poniedziałek, 19 października 2009

11. Początki czwórki

Rowena obudziła się ze strasznym bólem głowy. Kiedy otworzyła oczy, wszystko widziała zamazane, lecz udało się jej ujrzeć, że ktoś rzucał na nią cień. Przetarła powieki ciężką jak z żelaza ręką. Skojarzyła, że to Salazar musiał pochylać się nad nią, jednak nie pamiętała niczego, co wydarzyło się po ich chaotycznej rozmowie. Slytherin zapytał, jakie są jej uczucie względem niego, ona szybko i stanowczo rozwiała jego nadzieje… Z całych sił wytężała pamięć, ale widziała tylko ciemność. W końcu zaprzestała tej czynności, bo głowa rozbolała ją jeszcze mocniej.
- Co się stało? – wymruczała niewyraźnie.
- Koń wpadł w poślizg, o mało cię nie przygniótł – usłyszała cichy głos swego towarzysza.
Dotknęła tyłu głowy. Miała na niej jakiś turban z bandaży. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Salazar ją uratował, poczuła nagłe ukłucie wyrzutów sumienia, choć całe ciało bolało ją nieznośnie, właśnie te igły w środku serca dawały się jej we znaki najbardziej. Bardzo chciała powiedzieć coś, co mogłoby załagodzić jej wcześniejsze nieprzychylne słowa, lecz nie potrafiła się skupić.
- Będziemy musieli zatrzymać się gdzieś na kilka dni, żebyś mogła wypocząć, nie możemy ryzykować – powiedział stanowczo.
Rowena zareagowała bardzo gwałtownie, choć poczuła się mile połechtana troskliwością młodzieńca. Nie chciała, aby traktował ją jak słabą kobietę, która potrzebuje odpoczynku po każdej najmniejszej drobnostce.  
Na co on sobie pozwala, pomyślała, z całych sił odpychając od siebie przychylne, natarczywe myśli dotyczące Salazara. Jestem kobietą, ale to nie oznacza, że będzie mną panował.
Usiadła na mokrej trawie i rozejrzała się, wciąż trzymając się za pulsującą tępym bólem głowę. Zobaczyła stojące nieopodal nich trzy konie, skubiące spokojnie chwasty.
- Nie ma takiej potrzeby – oświadczyła, usiłując wstać, choć w oczach wciąż migały jej czarne plamy. – Nie będę opóźniać podróży, po prostu wsiądę na konia i…
Zakręciło się jej w głowie, a Slytherin przytrzymał ja za ramię, żeby nie upadła z powrotem na trawę. Poczuła się jeszcze gorzej, niż w momencie odzyskania świadomości. W duchu przyznała Salazarowi rację, aczkolwiek nigdy nie wypowiedziałaby tego na głos. Tłumiła w sobie przedziwną mieszaninę wdzięczności, sympatii i równocześnie niechęci do swego towarzysza, który dokończył za nią:
- Wsiądziesz na konia i zaraz z niego spadniesz. Z tego wzgórza widać całkiem dobrze okolicę, chodź, rozejrzymy się.
Posadził ją na koniu, na którym dotąd sam jeździł, po czym wskoczył za nią na jego siodło. Popędził go trochę, by wdrapał się na śliskie, strome zbocze, ciągnąc za sobą dwa pozostałe, przywiązane do siebie długimi linami zwierzęta. Kiedy wspięli się na sam szczyt, zobaczyli pogrążoną we mgle wioskę, otoczoną dookoła młodym lasem. Na obrzeżach osady nad innymi domami, górował stary, kamienny budynek, wyglądający jak jakiś kościół, tylko zupełnie sprzeczny z panującą dotąd architekturą. No i nie miał na szczycie żadnego krzyża.
- Tam się zatrzymamy – odpowiedział Salazar, wskazując na ów dom. – Tam najłatwiej się dostać, żeby nie wzbudzić podejrzeń wieśniaków. Z pewnością nie odmówią gościny rannej damie.
Rowena nic na to nie odpowiedziała, wzruszyła tylko ramionami. Było jej całkowicie obojętne, gdzie się zatrzymają. Kiedy się głębiej nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że i tak będą musieli zapytać kogoś o drogę, dlaczego nie mieliby dodatkowo odpocząć jakiś czas i wypić kilka łyków zupy? Gdzieś w sercu czuła nieprzyjemny niepokój. Dopiero wyruszyli w podróż, a oni już zdążyli powiedzieć sobie parę przykrych słów i się pokiereszować. Wyprawa nie zapowiadała się zbyt bezpiecznie. 
Koń pomknął przez wysoką trawę za sprawą jednego kopnięcia w bok. Rowena czuła, jak palą ją plecy delikatnie dotykające piersi Slytherina. Starała się jak najbardziej odsunąć od niego, choć nie było to proste, ponieważ zwierzę, na którym siedzieli galopowało szybko i chaotycznie, przez co chłopak rytmicznie ocierał się klatką piersiową o jej grzbiet. Pragnęła jak najprędzej zsiąść z konia i znaleźć się możliwie jak najdalej od Salazara, który podświadomie nieustannie przypominał jej o wczorajszej nocy.

Dotarli na szczyt wzgórza, na którym wybudowano duży, acz bardzo zaniedbany dworek. Salazar zeskoczył z konia, ze wstrętem otworzył kopniakiem drewnianą, obślizgłą od mokrego mchu bramkę i poprowadził trzy rumaki przez podwórko. Mimo że na błotnistej posesji nie było nikogo, słychać było wypływające przez otwarte okna śmiechy i krzyki dzieci.
- Cóż to jest – mruknął, rozglądając się dookoła z przestrachem. – Z daleka nie przypominało to ruin, na Boga, wyglądają, jakby się miały za chwilę zawalić. To najpewniej dom dla sierot…
- Mamy tylko odpocząć kilka godzin i zapytać o drogę – wtrąciła złośliwie Rowena. – Jesteś głupcem i ignorantem, to naprawdę piękne, że są na tym świecie osoby, które biorą na swoje utrzymanie sieroty i opiekują się nimi jedynie z dobroci serca.
Salazar zlekceważył te obraźliwe słowa i zatrzymał konie.

Właścicielka chyba musiała usłyszeć ich rozmowę, ponieważ wychyliła głowę przez otwarte na oścież okno. Była to kobieta mocno przy kości, rude włosy miała zaplecione w lichy, rozpadający się warkocz, a pojedyncze włosy, które wymknęły się ze wstążek tworzyły dookoła jej pulchnej, ładnej twarzy czerwonawą aureolę. Wyglądała na przemiłą i bardzo sympatyczną osobę.  
- Znów zbłąkani wędrowcy? – Zagadnęła ich przyjaźnie.
Salazar tylko mruknął coś niegrzecznie pod nosem, Rowena zaś uśmiechnęła się krzywo i odpowiedziała uprzejmie:
- Przebyliśmy daleką drogę, chcielibyśmy się trochę zaznajomić z okolicą.
Właścicielka sierocińca wyszła na zewnątrz, nie zważając na błoto, w którym utonęła po łydki. Zaczęła się ku nim przez nie przedzierać, uśmiechając się jak opętana. Salazar uniósł lekko brwi, ale nie odezwał się ani słowem. Mimo że Rowena wciąż siedziała spokojnie na koniu, czuł aurę niechęci bijącą od niej. Już wiedział, że swym nieuprzejmym zachowaniem sprawił, że stosunki między nimi jeszcze bardziej się pogorszyły. Nie pomyślał, że w takich, a może nawet gorszych warunkach jego towarzyszka musiała mieszkać przez większość swego życia i czuła narastający gniew za każdym razem, kiedy Salazar robił jakieś złośliwe uwagi dotyczące ubogich.
Właścicielka chwyciła się rzemyka od uzdy konia, na którym siedziała Rowena, żeby nie zapaść się głębiej w błoto.
- Jestem Anna Hufflepuff – oznajmiła, dysząc lekko. – Możecie się u mnie zatrzymać, jeśli chcecie, mamy sporo miejsca. Lubicie dzieci?
Rowena zeskoczyła z konia prosto w wielką kałużę, rozbryzgując dookoła błoto. Ona sama to zignorowała, lecz Salazar był bardzo niezadowolony. Starł ogromną plamę mokrej ziemi z piersi i powiódł wzrokiem za kobietą, która zaprowadziła zwierzęta za dom. Wróciła po niecałej minucie z szerokim, zachęcającym uśmiechem na ustach. Jak na niską i grubą panią poruszała się w tym błocie wyjątkowo zwinnie i szybko, jakby robiła to na co dzień.
- Poznajcie moją córkę, Helgę – Anna Hufflepuff wskazała rękę na stojącą w progu dworku i przyglądającą się nowym przybyszom dziewczynę, której dotąd ani Rowena, ani Salazar nie zauważyli.
Miała rude włosy zaplecione w identyczny jak matka warkocz oraz niebieskie, przenikliwe oczy. Musiała być w podobnym wieku, co przybysze, lecz jej twarz pozbawiona była szlachetnej delikatności, przez co wyglądała nieco młodziej. Na jej pulchnej twarzy czaił się nieśmiały, aczkolwiek nieco sceptyczny uśmiech. Kiedy Pani Hufflepuff poprowadziła ich na betonowe schody, Rowena stwierdziła, że jest dużo wyższa od rówieśniczki.
- Dziękujemy, nie będziemy się narzucać – powiedziała Ravenclaw, uśmiechając się przyjaźnie do córki właścicielki sierocińca. Helga odwzajemniła uśmiech. – Zostaniemy u was tak krótko, jak tylko się da.  
- I będziecie jechać przez takie błoto? – Zapytała ze zdziwieniem Anna, a wzrok jej błyszczących oczu padł na turban, którym była obwiązana głowa ciemnowłosej dziewczyny. – Gdybyście widzieli wioskę… U nas często tak leje. Będziecie musieli poczekać, aż woda opadnie. Nie wyjedziecie stąd, chyba że przez las. Zajmie wam to jakieś trzy dni, a nocą wilki podchodzą czasem aż pod same okna.
Uśmiechnęła się radośnie, jakby strugi deszczu zalewające wioskę oraz wilki wałęsające się pod drzwiami były czymś zupełnie normalnym. Zaprosiła Rowenę i Salazara do środka, a Helga poprowadziła ich do lichego salonu, podczas gdy jej matka udała się do sąsiadującej izby, aby przygotować coś do jedzenia.
- Dokąd zmierzacie? – Zapytała nieśmiało rudowłosa, dorzucając drewna do kominka.
- Podróżujemy na północ – odpowiedział wymijająco Slytherin.
Odwrócił wzrok na bok. Nagle w oczach mignęło mu coś, co spowodowało, że natychmiast spojrzał w na Helgę.
- Czy to jest… - Zaczął, wskazując palcem na cienki, jasnobrązowy patyk, przytwierdzony różową, bardzo już brudną i poszarpaną wstążką do skórzanego paska.
Przerwała mu pani Hufflepuff. Na drewnianej tacy niosła pięć pucharków pełnych bursztynowego płynu i każdemu wręczyła po jednym naczyniu. Salazar szybko policzył osoby w salonie i stwierdził, że Anna Hufflepuff nie zna się ani trochę na rachowaniu. Otworzył usta, nie mogąc zrozumieć, jak dorosła kobieta nie może umieć policzyć do czterech.
- Pani przyniosła zbyt wiele… - Odezwał się, ale znów mu coś przeszkodziło.
A mianowicie był to młodzieniec, mniej więcej w jego wieku. Wparował do salonu, jakby był u siebie, a Slytherin stwierdził, że wcale nie jest podobny do Helgi i jej matki. Odziany był również w o wiele wykwintniejsze, lepszej jakości szaty trochę przypominające ubrania Salazara, choć nie były aż tak bogato zdobione.
Pewnie to jakiś sierota, ale tak pięknie odziany, pomyślał czarodziej, lustrując go wzrokiem bystrych, zielonych oczu.
- Pani zabiera pod swój dach coraz starszych – odezwał się młodzieniec, siadając obok Helgi.
Wziął sobie kufel z piwem ze stolika i przyjrzał się uważnie najpierw Rowenie, potem Salazarowi, nawet nie próbując ukryć swego zainteresowania i rozbawienia ich widokiem, co nieco oburzyło sztywno trzymającego się Slytherina.
- A wy podróżujecie tak razem? – Zapytał, machając w dziwny sposób palcem, jakby wyliczał pomiędzy nowymi gośćmi. – Ksiądz by sobie pomyślał…
Urwał, znacząco zawieszając głos i zerknął na Helgę, z którą wymienił uśmiechy i porozumiewawcze spojrzenia, przypominając sobie chwile, kiedy to sieroty wyśpiewywały co rusz durną piosenkę, która z początku tak irytowała młodą Hufflepuff.
Rowena w milczeniu przyglądała się chłopcu, a w jej oczach pojawiły się przyjazne iskierki. Wyglądał na szczerego i otwartego człowieka, ani trochę nie przypominał złośliwego, często cynicznego i zmanierowanego Salazara. Pomyślała, że wygląda trochę jak jeden ze strażników, których widziała w domu Slytherinów. Miał krótko ostrzyżone, ciemnobrązowe włosy, zielone oczy i nieco za bardzo muskularne jak na tak młody wiek ramiona. Mogła uznać, że był nawet przystojny, choć w duchu to jej towarzysz robił na niej większe wrażenie i pociągał ją.
- Wybaczcie, że się nie przedstawiłem – odezwał się młodzieniec, kiedy wśród gości zapanowało nieco nerwowe milczenie. – Jestem Godryk Gryffindor.

~*~

No i się zaczyna prawdziwe opowiadanie. Pewnie sądziliście, że będzie to za jakieś dwadzieścia rozdziałów, ale nie. Muszę opisać ich całe życie, a kolejnej „Mody na sukces” nie chcę xD Och, i jak widać, pojawiła się w menu sonda. Wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna i oczywiście, uwzględnię ją przy podejmowaniu decyzji. Więc proszę o głosy xD

Ten rozdział dedykuję Jeanne & Savnay. Przepraszam, że tak naskoczyłam na ten spam, ale nie miałam pojęcia, że to Wasz blog! Ostatnio w ogóle jakaś taka jestem nerwowa. To pewnie przez nadmiar sprawdzianów xD 

26 komentarzy:

  1. PIERWSZA!Wreszcie!Lecę czytać!

    ~Nadine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i super! W końcu się poznali. Myślałam, że do tego nie dojdzie xD Czekam z niecierpliwością, co się dalej wydarzy!

      ~Nadine

      Usuń
    2. Ale chyba za szybko, co? xD

      Usuń
    3. Za szybko? Chyba za późno xD

      ~Nadine

      Usuń
    4. To co, miałam ich spiknąć zaraz w pierwszym odcinku? Albo może już w prologu? Ja taka przewidywalna nie jestem xD

      Usuń
    5. No wiem, no wiem… Być może to właśnie w Tobie lubię xDAle i tak uważam, że powinni się znać już od urodzenia! xD Wgl powinni się urodzić w jednym pomieszczeniu xD

      ~Nadine

      Usuń
    6. Najlepiej, żeby jedną matkę mieli xD

      Usuń
  2. I się spotkali…..kiedy Salazar powie o założeniu szkoły dla czarodziejów? Czekam na next.Pozdrawiam.

    ~Olka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, czekaj czekaj, jeszcze będzie sprzeczka mała xD

      Usuń
  3. Bystry ten Salazar, różdżkę zobaczył. Ale… żeby tak latać po domu z różdżką i różową wstążeczką? xD Pewnie zaraz się wszyscy dowiedzą, że są czarodziejami. A przynajmniej mam nadzieję. xD

    ~Lottie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata po domu, bo to teoretycznie jej chata. Jeśli mnie się po domu podoba chodzić ze skarpetkami na uszach, to chodzę xD

      Usuń
  4. Różowa wstążeczka…….. dobra hehe……. No i teraz się zacznie już nie moge się doczekać następnej notki xD

    ~wiki-pedia

    OdpowiedzUsuń
  5. Pepa 13??Co to ma byc? ^^I co to za zmienianie terminów ;((((Idę czytac ;p

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam się wyrobić, bo tyle konkursów mam w tym tygodniu… xD Ale postaram się w tą niedzielę normalnie napiszać xD

      Usuń
  6. Fajnie, fajnie. A co Helga miała na tej wstążce, hm?Ja też mam tyle sprawdzianów, że nie mogę wyrobić za zakrętach. Na przyszły tydzień zapowiedzieli nam już 3. ;D

    ~Gabika138

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, różdżka, sory ;D.

      ~Gabika138

      Usuń
    2. Moja wychowawczyni uprosiła panią od historii, żeby nam przesunęła z jutra na następny piątek spr. z historii z pierwszej wojny światowej xD Chociaż ja nie mam nic do tego, żebyśmy jutro pisali xD

      Usuń
  7. Nasłuchałaś się o swojej opowieściowi wiele dobrego? Jednak ty czujesz niedosyt? Masz dość kłamstw i niewyczerpujących ocen Twojego bloga? Na te wszystkie pytania odpowiedziałaś twierdząco? Zgłoś się do oceny już teraz. Reducto-oceny.blog.onet.pl czekają tylko na Ciebie! PS Jeśli czujesz powołanie i chcesz się sprawdzić jako oceniająca, wejdź w zakładkę nabór na reducto oceny i spróbuj swoich sił! Przepraszam za spam, ale takich informacji nie da się rozreklamować inaczej!

    ~S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz zacznie się prawdziwa historia ;P Jezu…ajie ten Salazar jest….? Nawet nie ma takiego słowa,które go dogłębnie opisze ! Wybacz,że dopiero teraz,ale mamy taki nawał sprawdzianów i katkówek,że płakać się chce.

    ~Clumsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to ja mam tyle, że aż się żyć nie chce xD

      Usuń
  9. cóż, moge tylko powiedzieć, ze nareszcie

    ~carmen37

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie męczące jest dodawanie notek tylko raz w tygodniu. Bo na scp jestem zmobilizowana, a tu nie xD

      Usuń
  10. Teraz się dopiero będzie ciekawie. P bardzo ciekawa nota.

    ~alice

    OdpowiedzUsuń