niedziela, 6 września 2009

6. Koszmarne zaręczyny

Szedł szybko ciemnym korytarzem, a jego kroki dudniły tak, ich echo wydawało się być równym marszem żołnierzy ruszających w bój. W oddali widział światełko. Ale nie umierał, wiedział to. Doszedł do końca tunelu i zobaczył uchylone drzwi. Pchnął je, ale nie wszedł od razu do środka, tylko zerknął przez szparę do komnaty, trzymając twarz przytuloną do drewnianej framugi. Znajdował się w dziwnym pomieszczeniu przypominającym kościół. Tak, to z pewnością był kościół. Było w nim pełno gości ubranych w odświętne stroje, pod ołtarzem stał ksiądz, a obok niego panna młoda. Miała na sobie złotą szatę, a na twarz przysłaniała jej długa, śnieżnobiała woalka. Głowa kobiety przyozdobiona była sznurami pereł i ogromnym, złotym diademem, który musiała dostać od matki na tę wspaniałą uroczystość. Godryk bezmyślnie podszedł do kobiety, tak, jak mu podpowiadał jakiś wewnętrzny głos i odsłonił welon.
- Pocałuj swoją żonę, ukochany – powiedziała Greta.
Była niebezpiecznie piękna i starsza, kusiła go swymi wdziękami, a on w momencie poczuł się jak dzieciak. Sparaliżował go strach, podczas gdy kobieta zarzuciła mu ręce na szyję i zbliżyła się do niego. Jej usta były już bardzo blisko. Twarz Godryka wykrzywił grymas przerażenia. Zawsze zachowywał zimną krew, kiedy polował, ale gdy zobaczył, że dzieli go z Gretą zaledwie centymetr…

Godryk obudził się z krzykiem i usiadł gwałtownie na łóżku. Oblany był potem, a cała pościel była mokra. Zupełnie tak, jakby przyśnił mu się koszmar o jakimś przegranym pojedynku z Czarnym Rycerzem. Ale nie, to było o wiele gorsze. Pierwszy raz poczuł tak straszliwą bezradność, że nawet teraz, kiedy już nie spał, ze wstydu piekły go policzki. Nie tak powinien zachować się prawdziwy mężczyzna.
Jego brat, z którym dzielił pokój, tarzał się ze śmiechu po łóżku, z którego po chwili spadł z głośnym hukiem na podłogę.
- Słucham twoich jęków już od kwadransa – wydyszał, kiedy już się uspokoił.
- Nie mogłeś mnie obudzić? – Zapytał z wyrzutem Godryk.
- Mogłem, ale to było takie zabawne… - Henryk podniósł się z podłogi i wdrapał się z powrotem na wypchany słomą materac.
- Ty szydzisz, a mnie śnił się koszmar o Grecie – mruknął starszy brat i przetarł pięściami oczy. – To najstraszniejszy koszmar, jaki kiedykolwiek miałem i jaki będę kiedykolwiek miał.
- Kiedy już pojmiesz ją za żonę, będzie cię nawiedzać nie tylko nocami, ale i każdego dnia do końca twego nędznego życia, bracie.
Henryk znów dostał ataku niekontrolowanego śmiechu. Godryk tylko pokręcił głową i wstał z łóżka. Nie mógł już zasnąć, był zbyt roztrzęsiony. Doskonale wiedział, że zaręczyny są już na dniach i nic nie mógł na to poradzić. Tak, jak rzekł mu Henryk: spędzi resztę życia u boku wiecznie narzekającej, irytującej kobiecie, którą będzie musiał zdradzać, lecz nie odejdzie, ponieważ na zawsze połączy ich święty węzeł małżeński. Nie widział już przed sobą żadnych perspektyw.

Kiedy zszedł na śniadanie, matka i ojciec byli już na nogach. Rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, choć gdy tylko usłyszeli kroki, natychmiast umilkli z nienaturalnymi uśmiechami zastygłymi na twarzach.
- Dobrze, że już wstałeś – pani Gryffindor wstała i zaczęła się krzątać przy kuchennych meblach, by podać synowi śniadanie. – Chcielibyśmy z tobą porozmawiać.
Godryk mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i zaczął jeść.
- Minęło już dość dużo czasu od tej sprawy – powiedziała Helena, zerkając co chwilę nerwowo na męża. – No wiesz, synu. Z Gretą. Ona uważa, że powinieneś uczynić jakieś kroki…
- Jakieś kroki? – Powtórzył niepewnie Godryk, podnosząc miedziany kufel wypełniony piwem do ust. – Czyli jakie?
- Powinieneś poprosić o jej rękę.
Godryk wciągnął połowę zawartości kufla nosem i zakrztusił się. Kaszlał przez kilka dobrych minut, ponieważ gorzkie piwo wciąż piekło go niemiłosiernie w gardle. Kiedy już się uspokoił, jego twarz była bardzo czerwona, nie tyle z wysiłku, który włożył w usunięcie całego płynu z płuc, co ze złości.
- C-co? – Wyjąkał. – Nigdy, przenigdy nie ożenię się z Gretą! Ja chcę być rycerzem… A ona cały czas chce, żebym brał ją ze sobą na polowania. Stanowczo odmawiam.
Skrzyżował ręce na piersiach, jak małe, uparte dziecko. Mina też nie świadczyła o jego dorosłości, jednak sam młodzieniec nie miał pojęcia, jak odwieść swoich rodziców od tego poronionego pomysłu. Jednak ich twarze nie świadczyły o tym, że syn przekonał ich do swoich racji. Patrzyli na niego z niekłamanym smutkiem. Nie chcieli unieszczęśliwiać Godryka, jednak nie mogli też złamać danego ojcu Grety słowa. I tak już odciągali mariaż zbyt długo.
- Ale już wszystko ustalone – odpowiedział Matt Gryffindor. – Pójdziesz dzisiaj do Grety i poprosisz ją o rękę. Jeśli chcesz być rycerzem, musisz brać pod uwagę przede wszystkim dobro innych. A jeśli nie zawrzecie tego małżeństwa, to będzie nasz koniec. Pius McCower ma znajomości, złoto…
Godryk westchnął. Pomyślał, że łapią go za słowa. I zmuszają do czegoś, co było niezgodne z Bożymi naukami. W tej chwili nie było ważne złoto ani wpływy swoich przyszłych teściów, ponieważ wiedział, że za ten luksus przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę, jaką było jego własne szczęście. Jednak dobrze znał swego ojca i wiedział, że nie zmieni on decyzji, choćby błagał o zlitowanie.
- Z tego wynikną same złe rzeczy – stwierdził, robiąc minę całkowicie przegranego. – Ale dobrze. Najwyżej pojadę na jakąś niebezpieczną wyprawę i zginę od łapy niedźwiedzia… Miejmy nadzieję, że nie dożyję ślubu.
Ojciec popatrzył na niego surowo i wyciągnął z kieszeni złoty pierścionek z dużym, czerwonym rubinem. Pierścień przewiązany był białą wstążką. Domyślał się, że Godryk żartował, choć doskonale go znał. Był jego nieodrodnym synem, który właśnie po nim odziedziczył charakter i zaciętość.
- Zostaliśmy zaproszeni na kolację u państwa McCower – rzekł. – Po deserze weźmiesz Gretę do ogrodu, powiesz jej coś miłego i oświadczysz się jej. To tylko romantyczna formalność, ponieważ jej ojciec od dawna traktuje cię jak swego zięcia.
- Mam nadzieję, że się nie zgodzi – mruknął.
Pan Gryffindor puścił mimo uszu tą uwagę i ciągnął dalej:
- To jest naprawdę ważne, więc nie zawiedź nas. Chyba że chcesz resztę życia spędzić bez honoru w tym starym, rozpadającym się dworku na utrzymaniu swych starzejących się rodziców.
Godryk westchnął. To był ostateczny argument, z którym nie mógł się już sprzeczać. I, choć wiedział, że ojciec bardzo przekoloryzował jego losy, odpowiedział zrezygnowanym tonem:
- Zrobię tak, jak sobie życzycie.

*

Do kolacji z McCowerami cała rodzina Gryffindorów przygotowała się bardzo starannie. Godryk cieszył się każdą chwilą swojego spokojnego i normalnego życia, bo już za niecałe trzy godziny zamienić się miało w piekło. Czekał na to spotkanie jak na ścięcie, zaczął się nawet zastanawiać, czy lepszym pomysłem nie byłaby ucieczka, jednak jego honor chyba by tego nie zniósł. Brzydził się wszystkim, co było przeciwieństwem cnoty, a tchórzostwem najbardziej.

Pani McCower powitała ich wylewnie, jakby rozmowa dotycząca Godryka i Grety wcale nie miała miejsca. Od tego zdarzenia minęło wszak już całkiem sporo czasu, jednak wszyscy doskonale wiedzieli, że państwo McCower są niesamowicie pamiętliwi. Pani domu posadziła młodego Gryffindora obok swojej córki i podała kolację. Godryk czuł się bardzo nieswojo. Czuł na sobie rozognione spojrzenie Grety oraz wzrok świdrujących oczu jej ojca, który oczekiwał, że jego przyszły zięć oświadczy się córce w tej chwili. Młodzieniec jednak za wszelką cenę chciał uniknąć spojrzenia przyszłej żony. Widział ją kątem oka. Ona też bardzo starannie przygotowała się do tej kolacji. Złote loki miała ułożone w wytworną fryzurę, wyszywana złotą nicią czerwona suknia przyciągała do jej właścicielki wzrok. Na szyi miała sznur pereł, który wciskał się łagodnie w rowek pełnych, choć jeszcze nie do końca rozkwitniętych, odsłoniętych bezwstydnie piersi. Ich właścicielka uśmiechała się promiennie, za wszelką cenę chcąc ściągnąć na siebie spojrzenie Godryka. Jednak ten nie zerknął na nią ani razu, kiedy niby przypadkiem musnęła swoją ręką jego dłoń.

Gdy pani McCower zabrała talerze po deserze i nalała dorosłym wina, a najmłodsi dostali mleka w szklanych kubeczkach, Godryk zerknął na swojego ojca. Ten dał mu znak spojrzeniem, żeby się nie ociągał i działał według planu. Wszyscy doskonale go znali i teraz wpatrywali się oczekująco w młodzieńca, który zgarbił się nienaturalnie pod ciężarem ich naglących spojrzeń.  
- Możesz na chwilę ze mną wyjść, Greto? – Zapytał młody Gryffindor, po raz pierwszy tego wieczora patrząc prosto w oczy swojej przymuszonej wybrance.
Ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ukazując rządek białych zębów. Nie odpowiedziała, tylko wyszła za Godrykiem na taras, cała drżąc z podniecenia. Ten poprowadził ją wzdłuż alejki.
- Pięknie wyglądasz – powiedział.
Greta zarumieniła się skromnie, jednak dobrze wiedziała, że podoba się mężczyzną. Uwielbiała, kiedy wodzili wzrokiem za jej młodym, choć kusząco poruszającym się ciałem. Często dla zabawy uwodziła ich, nie dbając o to, co mówią o niej mieszkańcy miasteczka oraz ksiądz. Miała jedynie twarz anioła, w duszy zaś była wyrafinowaną, dorosłą kobietą, która tylko czekała, aż biedny, przymuszony do małżeństwa Godryk wpadnie w jej sidła. Podobał się jej niesamowicie i taki miała kaprys, aby to właśnie on ją poślubił. Zawsze dostawała to, czego chciała. Wystarczył jej cichy szloch, aby ojciec uczynił wszystko, co w swej mocy, aby uchylić córce nieba.
- Dziękuję.
Godryk zatrzymał ją, wyciągnął z kieszeni pierścionek i uklęknął przed dziewczyną.
- Czy… czy zostaniesz moją żoną? – Zapytał.
Te słowa z trudem przeszły mu przez gardło i chyba nadal po części w nim tkwiły, bo czuł w przełyku wielką, twardą gulę. Nadal miał przed oczami scenę ze swojego snu i Gretę ubraną w złotą, wykwintną, całkowicie niemodną i groteskową szatę.  
- Oczywiście! – Zawołała, a kiedy Godryk wcisnął jej na palec złoty pierścionek, rzuciła mu się na szyję i wpiła się w jego usta z taką gwałtownością, że aż się przestraszył. Trzymał się sztywno i nienaturalnie do czasu, aż dziewczyna wypuściła go ze swych szczupłych, choć bez wątpienia silnych ramion.
Myślałem, że mój pierwszy pocałunek będzie inaczej wyglądać, pomyślał, kiedy wracał z Gretą, uwieszoną u jego ramienia do salonu. Wciąż był w ogromnym szoku. Stwierdził też, że te zaręczyny nie były takie złe w porównaniu do tego, co będzie się działo podczas ślubu i po nim. Był przekonany, że to dopiero początek koszmaru, który zamierzała zafundować mu narzeczona.
Stało się. Oto byli po słowie. Mimo że ślub dopiero był planowany przez podnieconą Gretę i jej surową matkę, zostali przed Bogiem przedstawieni już jako mąż i żona. Nie było ucieczki od tych silnych, zakończonych długimi paznokciami paluszków Grety, które trzymały Godryka mocno przy sobie.

Wszyscy bardzo się radowali, kiedy zobaczyli pierścionek na palcu Grety. Wszyscy oprócz Godryka. Uśmiechał się tylko sztucznie i udawał zadowolonego, choć wiedział, że zgromadzeni tu czarodzieje i czarownice są świadomi jego goryczy, która zalewała mu serce. Poczuł przemożną niechęć do swojej przyszłej żony. Nie była głupia, ale Godryk zraził się do niej jeszcze bardziej, choć tak naprawdę nigdy nie rzekła mu niczego bolesnego ani nie uczyniła nic, co mogłoby uczynić ją w jego oczach odpychającą. Była dla niego zbyt rozpieszczona i dumna. Nagle pomyślał o Heldze Hufflepuff. O wiele bardziej pragnął z nią się ożenić. Była spokojna, pokorna i grzeczna, tych wszystkich cech szukał w dziewczynie. A Greta ich nie miała. Nie wiedział, jak zdoła przeżyć z nią resztę życia.

- Ślub za dwa tygodnie – oświadczyła pani McCower. – Trzeba wiele przygotować.
Godryk nie zgadzał się z nią. Wolał, aby ślub był cichy i spokojny. Wstydził się swojej przyszłej żony oraz tego, z jaką pompą chciała urządzić ich wesele. Nie potrzebował rozgłosu. Ale wyglądało na to, że będzie zupełnie odwrotnie. Mimo że był mężczyzną, nikt nie liczył się z jego zdaniem, co niesamowicie go bolało i złościło, choć tak naprawdę do dorosłości jeszcze trochę mu brakowało. Był jeszcze młodzieńcem, za którego ojciec jeszcze przez jakiś czas będzie podejmował decyzje.

Kiedy przyszedł czas powrotu do domu, Godryk odetchnął z ulgą. Ale zanim jeszcze puścił dom McCowerów, musiał godnie pożegnać swoją narzeczoną, choć tak naprawdę nie chciał już na nią patrzeć. Zmusił się jedynie do nieznacznego pokłonu i mruknięcia:
- Do widzenia.
Ucałował dłoń Rachel McCower i już miał wyjść, ale Greta przytrzymała go za rękę i złożyła na jego policzku soczysty pocałunek. Kiedy szedł drogą obok swojego ojca, czuł, że skóra piecze go w tym miejscu, gdzie dotknęły go usta dziewczyny.
Jak się domyślał, przygotowania do ślubu szły pełną parą. Już następnego dnia przybył do dworku Gryffindorów krawiec, który własnoręcznie sporządził dla przyszłego pana młodego szatę ślubną z miękkiej, kremowej tkaniny.  Godryk czuł się naprawdę głupio, kiedy stał na drewnianym, okrągłym stołeczku, a mugol biegał dookoła niego, co chwilę odmierzając coś wąską, błyszczącą tasiemką. Igła biegała w jego dłoniach tak zwinnie, jakby starzec miał co najmniej dwadzieścia lat. Z początku to zjawisko bardzo Gryffindora zaabsorbowało, jednak stanie godzinami w jednej pozycji zaczęło go nużyć, a niestety nie było w komnacie nikogo, kto zabawiłby go rozmową. Wszyscy rzucili się w wir przygotowań, ponieważ wesele pierworodnego syna Gryffindorów było nie lada wydarzeniem.

        W tej samej chwili Greta wraz z matką wybierały materiał na swoje weselne szaty. Kupiec, którego zwerbował jej ojciec właśnie przywiózł całą masę materiałów, drogich kamieni, koronek i pereł, aby kobiety mogły stworzyć najpiękniejsze kreacje, jakie widział świat. To miał być dla młodziutkiej narzeczonej niezapomniany i najcudowniejszy dzień w życiu.
         - Tak się cieszę! Już myślałam, że ojciec będzie musiał go siłą ciągnąć do ołtarza, ale chłopak w końcu poszedł po rozum do głowy – zwróciła się do swej córki Rachel McCower.
         - Nie mógł mi się opierać wiecznie – powiedziała Greta, gładząc palcami delikatne perły, którymi bezwiednie się bawiła.
Krawiec upiął już większość materiałów na pannie McCower i właśnie podziwiał swoje dzieło, drapiąc się po brodzie. Kobiety całkowicie ignorowały jego osobę, pogrążone w pasjonującej rozmowie o zbliżającym się wielkimi krokami ślubie.
         - Pani wybaczy – odezwał się. – Ale jeśli miałbym czas do końca tego tygodnia, to szata byłaby bardziej dopracowana.
         - Ależ ona musi być dopracowana – pani McCower spojrzała na krawca z lodowatą obojętnością. – I musi ją pan skończyć na jutro.

~*~

Wybaczycie, że końcówka taka nijaka? I oto pierwszy tydzień szkoły się zakończył. Jutro już poniedziałek, dwie matematyki z samego rana… postaram się za tydzień coś lepiej napisać, bo dziś mam jeszcze mnóstwo nauki i nic więcej nie wyskrobię. Dedykacja dla Kicysławy :*

PS: Mam nadzieję, że szablon się podoba xD 

26 komentarzy:

  1. 1! muahah! xD

    ~kicysława

    OdpowiedzUsuń
  2. Godryk nie wie, że grzeczne dziewczynki wyszły z mody? xD Bidulek, z takim kimś się żenić... Jednak "twierdził też, że te zaręczyny nie były takie złe w porównaniu do tego, co będzie się działo podczas ślubu i po nim. " oraz "To najważniejsze wydarzenie w twoim życiu – odparła Helena. – Więc pieniądze się tu nie liczą.
    - Tak, to i jeszcze mój pogrzeb"- rozwaliły mnie, Gryffindor jest mistrzem ironii. ^^ Kurcze, bidulek z niego, ale mam nadzieję, że jakoś uda mu się z tego wywinąć, albo żeby na tym ślubie stało się coś strasznego itp, dzięki czemu Greta dostałaby zawału ;] Ale mam pobożne życzenia, względem przyszłej pary młodej ;D Ah, i nie chciałaby yć w skórze tego krawca....

    ~kicysława

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Godryk, jak i ja, nie idzie za stadem mody jak ten baran. Więc ma inne poglądy xD

      Usuń
  3. Herbata we wczesnym średniowieczu?
    No dobra, miałam się nie czepiać. ;P Ale to jest silniejsze ode mnie i przykro mi.
    Oj, biedny Godryczek. ;D Ale ja myślę, że on ucieknie z kościoła, kiedy będzie musiał powiedzieć sakramentalne "tak". Nie lubię tej Grety. Wydaje mi się, że jest słodką idiotką. Tak miało być, prawda?
    Z niecierpliwością czekam na nexta. Szkoda, że dopiero za tydzień... Uch, szkoła jest straszna. Mam nadzieję, że dożyję następnej niedzieli.

    P.S. Do widzenia się pisze osobno ;).

    ~Gabika138

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Word nie podkreślił, więc i ja nie poprawiłam. Oto uroki dysortografii xD Czemu wciąż nie możesz uwierzyć w wielkość czarodziejów? Przeciez i żyją dłużej, i sa mądrzejsi... a Ty cały czas ich do mugoli porównujesz. Przecież Matt Gryffindor by syna z mugolką nie swatał xD

      Usuń
  4. Ale grzeczne dziewczynki są zawsze modne ;P Ojjj...współczuje Godrykowi..tego czegoś ;P Ucieknie jej z przed ołtarza ?

    ~Clumsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś zgadła xD Ale nie mogę przecież zdradzić, co będzie za tydzień w notce xD

      Usuń
  5. LoL !!! Tym to mnie powaliłaś !!!! Może jak się pobiorą to Godryk wniesie o rozwód ??? xD xD chociaz mam nadzieję, że Greta zostanie starą panną =)

    ~W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się jej z Godrykiem nie uda, to Greta wstąpi do zakonu xD

      Usuń
  6. Fajny rozdział i ładny szablon.Więc Godryk się oświadczył(pod przymusem rodziców),jeśli dojdzie do ślubu to będzie się męczył przez całe życie......biedny.Czekam na next.Pozdrawiam.

    ~Olka

    OdpowiedzUsuń
  7. xD Helga musin jakoś pokochać Godryka ;P

    ~Clumsy

    OdpowiedzUsuń
  8. O_o a ja przypuszczałam,ze będzie z Helgą, pokomplikujesz wszystko ? ;P

    ~Clumsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym wszystko dała takie proste, to co to by była za opera mydlana? xDD

      Usuń
  9. Współuczuje Godrykowi. Nigdy nie zgodziłabym sie na coś takiego!

    ~carmen37

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było średniowiecze, tam Cię do zjedzenia pomyji by zmusil xD Zacofanie jednym słowem xD Nawet wśród czarodziejów tak bywało xD Dzięki takim małżeństwom z przymusu przetrwała linia magów do czasów HP. Bo jakby się z mugolami pożenili, to by sale szlamy chodził po świecie, i to jakby się trafiło szczęście xD

      Usuń
    2. No w sumie ;D

      Usuń
  10. Współczuje Gordykowi. Ale mam nadzieję, że do ślubu nie dojdzie! Niech on ucieknie do Helgi! Ucieka i nie wraca! O niech udaje, że zginął na polowaniu!
    Czekam na nowy rozdzialik.
    Pozdrawiam
    Domitilla
    [opowiesc-diabla.blog.onet.pl]

    Domitilla

    OdpowiedzUsuń
  11. no, nareszcie udało mi się przeczytać odcinek ;)
    jak zwykle fantastyczny. Ale Greta i Godryk? Współczuję mu... Chociaż ciekawa jestem czy oni wezmą ten ślub czy nie... Jeśli tak, to byłoby to...co najmniej dziwne. xD tak, wiem, mój komentarz nie ma jakiegoś specjalnego sensu, ale cóż... nie wiem co moge więcej napisać...
    czekam an kolejną notkę ;)
    mort.blog.onet.pl

    ~Clara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W średniowieczu właśnie tak brano śluby. Bez sensu było tam chyba wszystko xD Nawet to, że mężczyźni szli do zakonu, a i tak mieli po kilka dzieci w tajemnicy

      Usuń
  12. Godryk zabije siebie Helga z tego popelni samobójstwo a Grecie złamie się paznokieć^^

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń