Do
końca dnia już nie pojawiła się na niebie ani jedna burzowa chmura. Słońce co
prawda nie przypiekało, a powietrze było rześkie i chłodne, jednak pogoda była
naprawdę urocza. Pan Gryffindor dotarł do domu wraz z synem dopiero późnym
wieczorem. Matka Godryka bardzo się niepokoiła, co chwilę zerkała przez okno,
wypatrując męża, więc kiedy ujrzała na horyzoncie dwie ciemne, znajome
sylwetki, odetchnęła z ulgą. Wybiegła na zewnątrz, nie zważając na błoto
dookoła domu i pomogła zaprowadzić konie do szopy.
- Tak
się martwiłam… - Wydyszała, kiedy wszyscy weszli już do domu. – Nie wróciliście
na noc, już myślałam, że was zbóje napadły.
Matt machnął
lekceważąco ręką i zrzucił na podłogę dwie pokaźne łanie.
-
Zatrzymaliśmy się w pobliskim sierocińcu na noc, bo okropnie się rozpadało.
Wolałem nie ryzykować zdrowia Godryka – wyjaśnił żonie. – Wiesz, że mają tu coś
takiego? Przyprowadza się tam niechciane dzieci… ciekawy pomysł. I strasznie
kosztowny. Ta kobieta, właścicielka, musi być czarownicą, bo nie wiem, do
licha, skąd ona bierze pieniądze na utrzymanie tych wszystkich dzieciaków.
Helenę bardzo
zainteresował ten temat.
-
Pamiętasz może, jak się nazywa? – Spytała.
Matt Gryffindor
zamyślił się, marszcząc nieco brwi.
-
Anna Hulepulepuf, czy jakoś tak… - Odpowiedział w końcu po dłuższym
zastanowieniu.
-
Chyba Hufflepuff – wtrącił się Godryk, który nieśmiało przysłuchiwał się
konwersacji swoich rodziców. – Słyszałem gdzieś kiedyś, że niejaki Adalbert
Hufflepuff zginął w bitwie z goblinami jakieś dziewięć, dziesięć lat temu. To
może jej mąż?
-
Och, tak, też obiło mi się o uszy – potwierdziła Helena, zabierając się za dwie
martwe łanie, które już nieco zesztywniały. – Godryku, była dziś u nas Greta z
matką. Pytała o ciebie, również bardzo się zaniepokoiła twoim zniknięciem.
Na twarzy
młodzieńca pojawił się cień zniecierpliwienia. Westchnął ciężko.
- Matko,
czy muszę ci kolejny raz powtarzać, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego? – Zapytał,
siląc się na spokój i uprzejmość. – Nie przepadam za nią, nie lubię
rozpieszczonych, dąsających się co chwilę dziewcząt. Są męczące, a Great jest
właśnie przykładem takiej panny.
Na jego słowa Matt
uśmiechnął się złośliwie. Sam doskonale wiedział, co przeżywa jego syn,
ponieważ jego małżeństwo również zostało zaaranżowane, jednak on miał tę
łatwość, że w jego matce kochał się skrycie od wielu lat. Mimo to rozumiał syna
i puścił mimo uszu tę niemiłą uwagę.
- Ta
Anna Hufflepuff ma córkę w jego wieku – rzekł do żony. – Zupełne przeciwieństwo
Grety McCower. Grzeczna, dobrze ułożona, spokojna… Może odwiedzisz ją któregoś
dnia? Zawiózłbyś im coś w ramach wdzięczności za gościnę. Szkoda, że nie miałem
przy sobie złota, mógłbym nieco wspomóc ten ich sierociniec…
- To
dobry pomysł – zgodził się Godryk, który z chęcią podłapał temat. Chciał uniknąć
rozmowy o rozpieszczonej Grecie. – Jeśli jutro będzie ładna pogoda, pojadę i po
drodze upoluję królika albo bażanta. A teraz idę spać, jestem zmęczony.
To mówiąc, wstał,
pożegnał się z matką i opuścił kuchnię.
Wszedł
po schodach na stryszek, gdzie mieszkał razem z młodszym o rok bratem
Henrykiem. Miał jeszcze dwie siostry: najstarszą Elizabeth, która wyszła już za
mąż za zamożnego szlachcica z Anglii, dwunastoletnią Barbarę i dziewięcioletnią
Sarę. Wszystkie jego siostry były niewykształcone, gdyż ogólnie panowała moda
na nauczanie dziewcząt w domach przez matki i przygotowywanie ich do roli żon.
Elizabeth umiała co jedynie napisać i przeczytać swoje imię i kilka modlitw, za
to pozostałe dwie siostry wpatrywały się tempo w litery w śpiewnikach
kościelnych. Godryk, którego uczył alfabetu ojciec, miał o wiele więcej
szczęścia, niż większość dzieci w okolicy. Na obrzeżach wsi dzieciarnia biegała
na golasa albo w jakichś starych, brudnych szmatach, całymi dniami albo goniąc
krowy po pastwiskach, albo chlapiąc się w rynsztoku. Pełna swawola i zacofanie,
jak panowała w większości osad.
Godryk
położył się do łóżka. Jego brata jeszcze nie było. Przewrócił się na bok,
myśląc o Grecie McCower, którą uważano za jedną z najpiękniejszych dziewczyn w
okolicy. Była obiektem westchnień wielu chłopców, nie tylko nastolatków, ale i
młodszych dzieciaków. Samego Godryka jednak nie zachwycała. Była prosta i
płytka, choć uważał, że zgrzeszyłby, gdyby powiedział, że jest brzydka. Za to
Helga zrobiła na nim o wiele większe wrażenie.
*
Następnego
ranka spełniło się życzenie Godryka. Nieba nie znaczyła ani jedna chmurka, a
słońce świeciło całą swoją mocą. Młodzieniec czym prędzej osiodłał konia,
zabrał potrzebne rzeczy i wskoczył na niego. Już prawie wyjeżdżał poza obręby
wsi, kiedy usłyszał za sobą znajomy krzyk:
-
Godryku! Hej, to ja!
Godryk, jako dobrze
wychowany młody człowiek, zatrzymał konia i odwrócił się, choć groza ogarnęła
jego serce. Biegła ku niemu Greta. Miała na sobie ciemnoróżową suknię, dziwny
kapelusz z piórami, a białe buciki już dawno ubrudziła błotem.
-
Chyba mnie nie zauważyłeś – powiedziała, kiedy dobiegła do niego.
Miała złote loki,
jasnoniebieskie oczy, usta różowe jak pączek róży, a na twarzy uroczy uśmiech.
W całej swojej doskonałości jednak nie urzekała Godryka. Ten przyglądał się jej
raczej chłodno, zły, że przerwano mu wyprawę. Ona jednak zdawała się tego nie
zauważyć, bo nadal uśmiechała się do niego kokieteryjnie.
-
Gdzie jedziesz? – Spytała. – Znów na polowanie?
-
Można tak powiedzieć – odparł Godryk.
- A
zabierzesz mnie ze sobą?
Godryk musiał mocno
się wysilić, żeby nie wybuchnąć śmiechem, choć poczuł, jak ogarnia go irytacja.
- To
niebezpieczne, poza tym… - Zawiesił głos i pozwolił sobie na cień tajemniczego
uśmiechu. – Później jadę jeszcze do kogoś.
Wesoły uśmiech
przybladł nieco na twarzy Grety. Gryffindor z zadowoleniem poznał, że
dziewczyna utraciła nieco pewność siebie. Całkowicie zignorował fakt, że
zachował się wobec niej trochę niegrzecznie.
- A
powiesz mi do kogo? – Zapytała ostrożnie.
- Do
Helgi – odpowiedział, postanowiwszy pociągnąć przez chwilę tę grę.
Greta spoważniała.
Osobiście uważała, że jest co najmniej narzeczoną Godryka. Wiadomość o jakiejś
innej dziewczynie w życiu jej ukochanego wstrząsnęło nią do tego stopnia, że
łzy podeszły jej do oczu, choć postanowiła się szybko opanować. Doskonale
wiedziała, że Godryk jest optymistą i nie znosi osób, które użalają się nad
sobą.
- To
twoja… - Urwała.
- Nie
mam teraz czasu, naprawdę – Godryk postanowił zakończyć tę niewygodną rozmowę.
– Wrócę późnym wieczorem!
Pomachał jej na
pożegnanie ręką, popędził konia i po chwili zniknął Grecie z oczu, która
jeszcze przez chwilę stała prawie po kostki zanurzona w błocie i wpatrywała się
w miejsce, w którym zniknął chłopak. Zacisnęła mocno wargi, odwróciła się na
pięcie i udała się w stronę swojego domu. Nie mogła uwierzyć, że Godryk
wzgardził spotkaniem z nią. Udało jej się wyrwać spod oka matki i spotkać ze
swym narzeczonym bez obecności przyzwoitki, a on tak po prostu pojechał. Zamierzała
o wszystkim opowiedzieć swoim rodzicom, którzy, podobnie jak ona, uważali
Godryka za swojego zięcia.
*
Młodzieniec
pogalopował do pobliskiego lasu, gdzie szczęście pozwoliło upolować mu trzy
króliki. Pognał konia w dobrze zapamiętanym kierunku. Las pachniał świeżością,
mchem i mokrą ściółką, a z liści co chwilę skrapiały głowę młodzieńca krople z
wczorajszej ulewy. Promienie słońca przedzierały się przez korony drzew,
pieszcząc twarz Godryka swymi ciepłymi palcami, choć od czasu do czasu go
opuszczały, kiedy wkraczał w ciemniejsze, bardziej mroczne zakątki lasu. Jechał
kilka godzin, zanim dostrzegł na horyzoncie stojący na wzgórzu sierociniec. Nie
wyglądał już tak ponuro, jak mu się wydawało, a po podwórku biegała cała zgraja
dzieciaków, cieszących się z promieni słońca i powrotem do zdrowia.
Godryk
ponaglił konia, a po chwili był już na miejscu. Helga Hufflepuff pracowała w
zrujnowanym ogródku, który usiłowała przywrócić do dawnego stanu, choć nie było
to łatwe. Poznał ją natychmiast. Burza rudych, poskręcanych w sprężynki włosów
powiewała na orzeźwiającym wietrze, a obfite piersi kołysały się delikatnie,
kiedy pochylała się, aby zebrać i wrzucić do kosza ostatnie, zgnite resztki,
które zostały ze zbiorów. Zauważył też, że i ona go rozpoznała, bo wstała z
klęczek i pobiegła do domu. Po minucie wróciła z matką u boku.
-
Ach, to ty, Godryku, dzień dobry – powitała młodzieńca pani Hufflepuff. Była
jak zwykle zapracowana i lekko spocona, ale na pełnej twarzy jaśniał promienny,
zachęcający uśmiech. – Co cię do nas sprowadza?
-
Chciałem się odwdzięczyć za wczorajszą gościnę – odparł, zeskakując z brązowego
konia i wręczając właścicielce sierocińca trzy zające. Odczepił również od pasa
pokaźną sakiewkę i wcisnął Heldze, która nic nie powiedziała, tylko
wytrzeszczyła na niego oczy. Nigdy w życiu nie trzymała w dłoniach takich
pieniędzy.
- Nie
trzeba było się fatygować – powiedziała Anna, biorąc od niego prezent. – Ale
oczywiście bardzo dziękujemy, to bardzo poprawi byt naszych dzieciaków. Więc
może zostaniesz na obiedzie?
-
Bardzo chętnie.
Anna zwróciła się
teraz do córki:
-
Proszę, dotrzymaj towarzystwa Godrykowi, dopóki nie skończę gotować.
Helga skinęła
sztywno głową, lecz nie wyglądała na zachwyconą. Matka ponownie zniknęła w
drzwiach domu, a dziewczyna zaprowadziła przybysza w nad rzeczkę. Często tam
przesiadywała, kiedy chciała pobyć chwilę sama. Nawet ją czasami męczyło
towarzystwo dobrych, choć w gruncie rzeczy niesfornych dzieciaków.
- Odniosłem
wrażenie, że nie przepadasz za mną – odezwał się Godryk, siadając obok Helgi na
trawie. – Powiesz mi, dlaczego?
- Nie
– odpowiedziała oschle Helga. – Matka prosiła mnie, żebym dotrzymała ci
towarzystwa, ale chyba nie musimy rozmawiać.
- No
tak – zgodził się. – Mimo to chciałbym cię poznać. Widziałem cię zaledwie przez
chwilę, ale imponujesz mi.
-
Czym? – Spytała Helga.
W jej głosie Godryk
wyczuł nutkę dobrze skrywanej złości, której nie potrafił rozgryźć. Nie
powiedział przecież niczego, co mogłoby ją urazić, starał się być tak miły, jak
tylko potrafił.
-
Jesteś taka spokojna… Zawsze robisz, co ci każe matka… - Rzekł, ważąc każde
słowo. Za nic w świecie nie chciał zdenerwować Helgi, która wywołała w nim
najszczerszą sympatię. – Znam taką jedną… Całkowite twoje przeciwieństwo.
Zawsze robi dookoła siebie szum. Ksiądz nie lubi jej rodziny.
- Za
to za mną i moją matką ksiądz wprost przepada – odpowiedziała dziewczyna.
- Więc
widzisz. Może jednak spróbujesz mnie polubić? Albo chociaż zaakceptować. Można
powiedzieć, że… Uratowałyście nam wczoraj życie.
Helga wzruszyła
ramionami, choć serce jej nieco zmiękło. Nie miała pojęcia, że Godryk tak na to
patrzył. Dla jej matki ugoszczenie zziębniętych, głodnych przybyszów zza lasu
było czymś oczywistym. Tego przecież oczekiwał od nich Chrystus. Pomocy tym,
którzy jej potrzebują. Nie oczekiwały więc za to żadnej nagrody poza tą, którą
miały dostać w Niebie.
- Nie
chcę tu siedzieć tylko z tobą, to nieprzyzwoite – odparła, zdobywszy się w
końcu na szczerość. – To by źle wyglądało w oczach księdza, a nie chcę go
zrazić. Bardzo nam pomaga i nie chcę, żeby pomyślał, że grzeszę.
- Ach…
Przepraszam, nie sądziłem, że tak o tym myślisz – mruknął Godryk.
Helga znów sztywno
skinęła głową, nadal wpatrzona w rwący strumyk. Zapanowało między nimi
milczenie. Dziewczyna nie miała pojęcia, o czym mogła z nim rozmawiać, Godryk
zaś zaczął się zastanawiać, co mógłby powiedzieć, aby nie uraziło to jego
towarzyszki. W oddali słychać było śmiechy starszych dzieci, które o wiele
łatwiej poradziły sobie z chorobą i postanowiły tego dnia wyjść na zewnątrz,
aby się przewietrzyć. W pewnej chwili usłyszeli trzask gałęzi, a kiedy oboje się
obejrzeli, zobaczyli za sobą ukrytych w krzakach dwóch małych chłopców z
umorusanymi, uśmiechniętymi buziami. Zaczęli ich przedrzeźniać:
-
Helga ma narzeczonego, Helga ma narzeczonego!
Zaczęli ze sobą
tańczyć, śpiewając „Helga ma narzeczonego!”, a ich śmiech niósł się szerokim,
wdzięcznym echem po zielonych pagórkach. Dziewczyna wstała z wściekłą miną. Pierwszy
raz dzieci tak ją rozwścieczyły. Chłopcy natychmiast przestali się z niej
nabijać, ale niższy z nich zawołał na odchodnym:
-
Powiemy cioci Annie, żeby już szykowała wesele!
I pobiegli w stronę
sierocińca, śmiejąc się i nadal podśpiewując irytującą Helgę piosenkę, informując
tym samym pozostałe dzieci, jakie bezeceństwa zaszły pomiędzy ich opiekunką a
przystojnym przybyszem. Dziewczyna usiadła z powrotem na trawie z wściekłą
miną.
- Widzisz?
– Zapytała ze złością, kierując cały swój gniew na Godryka. – Przez ciebie dzieci
stają się nieznośne. A zawsze były grzeczne. Przynosisz pecha.
Godryk roześmiał
się na te słowa.
-
Przecież to tylko dzieci – odpowiedział uspokajająco, choć wiedział, że nie uda
mu się niczego wskórać. Nie przejął się jednak złością Helgi, bo wydała mu się
w tym swoim nieporadnym gniewie całkiem urocza. – Drażnią się z tobą. Im
bardziej się będziesz denerwować, tym bardziej będą chciały cię zdenerwować.
- Bardzo
jesteś spostrzegawczy – warknęła Helga. – Jakbym tego nie wiedziała, mieszkając
pod jednym dachem z tuzinem małych dzieci.
Pani
Hufflepuff zawołała wszystkich na obiad. Helga, rada, że już nie musi zabawiać
gościa, natychmiast zerwała się z miejsca i pobiegła do jadalni. Pokój był
równie lichy, jak i reszta wszystkich komnat w sierocińcu. Meble były w ogóle
niedobrane, zupełnie tak, jakby wszyscy mieszkańcy pobliskiej wioski ofiarowali
właścicielce sierocińca to, co im zbywało. Piętnastolatka zajęła krzesło obok
matki, Anna natomiast posadziła Godryka między Mary Kate i tym niskim chłopcem,
który drwił sobie z niego i Helgi.
-
Ręce umyte? – Spytała pani Hufflepuff. – CJ, zostaw Alvina… Sylwio, złóż ładnie
ręce. Dziękujemy Ci, Panie za te dary, którymi raczyłeś nas obdarować.
Ostatnie jej słowa
były króciutką modlitwą, którą później powtórzyły dzieci. Pani Hufflepuff
podała skromny obiad. Kiedy chłopiec imieniem Alvin, dostał swoją porcję buraków
z gotowanymi kawałkami królika, który pani Hufflepuff otrzymała w podzięce od
młodego Gryffindora, od razu wypalił:
-
Ciociu Anno, a Helga ma narzeczonego.
Dzieci natychmiast
zaczęły chichotać, a Helga spłonęła rumieńcem i zacisnęła wargi ze złości. Nie
odważyła się skomentować tych słów, pozostało jej jedynie skarcenie śmiejących
się pod nosami chłopców samym spojrzeniem.
-
Naprawdę? – Zdziwiła się pani Hufflepuff, siadając z powrotem na swoim
przeżartym przez korniki krześle. – A od kiedy to?
-
Dzisiaj siedziała z tym chłopakiem nad strumykiem – Alvin wskazał palcem na
Godryka.
- To
nieładnie pokazywać palcem – upomniała go Helga, nadal czerwona na twarzy z
wściekłości. – I nieładnie zmyślać. Po obiedzie pójdziesz do kąta.
Alvin zamilkł,
jednak nadal chichotał pod nosem, usiłując wepchnąć sobie do ust całego buraka.
Skończyło się tym, że pani Hufflepuff musiała interweniować i wyciągnąć mu go z
ust, bo chłopiec nie mógł go przełknąć.
- To
się mogło skończyć śmiercią! – Zawołała,
choć jej młody gość domyślił się, że takie sytuacje z tyloma dziećmi przy stole
to już norma, dlatego pozwolił sobie ba pobłażliwy uśmiech, który posłał
Alvinowi. – Uspokójcie się już wszyscy! – Teraz zwróciła się do Godryka: -
Wybacz mi, kochaneczku, ale tak zwykle wyglądają tu posiłki.
Młodzieniec tym
razem uśmiechnął się do kobiety.
- Też
mam młodsze rodzeństwo, więc mam to na co dzień – rzekł.
Po
obiedzie Godryk oznajmił, że już wystarczająco nadużył gościnności pani
Hufflepuff i musi ruszać w drogę powrotną. Anna pożegnała go wylewnie, a Helga
zaledwie skinęła głową. Młody Gryffindor wskoczył na konia i pomknął przez
wrzosowiska w stronę swojej wioski.
Powrócił
dopiero późnym wieczorem. To, co zastał po powrocie, nie uradowało go ani
trochę. Wręcz przeciwnie, jęknął w duchu na widok państwa McCower i zapłakanej groteskowo
Grety. Zaprowadził konia do szopy najwolniej jak potrafił i wszedł do domu,
powłócząc nogami. Jego matka tłumaczyła coś pani McCower, lecz kiedy Godryk
stanął w pełnym świetle, wszelkie rozmowy ucichły. Dwie siostry Gryffindora
ukryły się za szafą i podsłuchiwały, próbując zamaskować śmiech piąstkami
wciskanymi do ust.
- O
wilku mowa – rzekła z lodowatą wyższością pani McCower. – Greta poinformowała
nas, że źle się wobec niej zachowałeś.
- Po
prostu się spieszyłem, to wszystko – odpowiedział Godryk. – Jeśli ją uraziłem,
to przepraszam, nie miałem uczyniłem tego celowo.
- Dokąd
się spieszyłeś? – Wtrącił się ojciec Grety, który chyba uległ podejrzliwości
swej córki i również był przekonany, że Godryk sposobił sobie kochankę.
- Za
namową ojca udałem się do sąsiedniej wioski, aby podziękować właścicielce
sierocińca za nocleg – odparł uroczyście oskarżony, którego całe to
przedsięwzięcie zaczęło bawić. – Dwa dni temu byliśmy z ojcem na polowaniu. Gdy
wracaliśmy, okropnie się rozpadało, więc zatrzymaliśmy się w pobliskim
sierocińcu. Nie było potrzeby skarżyć rodzicom, Greto. Przecież nie zakocham się
w przypadkowo spotkanej osobie.
-
Dobrze już – powiedziała pani McCower, patrząc karcąco na córkę. Na policzkach
starszej damy pojawiły się ledwo dostrzegalne rumieńce wstydu. – Przepraszamy
za to zamieszanie. Chodź, Greto.
Obie wyszły z
kuchni, łopocząc połami swych pięknych, obszytych rudym futrem płaszczy. Matt
odprawił Godryka, ale gdy ten był już w progu, usłyszał groźnie brzmiące, choć stłumione
przez przyłożoną do ust dłoń słowa ojca Grety:
-
Pamiętaj o naszym układzie, Matt – mruknął. – Jeśli Greta nie poślubi twojego
syna, możesz się pożegnać z tym złotem.
Minął Godryka w
drzwiach, potrącając go brutalnie i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Młody
Gryffindor wszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Sięgnął po różdżkę,
którą zaczął zestrzeliwać muchy z sufitu. Na samą myśl o małżeństwie z Gretą aż
drżał ze strachu. Teraz już wiedział, że nigdy jej tak naprawdę nie lubił.
~*~
Mam nadzieję, że
się podobało. Już się bałam, że się komputer popsuje, zanim to napiszę.
Streszczam się, bo na siostrzenicę muszę coś napisać. Dedykacja dla carmen37 :*
Bardzo fajny rozdział. Biedny Godryk, tak mu nową dziewczynę narzucają xD Zresztą Helga też nie ma najłatwiej xD. Nie wiem czemu dyskryminujesz blondynki, robiąc z nich puste lale. Uprzedzenie? ^^
OdpowiedzUsuń~Claudia
Niedokońca. Po prostu nie mogę zrobić z dzieczyny o czarnych włosach idiotki, bo sama siebie bym dyskryminowała. A do rudych mam słbość. Nie jestem może na tyle co uprzedzona do blondynek, ale raczej większość ludzi uważa je za puste dziewczyny. A nie mogę przecież zrobić tu dziewczyny z zielonymi włosami, bo byłaby to parodia xD
UsuńPodoba mi się ;). Co chwilę jakieś elemenciki średniowiecza, nareszcie. Tak 3maj! :)
UsuńJedna drobna uwaga: "Nie wróciliście na noc, już myślałam, że was wilcy porwały." Nie "porwały", tylko porwali. Wilcy, czyli oni. Poza tym bezbłędnie i fajnie.
Ja nie lubię blondynek, jestem do nich tak jakoś uprzedzona. Kojarzą mi się z wrednymi, próżnymi lalami. Tak jakoś, no.... Jestem bezradna xD.
Czekam na nexta.
[siostrzenicavoldemorta]
~Gabika138
Wiem, jak się to odmienia. Ale chciałam, żeby zabrzmiało to tak... średniowiecznie xD
UsuńFajny rozdział.Biedny Godryk,będą go zmuszać do małżeństwa z dziewczyną której on nie lubi.Czekam na nową notkę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Olka
Cóż, tak dawniej było. Gtera wychodzi za Godryka dla tytułu, a jego rodzice dla pieniędzy, które mają jej rodzice. To było w średniowieczu normalne, ale raczej wśród władców. No i jakichś bogatych mieszczan z tytułem. Tacy tam wieśniacy żenili się ze sobą xD
UsuńNie dziwię się Heldze, że tak spławia Gryffindor'a. Pseudo-Potter'a też bym ignorowała xD.
OdpowiedzUsuń~Eles.
Ja też xD Ani pseudo Pottera bym nie chciała, ani prawdziwego xD
UsuńWszystko ładnie napisane, bardzo mi się podobało. Po drodze było parę literówek ;] Możesz w następnym rozdziale napiszesz coś o Rowenie? ;)
OdpowiedzUsuńwww.uwieziona-na-wyspie.blog.onet.pl
~Isabelle_
Hmmm, raczej tak, ale może oczami Salazara. Tak jak 2 rozdział był o Heldze i Godryku oczami Helgi, to teraz będzie oczami Slytherina xD
UsuńTak, tak! Ja jestem za Salazarem. Uwielbiam go normalnie. Niech se będzie rozpuszczony, i tak go lubię xD. / Eles.
Usuńandziaa131@buziaczek.pl
Tak, takie gnojki są najfajniejsze, prawda? No to zapoznam Cię z moim młodszym bratem xD Właśnie stoczyłam z nim bój o komputer. Ale wygrałam xD
UsuńE tam, nie chcę Twojego brata, tylko Salazara! xDD.
Usuń~Eles.
Oni tacy sami, upierdliwi, podli... tylko mój brat ma 12 lat, a Salazar 15 xD
UsuńNo właśnie. A zresztą Salazar jest pewnie ładniejszy xD.
Usuń~Eles.
Mój brat jest ogolony na jeża jak się o komputer bijemy, to nie ma za co go ciągnąć. Wtedy urzywam paznokci xD W ostateczności zębów, ale on za to pluje. Ohyda xD
UsuńBardzo interesujące i bardzo mi się podoba :) To opowiadanie ma swój klimat, co jest naprawdę fajne :) Nie mogę się doczekać, co będzie dalej :) Pozdrawiam - dramione-draco-i-hermione
OdpowiedzUsuń~Gonia
Tak, nie jest takie oklepane jak Huncwoci, czy coś... ale ma wady xD
UsuńBoziu, dziękuje, dziękuję, i jeszcze raz dziękuję za dedyk! Biedny Godryk... Szczerze mu współczuję. Nota b. b. b. b. extra!!!
OdpowiedzUsuń~carmen37
Nie ma za co xD
UsuńBidulek z tego Godzia, ja to bym tak nie chciala ;p A Helga jaka wtydliwa! o-ho!
OdpowiedzUsuńXD
Greeeeeeeetaaaaaaaaa? Porcelanowe lalki sa brzydkie ja sie ich w kazdym razie boje....
XD
~kicyslawa
Hehe, ja też, albo raczej się ich obawiam po takim filmie "Powrót laleczki czaki", czy jak tam xD
UsuńA ja bym chciała zobaczyć zdjęcie tej całej Grety, czy jak jej tam. Skoro jest taka piękna, to Gryffindor nie ma co wybrzydzać. Niech się cieszy, że jakaś w ogóle go chce xD.
Usuń~Eles.
Dobra, poszukam zdjęcie Grety i Ci wyślę. Wątpię, bym chciała marnować miejsce na nią w bohaterach xD
UsuńHaha xDD.
Usuń~Eles.
WoW . Czytam wszystkie twoje blogi i stwierdzam że bOoOoOosko piszesz !!!! xD Ale ten jak na razie podoba mi się nak naj naj.... :D
OdpowiedzUsuń~W.
A tak przy okazji kiedy zakładasz piąty blog ?????? xDDD
Usuń~W.
Właśnie kończę pisać Selene Snape, więc ten blog jest w zastępstwie za niego. Jeśli będę się zbliżać do końca z Dark Love Riddle, czyli gdzieś... w październiku albo listopadzie, to założę kolejne opowiadania. Mam już nawet pomysł, i to całkiem rozwinięty xD
Usuń