Rowena
obudziła się ze strasznym bólem głowy. Kiedy otworzyła oczy, wszystko widziała
zamazane, lecz udało się jej ujrzeć, że ktoś rzucał na nią cień. Przetarła
powieki ciężką jak z żelaza ręką. Skojarzyła, że to Salazar musiał pochylać się
nad nią, jednak nie pamiętała niczego, co wydarzyło się po ich chaotycznej
rozmowie. Slytherin zapytał, jakie są jej uczucie względem niego, ona szybko i
stanowczo rozwiała jego nadzieje… Z całych sił wytężała pamięć, ale widziała
tylko ciemność. W końcu zaprzestała tej czynności, bo głowa rozbolała ją
jeszcze mocniej.
- Co
się stało? – wymruczała niewyraźnie.
- Koń
wpadł w poślizg, o mało cię nie przygniótł – usłyszała cichy głos swego
towarzysza.
Dotknęła tyłu
głowy. Miała na niej jakiś turban z bandaży. Kiedy zdała sobie sprawę z tego,
że Salazar ją uratował, poczuła nagłe ukłucie wyrzutów sumienia, choć całe
ciało bolało ją nieznośnie, właśnie te igły w środku serca dawały się jej we
znaki najbardziej. Bardzo chciała powiedzieć coś, co mogłoby załagodzić jej
wcześniejsze nieprzychylne słowa, lecz nie potrafiła się skupić.
-
Będziemy musieli zatrzymać się gdzieś na kilka dni, żebyś mogła wypocząć, nie
możemy ryzykować – powiedział stanowczo.
Rowena zareagowała
bardzo gwałtownie, choć poczuła się mile połechtana troskliwością młodzieńca.
Nie chciała, aby traktował ją jak słabą kobietę, która potrzebuje odpoczynku po
każdej najmniejszej drobnostce.
Na co on sobie pozwala, pomyślała, z
całych sił odpychając od siebie przychylne, natarczywe myśli dotyczące Salazara.
Jestem kobietą, ale to nie oznacza, że
będzie mną panował.
Usiadła na mokrej
trawie i rozejrzała się, wciąż trzymając się za pulsującą tępym bólem głowę.
Zobaczyła stojące nieopodal nich trzy konie, skubiące spokojnie chwasty.
- Nie ma takiej potrzeby
– oświadczyła, usiłując wstać, choć w oczach wciąż migały jej czarne plamy. – Nie
będę opóźniać podróży, po prostu wsiądę na konia i…
Zakręciło się jej w
głowie, a Slytherin przytrzymał ja za ramię, żeby nie upadła z powrotem na
trawę. Poczuła się jeszcze gorzej, niż w momencie odzyskania świadomości. W
duchu przyznała Salazarowi rację, aczkolwiek nigdy nie wypowiedziałaby tego na
głos. Tłumiła w sobie przedziwną mieszaninę wdzięczności, sympatii i
równocześnie niechęci do swego towarzysza, który dokończył za nią:
-
Wsiądziesz na konia i zaraz z niego spadniesz. Z tego wzgórza widać całkiem
dobrze okolicę, chodź, rozejrzymy się.
Posadził ją na
koniu, na którym dotąd sam jeździł, po czym wskoczył za nią na jego siodło.
Popędził go trochę, by wdrapał się na śliskie, strome zbocze, ciągnąc za sobą dwa
pozostałe, przywiązane do siebie długimi linami zwierzęta. Kiedy wspięli się na
sam szczyt, zobaczyli pogrążoną we mgle wioskę, otoczoną dookoła młodym lasem.
Na obrzeżach osady nad innymi domami, górował stary, kamienny budynek,
wyglądający jak jakiś kościół, tylko zupełnie sprzeczny z panującą dotąd
architekturą. No i nie miał na szczycie żadnego krzyża.
- Tam
się zatrzymamy – odpowiedział Salazar, wskazując na ów dom. – Tam najłatwiej
się dostać, żeby nie wzbudzić podejrzeń wieśniaków. Z pewnością nie odmówią
gościny rannej damie.
Rowena nic na to
nie odpowiedziała, wzruszyła tylko ramionami. Było jej całkowicie obojętne,
gdzie się zatrzymają. Kiedy się głębiej nad tym zastanowiła, doszła do wniosku,
że i tak będą musieli zapytać kogoś o drogę, dlaczego nie mieliby dodatkowo
odpocząć jakiś czas i wypić kilka łyków zupy? Gdzieś w sercu czuła nieprzyjemny
niepokój. Dopiero wyruszyli w podróż, a oni już zdążyli powiedzieć sobie parę
przykrych słów i się pokiereszować. Wyprawa nie zapowiadała się zbyt
bezpiecznie.
Koń
pomknął przez wysoką trawę za sprawą jednego kopnięcia w bok. Rowena czuła, jak
palą ją plecy delikatnie dotykające piersi Slytherina. Starała się jak
najbardziej odsunąć od niego, choć nie było to proste, ponieważ zwierzę, na
którym siedzieli galopowało szybko i chaotycznie, przez co chłopak rytmicznie
ocierał się klatką piersiową o jej grzbiet. Pragnęła jak najprędzej zsiąść z
konia i znaleźć się możliwie jak najdalej od Salazara, który podświadomie
nieustannie przypominał jej o wczorajszej nocy.
Dotarli
na szczyt wzgórza, na którym wybudowano duży, acz bardzo zaniedbany dworek. Salazar
zeskoczył z konia, ze wstrętem otworzył kopniakiem drewnianą, obślizgłą od
mokrego mchu bramkę i poprowadził trzy rumaki przez podwórko. Mimo że na
błotnistej posesji nie było nikogo, słychać było wypływające przez otwarte okna
śmiechy i krzyki dzieci.
- Cóż to jest –
mruknął, rozglądając się dookoła z przestrachem. – Z daleka nie przypominało to
ruin, na Boga, wyglądają, jakby się miały za chwilę zawalić. To najpewniej dom
dla sierot…
- Mamy tylko
odpocząć kilka godzin i zapytać o drogę – wtrąciła złośliwie Rowena. – Jesteś
głupcem i ignorantem, to naprawdę piękne, że są na tym świecie osoby, które
biorą na swoje utrzymanie sieroty i opiekują się nimi jedynie z dobroci serca.
Salazar zlekceważył
te obraźliwe słowa i zatrzymał konie.
Właścicielka
chyba musiała usłyszeć ich rozmowę, ponieważ wychyliła głowę przez otwarte na
oścież okno. Była to kobieta mocno przy kości, rude włosy miała zaplecione w
lichy, rozpadający się warkocz, a pojedyncze włosy, które wymknęły się ze
wstążek tworzyły dookoła jej pulchnej, ładnej twarzy czerwonawą aureolę. Wyglądała
na przemiłą i bardzo sympatyczną osobę.
-
Znów zbłąkani wędrowcy? – Zagadnęła ich przyjaźnie.
Salazar tylko
mruknął coś niegrzecznie pod nosem, Rowena zaś uśmiechnęła się krzywo i
odpowiedziała uprzejmie:
-
Przebyliśmy daleką drogę, chcielibyśmy się trochę zaznajomić z okolicą.
Właścicielka
sierocińca wyszła na zewnątrz, nie zważając na błoto, w którym utonęła po łydki.
Zaczęła się ku nim przez nie przedzierać, uśmiechając się jak opętana. Salazar
uniósł lekko brwi, ale nie odezwał się ani słowem. Mimo że Rowena wciąż
siedziała spokojnie na koniu, czuł aurę niechęci bijącą od niej. Już wiedział,
że swym nieuprzejmym zachowaniem sprawił, że stosunki między nimi jeszcze
bardziej się pogorszyły. Nie pomyślał, że w takich, a może nawet gorszych
warunkach jego towarzyszka musiała mieszkać przez większość swego życia i czuła
narastający gniew za każdym razem, kiedy Salazar robił jakieś złośliwe uwagi
dotyczące ubogich.
Właścicielka
chwyciła się rzemyka od uzdy konia, na którym siedziała Rowena, żeby nie zapaść
się głębiej w błoto.
-
Jestem Anna Hufflepuff – oznajmiła, dysząc lekko. – Możecie się u mnie
zatrzymać, jeśli chcecie, mamy sporo miejsca. Lubicie dzieci?
Rowena zeskoczyła z
konia prosto w wielką kałużę, rozbryzgując dookoła błoto. Ona sama to
zignorowała, lecz Salazar był bardzo niezadowolony. Starł ogromną plamę mokrej
ziemi z piersi i powiódł wzrokiem za kobietą, która zaprowadziła zwierzęta za
dom. Wróciła po niecałej minucie z szerokim, zachęcającym uśmiechem na ustach.
Jak na niską i grubą panią poruszała się w tym błocie wyjątkowo zwinnie i
szybko, jakby robiła to na co dzień.
-
Poznajcie moją córkę, Helgę – Anna Hufflepuff wskazała rękę na stojącą w progu
dworku i przyglądającą się nowym przybyszom dziewczynę, której dotąd ani
Rowena, ani Salazar nie zauważyli.
Miała rude włosy
zaplecione w identyczny jak matka warkocz oraz niebieskie, przenikliwe oczy. Musiała
być w podobnym wieku, co przybysze, lecz jej twarz pozbawiona była szlachetnej
delikatności, przez co wyglądała nieco młodziej. Na jej pulchnej twarzy czaił
się nieśmiały, aczkolwiek nieco sceptyczny uśmiech. Kiedy Pani Hufflepuff
poprowadziła ich na betonowe schody, Rowena stwierdziła, że jest dużo wyższa od
rówieśniczki.
-
Dziękujemy, nie będziemy się narzucać – powiedziała Ravenclaw, uśmiechając się
przyjaźnie do córki właścicielki sierocińca. Helga odwzajemniła uśmiech. –
Zostaniemy u was tak krótko, jak tylko się da.
- I
będziecie jechać przez takie błoto? – Zapytała ze zdziwieniem Anna, a wzrok jej
błyszczących oczu padł na turban, którym była obwiązana głowa ciemnowłosej
dziewczyny. – Gdybyście widzieli wioskę… U nas często tak leje. Będziecie
musieli poczekać, aż woda opadnie. Nie wyjedziecie stąd, chyba że przez las.
Zajmie wam to jakieś trzy dni, a nocą wilki podchodzą czasem aż pod same okna.
Uśmiechnęła się
radośnie, jakby strugi deszczu zalewające wioskę oraz wilki wałęsające się pod
drzwiami były czymś zupełnie normalnym. Zaprosiła Rowenę i Salazara do środka,
a Helga poprowadziła ich do lichego salonu, podczas gdy jej matka udała się do
sąsiadującej izby, aby przygotować coś do jedzenia.
- Dokąd
zmierzacie? – Zapytała nieśmiało rudowłosa, dorzucając drewna do kominka.
-
Podróżujemy na północ – odpowiedział wymijająco Slytherin.
Odwrócił wzrok na
bok. Nagle w oczach mignęło mu coś, co spowodowało, że natychmiast spojrzał w
na Helgę.
- Czy
to jest… - Zaczął, wskazując palcem na cienki, jasnobrązowy patyk,
przytwierdzony różową, bardzo już brudną i poszarpaną wstążką do skórzanego paska.
Przerwała mu pani
Hufflepuff. Na drewnianej tacy niosła pięć pucharków pełnych bursztynowego
płynu i każdemu wręczyła po jednym naczyniu. Salazar szybko policzył osoby w
salonie i stwierdził, że Anna Hufflepuff nie zna się ani trochę na rachowaniu.
Otworzył usta, nie mogąc zrozumieć, jak dorosła kobieta nie może umieć policzyć
do czterech.
-
Pani przyniosła zbyt wiele… - Odezwał się, ale znów mu coś przeszkodziło.
A mianowicie był to
młodzieniec, mniej więcej w jego wieku. Wparował do salonu, jakby był u siebie,
a Slytherin stwierdził, że wcale nie jest podobny do Helgi i jej matki. Odziany
był również w o wiele wykwintniejsze, lepszej jakości szaty trochę
przypominające ubrania Salazara, choć nie były aż tak bogato zdobione.
Pewnie to jakiś sierota, ale tak pięknie odziany, pomyślał
czarodziej, lustrując go wzrokiem bystrych, zielonych oczu.
-
Pani zabiera pod swój dach coraz starszych – odezwał się młodzieniec, siadając
obok Helgi.
Wziął sobie kufel z
piwem ze stolika i przyjrzał się uważnie najpierw Rowenie, potem Salazarowi,
nawet nie próbując ukryć swego zainteresowania i rozbawienia ich widokiem, co
nieco oburzyło sztywno trzymającego się Slytherina.
- A
wy podróżujecie tak razem? – Zapytał, machając w dziwny sposób palcem, jakby wyliczał
pomiędzy nowymi gośćmi. – Ksiądz by sobie pomyślał…
Urwał, znacząco
zawieszając głos i zerknął na Helgę, z którą wymienił uśmiechy i
porozumiewawcze spojrzenia, przypominając sobie chwile, kiedy to sieroty
wyśpiewywały co rusz durną piosenkę, która z początku tak irytowała młodą
Hufflepuff.
Rowena w milczeniu
przyglądała się chłopcu, a w jej oczach pojawiły się przyjazne iskierki. Wyglądał
na szczerego i otwartego człowieka, ani trochę nie przypominał złośliwego,
często cynicznego i zmanierowanego Salazara. Pomyślała, że wygląda trochę jak
jeden ze strażników, których widziała w domu Slytherinów. Miał krótko
ostrzyżone, ciemnobrązowe włosy, zielone oczy i nieco za bardzo muskularne jak
na tak młody wiek ramiona. Mogła uznać, że był nawet przystojny, choć w duchu
to jej towarzysz robił na niej większe wrażenie i pociągał ją.
-
Wybaczcie, że się nie przedstawiłem – odezwał się młodzieniec, kiedy wśród
gości zapanowało nieco nerwowe milczenie. – Jestem Godryk Gryffindor.
~*~
No i
się zaczyna prawdziwe opowiadanie. Pewnie sądziliście, że będzie to za jakieś
dwadzieścia rozdziałów, ale nie. Muszę opisać ich całe życie, a kolejnej „Mody
na sukces” nie chcę xD Och, i jak widać, pojawiła się w menu sonda. Wasza
opinia jest dla mnie bardzo ważna i oczywiście, uwzględnię ją przy podejmowaniu
decyzji. Więc proszę o głosy xD
Ten
rozdział dedykuję Jeanne & Savnay.
Przepraszam, że tak naskoczyłam na ten spam, ale nie miałam pojęcia, że to Wasz
blog! Ostatnio w ogóle jakaś taka jestem nerwowa. To pewnie przez nadmiar
sprawdzianów xD
PIERWSZA!Wreszcie!Lecę czytać!
OdpowiedzUsuń~Nadine
No i super! W końcu się poznali. Myślałam, że do tego nie dojdzie xD Czekam z niecierpliwością, co się dalej wydarzy!
Usuń~Nadine
Ale chyba za szybko, co? xD
UsuńZa szybko? Chyba za późno xD
Usuń~Nadine
To co, miałam ich spiknąć zaraz w pierwszym odcinku? Albo może już w prologu? Ja taka przewidywalna nie jestem xD
UsuńNo wiem, no wiem… Być może to właśnie w Tobie lubię xDAle i tak uważam, że powinni się znać już od urodzenia! xD Wgl powinni się urodzić w jednym pomieszczeniu xD
Usuń~Nadine
Najlepiej, żeby jedną matkę mieli xD
UsuńGratuluję xDD
OdpowiedzUsuńI się spotkali…..kiedy Salazar powie o założeniu szkoły dla czarodziejów? Czekam na next.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Olka
Oj, czekaj czekaj, jeszcze będzie sprzeczka mała xD
UsuńBystry ten Salazar, różdżkę zobaczył. Ale… żeby tak latać po domu z różdżką i różową wstążeczką? xD Pewnie zaraz się wszyscy dowiedzą, że są czarodziejami. A przynajmniej mam nadzieję. xD
OdpowiedzUsuń~Lottie.
Lata po domu, bo to teoretycznie jej chata. Jeśli mnie się po domu podoba chodzić ze skarpetkami na uszach, to chodzę xD
UsuńRóżowa wstążeczka…….. dobra hehe……. No i teraz się zacznie już nie moge się doczekać następnej notki xD
OdpowiedzUsuń~wiki-pedia
Taak, będzie się działo xDD
UsuńPepa 13??Co to ma byc? ^^I co to za zmienianie terminów ;((((Idę czytac ;p
OdpowiedzUsuń~Pepa
Nie mogłam się wyrobić, bo tyle konkursów mam w tym tygodniu… xD Ale postaram się w tą niedzielę normalnie napiszać xD
UsuńFajnie, fajnie. A co Helga miała na tej wstążce, hm?Ja też mam tyle sprawdzianów, że nie mogę wyrobić za zakrętach. Na przyszły tydzień zapowiedzieli nam już 3. ;D
OdpowiedzUsuń~Gabika138
Aaa, różdżka, sory ;D.
Usuń~Gabika138
Moja wychowawczyni uprosiła panią od historii, żeby nam przesunęła z jutra na następny piątek spr. z historii z pierwszej wojny światowej xD Chociaż ja nie mam nic do tego, żebyśmy jutro pisali xD
UsuńNasłuchałaś się o swojej opowieściowi wiele dobrego? Jednak ty czujesz niedosyt? Masz dość kłamstw i niewyczerpujących ocen Twojego bloga? Na te wszystkie pytania odpowiedziałaś twierdząco? Zgłoś się do oceny już teraz. Reducto-oceny.blog.onet.pl czekają tylko na Ciebie! PS Jeśli czujesz powołanie i chcesz się sprawdzić jako oceniająca, wejdź w zakładkę nabór na reducto oceny i spróbuj swoich sił! Przepraszam za spam, ale takich informacji nie da się rozreklamować inaczej!
OdpowiedzUsuń~S.
Teraz zacznie się prawdziwa historia ;P Jezu…ajie ten Salazar jest….? Nawet nie ma takiego słowa,które go dogłębnie opisze ! Wybacz,że dopiero teraz,ale mamy taki nawał sprawdzianów i katkówek,że płakać się chce.
OdpowiedzUsuń~Clumsy
Za to ja mam tyle, że aż się żyć nie chce xD
Usuńcóż, moge tylko powiedzieć, ze nareszcie
OdpowiedzUsuń~carmen37
Strasznie męczące jest dodawanie notek tylko raz w tygodniu. Bo na scp jestem zmobilizowana, a tu nie xD
UsuńTeraz się dopiero będzie ciekawie. P bardzo ciekawa nota.
OdpowiedzUsuń~alice
Postaram się przynajmniej xD
Usuń