Rozdział zawiera wątek erotyczny, treści
nieprzeznaczone dla dzieci, dlatego życzę miłego czytania xD
Znów rozpadał się deszcz, ale mieszkańców
sierocińca nie zaskoczyła ta nieoczekiwana zmiana pogody. Szaruga i uderzające
w szyby krople wielkości nie przeszkadzały trójce młodych czarodziejów w snuciu
planów na temat założenia szkoły magii. Siedzieli w pokoju Salazara i
rozmawiali na różne tematy, dzieląc się ze sobą tym, co widzieli. Tylko Helga
przyglądała się im z bezpiecznej odległości i biła się z myślami. Jeszcze nigdy
nie czuła się tak rozdarta. Kusiło ją, żeby poradzić się matki w sprawie tej
podróży, lecz nie zniosłaby grymasu drwiny na twarzy Salazara i grzecznego
uśmiechu Godryka, gdyby ci dwaj dowiedzieli się o jej niezdecydowaniu. Roweny zaś
jeszcze nie zdążyła poznać, choć młoda czarownica wydawała się być nieco
chłodna, zmanierowana i jednocześnie sympatyczna. Helga czuła, że tylko
Ravenclaw mogłaby zrozumieć jej rozterki. Z bliższej obserwacji wywnioskowała
także, że jest dobrze wychowana, miła, kulturalna… Ale wyraźnie nie przepadała
za Slytherinem. Do sierot, Gryffindora i Anny Hufflepuff odzywała się zawsze z
uśmiechem, swojego towarzysza traktowała zazwyczaj chłodno i wyniośle, bardzo
często też go przedrzeźniała, choć Helga nie potrafiła dostrzec, czy robiła to
dla żartu, czy może faktycznie go nie trawiła. Była osobą o dwóch twarzach. Młoda
Hufflepuff kilka razy chciała z nią szczerze porozmawiać, ale kiedy nareszcie
stawała przed dziewczyną i patrzyła w jej inteligentne, uważne, ciemne oczy,
nagle opuszczała ją odwaga. Nie potrafiła się przemóc, jednak stwierdziła, że w
końcu ta chwila będzie musiała nadejść.
Pewnego ranka, kiedy Rowena pomagała
pani Hufflepuff pozmywać po śniadaniu w całkowicie mugolski sposób, Helga
podeszła do niej i szturchnęła ją nieznacznie w ramię. Żołądek skręcał jej się
boleśnie, kiedy pytała:
- Możemy pomówić?
Rowena wyciągnęła z
kieszeni różdżkę, rozejrzała się dyskretnie dookoła i machnęła nią, a pęk
drewnianych, bardzo już wysłużonych łyżek, które trzymała w ręce, odleciał do wyszczerbionej
szuflady. Uśmiechnęła się przyjaźnie w odpowiedzi i skinęła głową, ponieważ
spostrzegła, jak bardzo jej rówieśniczka jest zdenerwowana.
Helga zaprowadziła ją do spiżarki i
usiadła na odwróconym do góry dnem drewnianym wiaderku, Rowena zaś oparła się plecami
o ścianę. W ogóle nie przypominała tej wyniosłej, obojętnej panny Ravenclaw o
majestatycznej postawie i lodowatym, surowym spojrzeniu. Teraz łagodny uśmiech
rozciągał jej wargi, dzięki czemu rysy twarzy nie były już tak ostre i sztywne,
biła od niej również pozytywna energia, przez co dziewczyna wyglądała na
przyjazną i spokojną. Od kiedy znaleźli się w sierocińcu, Salazar nigdy nie
mógł liczyć na tak ciepły i sympatyczny uśmiech Roweny.
- Przysłuchuję się wam już od kilku dni
– zaczęła niepewnie rudowłosa, wykręcając sobie drżące, pulchne paluszki. – Wy
podchodzicie do tego na poważnie.
Jej towarzyszka
uśmiechnęła się szeroko z widoczną ulgą. Nie pokazywała tego po sobie, ale
kiedy tylko dziewczyna poprosiła ją o chwilę rozmowy, gdzieś w okolicy żołądka
poczuła nieprzyjemne ukłucie niepewności, a przez głowę przemknęła jej myśl, że
być może Anna Hufflepuff nie chce dłużej gościć u siebie dwójki nieznajomych
dzieciaków, ale jest zbyt miła, aby ją o tym poinformować.
- Oczywiście – odparła. – Był to
niestety pomysł tego nieszczęśnika, Salazara, ale cóż. Po raz pierwszy, odkąd
go znam, zaproponował coś sensownego. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie
pomyśleć o innych, a przecież nie każde dziecko ma takie możliwości, jak my.
- Co jest między wami? – Spytała Helga,
nie zdając sobie sprawy z tego, jak Rowena się poczuła, kiedy to usłyszała. –
Wybacz, że pytam, ale… Nie lubisz go?
Czarnowłosa
zawahała się. Uśmiech spełzł z jej twarzy, ustępując miejsca zamyśleniu.
- Jego rodzice są bardzo bogaci, moja
mama była jego nauczycielką, dzięki temu się poznaliśmy – odpowiedziała po
chwili milczenia. Stwierdziła, że nie byłaby szczera w stosunku do dziewczyny,
która okazała im tyle serca, zatem postanowiła odsłonić rąbka tajemnicy
związanej z jej historią. - Salazar jest
bardzo rozpieszczony, zauważyłam, że wykorzystywał niektórych ludzi, więc się
do niego zraziłam. Ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak, nie mogę mu jednak
pobłażać, żeby znów nie stał się takim ważniakiem. Jeśli pobędzie trochę w
towarzystwie zwyczajnych, prostych ludzi, z czasem sam się taki stanie, a
czystość krwi przestanie mieć dla niego aż tak ogromne znaczenie, jestem tego
pewna.
Znów się
uśmiechnęła i puściła oczko do Helgi, która zachichotała cicho i zarumieniła
się. Pierwszy raz w towarzystwie Roweny, która onieśmielała ją swoją
wyniosłością, pięknem i pewnością siebie poczuła się tak swobodnie.
- Myślałam też nad tym, czy mam się z
wami zabrać – mruknęła. – Kiedy wyruszacie? Czy mam jeszcze czas na rozmówienie
się z matką?
Rowena zamyśliła
się. Nie chciała sama podejmować tak ważnej decyzji, jednak bardzo zależało jej
na tym, aby ich trzyosobową grupę zasiliła Helga. Może i nie była zbyt pewna
siebie, ale za to doskonale znała się na gotowaniu, była zaradna i przede
wszystkim samodzielna, poza tym Ravenclaw nie poznała w swoim siedemnastoletnim
życiu osoby, która miałaby tak dobry kontakt z dziećmi. Dlatego czarownica od
samego początku nie ukrywała, jak bardzo jej zależy na towarzystwie Helgi.
- Uzupełnimy zapasy i nie będziemy już
niepokoić twojej matki – odrzekła wymijająco, starając się utrzymać na twarzy
promienny uśmiech. – Ale rozumiesz… Jesteśmy grupą, sama nie mogę teraz
decydować o niczym. Jednak wszyscy uważamy, że gdybyś tu została, zmarnowałabyś
swoje zdolności.
Pulchna, nieśmiała
dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, a szeroki uśmiech ukryła za
gęstymi, rudymi falami, które przycisnęła do twarzy. Nigdy wcześniej nikt nie
powiedział jej takiego komplementu. Choć te słowa nie były czymś wielkim dla
Roweny, Helga jeszcze nigdy dotąd nie czuła się komuś tak potrzebna.
- Zatem jadę z wami – wyrwało się jej.
Czarownica nawet
nie przemyślała tej decyzji, ale w głębi serca czuła, że choć raz musiała
pomyśleć o sobie. Teraz widziała to bardzo wyraźnie. W sierocińcu zmarnuje
sobie życie. Przez całe życie obserwowała, jak dzieci, które wychowywała jej
matka rozwijają się pod jej czujnym okiem, choć z ogromnym żalem musiała często
zmuszać się do tego, aby ignorować przebłyski magicznych zdolności, które
pojawiały się u niektórych sierot. Od dawna już pragnęła się uczyć magii oraz
nauczać innych. Wiedziała, że to było jej przeznaczone, a Salazar Slytherin i
Rowena Ravenclaw zostali zesłani do jej domu przez Boga, który chciał wyrwać ją
z tej zacofanej, biednej wioski.
- Ale jak wybudujemy szkołę? – Zapytała,
a te słowa wydały się natychmiast absurdalne i głupie. – Przecież nie mamy
nawet siedemnastu lat, nie mamy złota, ludzi, którzy pomogliby nam w budowie…
Nawet magia nam w tym nie pomoże.
Jednak to pytanie
nie zbiło Roweny z tropu ani trochę.
- Gdybyś częściej się nam
przysłuchiwała, wiedziałabyś, że Salazar ma fundusze, a my wszyscy jesteśmy
czarodziejami – odpowiedziała radośnie Rowena, a jej twarz promieniała. – Wszystko
się ułoży, zobaczysz. Chodź, trzeba powiedzieć chłopcom, że jedziesz z nami.
Wzięła ją za rękę i
wyprowadziła ze spiżarki. Energia rozpierała ją tak, jak nigdy dotąd.
Ciemnowłosa czuła, że ich plan nareszcie zaczyna się realizować. Już widziała
oczami wyobraźni, jak wyruszają we czwórkę w kierunku Północy, gdzie miała
stanąć pierwsza w tym kraju szkoła magii. Aż sama skarciła się w duchu za tak
grzeszny optymizm.
Godryka i Salazara znalazły w
drewnianej szopie. Chłopcy nie pałali już do siebie nienawiścią, a czyny ich
ojców zapadły już dawno w niepamięć. Można było nawet podejrzewać, że między
młodymi czarodziejami zrodziło się coś na kształt przyjaźni. Gryffindor siedział
na ziemi pokrytej wydeptaną słomą i czyścił różdżką kopyta swojego konia, na
którym uciekł ze swego własnego ślubu, natomiast Slytherin grzebał za czymś w
swojej torbie, której wnętrze magicznie powiększył jeszcze przed wyjazdem.
Oboje odwrócili się jak na komendę, kiedy usłyszeli skrzypnięcie drewnianych,
nieheblowanych drzwi.
- Helga wyrusza z nami w podróż –
oznajmiła im z radosnym uśmiechem Rowena.
Godryk wydał z
siebie dziki, głośny okrzyk, unosząc nad głową zaciśnięte pięści w geście
zwycięstwa, Salazar natomiast wyprostował się z typowym dla siebie
półuśmieszkiem.
- Przyda się jeszcze jeden koń –
stwierdził.
*
Jeszcze tego samego dnia pojechał do
wioski, aby odkupić od jakiegoś zamożniejszego chłopa konia, na którym mogłaby
jechać Helga. Targu dobił ze starym hodowcą bydła, który miał więcej zwierząt
niż pieniędzy, a co za tym idzie, nie mógł wszystkich utrzymać, zatem oddał
brudnego, aczkolwiek zdrowego rumaka młodemu paniczowi niemal za darmo. Salazar
wrócił wieczorem, ciągnąc za sobą brązowego, parskającego radośnie konia. Kiedy
doprowadzili go do porządku i solidnie nakarmili, pani Hufflepuff obejrzała go
dokładnie, marszcząc lekko czoło. Już od jakiegoś czasu coś podejrzewała,
przecież tak młodzi i pełni energii ludzie nie powinni zamykać się na całe dnie
w izbie, jednak sądziła, że ich poroniony pomysł z założeniem szkoły magii to
jedynie chwilowa fanaberia spowodowana nudą i nadmiarem złota.
- Po co wam czwarty koń? – Spytała w
końcu. – Wyjeżdżacie? Myślałam, że jest wam u mnie dobrze. Macie dach nad
głową, całkiem wygodne łóżka, a ja chyba nie gotuję aż tak podle…
- Ależ nie, pani Hufflepuff, gotuje
pani bajecznie – wpadł jej w słowo Godryk, chwytając jej pulchną, spracowaną
dłoń i przytknął ją sobie prędko do warg. – Nie możemy jednak siedzieć pani na
głowie do śmierci, prawda?
Anna zacisnęła
mocno wargi, a na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie i niepokój. Myśl, że
znów mogła zostać tutaj sama z córką nie była jej wcale miła. Nie oczekiwała od
nich żadnej pomocy przy sierotach, ale zdążyła się już do nich bardzo
przywiązać, zwłaszcza do młodego Gryffindora, o którym zaczynała powoli myśleć
jak o swoim przyszłym zięciu. Cała trójka stała się dla niej tak bliska, niczym
rodzona córka.
- Oczywiście, oczywiście – mruknęła
ponuro, choć pochlebne słowa chłopca przyjemnie połechtały jej próżność. – Ale
jesteście wciąż tacy młodzi… Podróż w północne zakątki może być bardzo niebezpieczna.
Helga niespodziewanie
pociągnęła matkę za rękaw. Poczuła gwałtowny przypływ odwagi i wiedziała, że
jeśli teraz nie wyzna Annie prawdy, już nigdy się na to nie zdobędzie.
- Jadę z nimi – głos zadrżał jej w
pewnym momencie, ale ciągnęła dalej. - Chcą
stworzyć szkołę dla czarodziejów, a ja czuję, że muszę im pomóc. To jest moje
powołanie.
Anna kręciła się
przez chwilę niespokojnie w miejscu, błądząc wzrokiem po szarych ścianach
kuchni. Czuła na sobie badawcze spojrzenia całej czwórki oczekującej z nadzieją
na słowa aprobaty. Tego się właśnie najbardziej obawiała. Nie tylko utraci
trójkę zdolnych, miłych nastolatków, ale także i córkę. Już jakiś czas temu
zauważyła, że Helga bardzo się zmieniła pod ich wpływem, stała się bardziej
pewna siebie i świadoma swoich czarodziejskich mocy. Anna nie mogła jej
ograniczać, choć serce jej krwawiło na myśl, że może jej już nigdy nie ujrzeć.
- Pomagasz mi przy sierocińcu przez
wiele lat – westchnęła w końcu. – Byłabym nieuczciwa, gdybym nie pozwoliła ci
jechać.
Młoda Hufflepuff
rzuciła się matce na szyję, a w jej oczach błysnęły łzy. Ni to radości, ni
smutku… Przepełniały ją bardzo silne, skrajne emocje. Z jednej strony czuła, że
mogłaby skakać pod sam sufit z radości, że wraz z trójką rówieśników wyruszy w
pełną niebezpieczeństw podróż, aby na końcu tej emocjonującej drogi zacząć
spełniać swoje marzenia, a drugiej zaś najchętniej wtuliłaby się w ramiona
matki i płakała długo i boleśnie. Jeszcze nie była gotowa na rozłąkę z nią.
- Dziękuję – wykrztusiła w końcu z
twarzą czerwoną od łez i podniecenia. – Kiedy już się ustatkujemy, będę cię
odwiedzać tak często, jak to tylko będzie. Przecież będzie jakaś przerwa, powiedzmy… w lecie. Gdzieś ten czas będę
musiała spędzić.
Anna puściła córkę.
Wiedziała, że kiedyś czas rozstania nadejdzie, ale nie sądziła, że stanie się
to tak szybko. Łzy podeszły jej do oczu, więc odwróciła głowę, żeby ukryć je
przed córką. Zaczęła przygotowywać posiłek.
- Idźcie, a ja ugotuję coś do jedzenia
– poleciła młodym, a jej głos brzmiał tak, jakby miała katar.
Helga stwierdziła,
że matka chce zostać teraz sama, zatem szybko usunęła się jej z oczu, a za nią
chyłkiem wymknęła się pozostała trójka. Wszyscy czuli niesamowitą ulgę, gdyż
spodziewali się, że pani Hufflepuff będzie sprawiała największe problemy.
Jednak bardzo pozytywnie zaskoczyła ich swoją cierpliwością i mądrością. Chłopcy
uciekli jeszcze na chwilę do stajni, aby nacieszyć się swym nowym, rżącym
radośnie nabytkiem, Helga zaś zatrzymała na chwilę Rowenę.
- Moja mama się zgodziła – powiedziała
już nieco ciszej. – Jak było z twoją?
Bezpośrednie
pytanie dziewczyny po raz kolejny w pewien sposób zraniło Ravenclaw, jednak ta
nie dała tego po sobie poznać. Zawsze kryła się ze swoimi uczuciami, bardzo nie
chciała, aby ktoś litował się nad jej losem.
- Nic jej nie powiedziałam – odrzekła
całkowicie spokojnie. – Tak samo Salazar. Uciekliśmy.
Wspomnienie
Anastasii nadal było dla niej zbyt wyraźne i bolesne, by o tym swobodnie
rozmawiać, zatem tylko w skrócie opowiedziała Heldze o ich potajemnych
przygotowaniach, po czym uznała nagle, że bardzo chętnie pomoże Annie
Hufflepuff w nakrywaniu do stołu i pozostawiła swą rówieśnicę samą po środku
wąskiego, ciemnego korytarza.
*
Kiedy Rowena kładła się spać, wszystkie
wspomnienia i obawy powróciły. Wiedziała, że szczęście było zbyt wielkie i przenikliwe,
aby mogło trwać dłużej. Martwiła się, czy pan Slytherin nie wyrzuci jej matki z
domu. Przecież nie miała już kogo nauczać, chyba że rozkapryszoną, , głupią,
młodszą siostrę Salazara, która była jego całkowitym przeciwieństwem.
Przewracała się na
sienniku z boku na bok przez dobre pół godziny, aż w końcu wyskoczyła z łóżka,
odrzuciła ze złością koc i usiadła na drewnianym parapecie. Spojrzała w okno.
Przez stare, ale czyste szyby wpadało do środka srebrne światło księżyca, które
rozpraszało martwy, przygnębiający mrok nocy. Jednak dziewczyna nie mogła
dłużej tak siedzieć. Czuła, jak rozpiera ją zła energia, którą zapragnęła na
kimś wyładować, choć wiedziała, że takie zachowanie byłoby oznaką słabości,
dlatego wróciła posłusznie do łóżka z nadzieją, że może w końcu uda się jej
zasnąć.
Po kilkunastu minutach bezczynnego
leżenia przewróciła się na drugi bok, myśląc teraz nad tym, co wydarzyło się między
nią a Salazarem. Mimo że minęło już całkiem sporo czasu, ona wciąż
rozpamiętywała tę bliskość, delikatność dotyku młodego czarodzieja i nieopisaną
przyjemność, której doznała. Jak długo będzie jeszcze chować urazę do
Slytherina? Tak przecież nie mogło być wiecznie, coś należało z tym zrobić. Za
kilka dni mieli wyruszyć w podróż, która bardzo ich do siebie zbliży, być może
Rowena nie będzie miała możliwości porozmawiać na osobności z Małym Księciem?
Odrzuciła zatem wełniany, chropowaty
koc i wymknęła się ze swojego pokoju, uważając przy tym, żeby pod jej stopą nie
zaskrzypiała żadna z drewnianych, szorstkich desek. Sypialnia Slytherina
znajdowała się naprzeciwko małej izdebki, w której spała, ale dziewczyna i tak denerwowała
się okropnie, że może zobaczyć ją któraś z sierot idących do kuchni, aby napić
się wody.
Udało się jej
zamknąć za sobą bezgłośnie drzwi. W pokoju słychać było głębokie, rytmiczne
oddechy Salazara, który leżał z rozrzuconymi pod dziwnymi kontami kończynami;
usta miał lekko rozchylone. Choć w pomieszczeniu było bardzo ciemno, wzrok
Roweny już przywykł do mroku, a dziewczyna przysiadła na brzegu wąskiego łóżka
i spojrzała na młodzieńca. Kiedy tak spokojnie spał, a jego twarz nie
wykrzywiał żaden podły czy cyniczny grymas, był bardzo przystojny. Ravenclaw wyciągnęła
rękę i szturchnęła go delikatnie w ramię, a co Slytherin drgnął.
- Co? – Mruknął.
- Cicho – syknęła dziewczyna i zakryła
mu usta ręką. – Chciałam z tobą pomówić. Wiem, że to nie jest najlepsza pora,
ale… Nie mogłam zasnąć.
Salazar natychmiast
usiadł, trąc oczy. Nie mógł uwierzyć w ton głosu dziewczyny, który był cichy,
miły i przepraszający. Z zainteresowaniem czekał na dalszy bieg wydarzeń,
któremu postanowił mimo wszystko pomóc.
- Wybacz, że zachowywałam się tak
skandalicznie, nie zasługiwałeś ani w połowie na to, jak cię traktowałam –
dodała Rowena teraz już bardzo skruszona.
- Sam sobie byłem winny – odparł
chłopak. Zrobiło mu się żal Ravenclaw, dlatego wyciągnął rękę i uścisnął
delikatnie jej zimną, szczupłą dłoń. – Nie powinienem był tego robić… no wiesz…
- Wiem – wyszeptała Rowena, a w
okolicach jej intymnego, grzesznego miejsca poczuła natarczywe ciepło. – To nie
była twoja wina, przecież sama się zgodziłam. Nie wziąłeś mnie gwałtem,
chciałam tego. I… i teraz też chcę.
Zawahała się,
patrząc w zielone, wciąż nieco mętne i zaspane oczy młodzieńca. Kiedy
wypowiedziała to na głos, w jednej chwili uświadomiła sobie, jak bardzo pożąda
Salazara. Narastające w niej pragnienie stało się nie do zniesienia, czuła, że
jeśli Slytherin za chwilę nie ugasi, Rowena eksploduje. W sekundzie stanęła
przed nim nago, a chłopak przez chwilę nie wiedział, czy to dzieje się
naprawdę, czy tylko tak pięknym snem postanowił obdarować go tej nocy Bóg.
Poczuł, jak jego członek sztywnieje szybko, a napięcie, które narastało w nim
od ich pierwszej wspólnej nocy skumulowało się w tej jednej, niepozornej części
jego ciała. Równie szybko, jak Ravenclaw, zdarł z siebie koszulę nocną i porwał
młodą czarownicę w ramiona, która westchnęła z ulgą, kiedy tylko ich gorące
ciała się ze sobą zetknęły. Pragnęła, aby Salazar tym razem pokazał, gdzie jest
jej miejsce. Chłopak zrozumiał, czego od niego oczekiwała. Kiedy tylko
dziewczyna legła w jego łożu, przycisnął jej twarz do płaskiego siennika i
wszedł w nią szybko i gwałtownie. Jego członek ślizgał się w gorącym, mokrym,
ciasnym piecu, a soki mieszające się z resztką miesięcznej krwi dziewczyny i
kleistym płynem wyciekającym z członka chłopaka wydostawały się na zewnątrz,
zalewając uda Roweny i czystą, szorstką pościel. Ravenclaw szybciej, niż
ostatnio odczuła rozkosz, która z każdym mocnym pchnięciem Salazara narastała,
wyciskając z ogarniętych grzeszną żądzą nastolatków kolejne płyny. Slytherin
jedną ręką uciskał nabrzmiałą, jędrną pierś dziewczyny, a drugą wsunął pod jej
ciało, aby prędko odnaleźć sekretny, maleńki punkcik, który kilkakrotnie
potarł. Czarownica wydała z siebie serię jęków, które stłumiła płaska poduszka,
w którą wtulała twarz. To ostatecznie pobudziło Salazara, którego ruchy stały
się chaotyczne i nierównomierne, a mięśnie w jego członku zacisnęły się w
rozkosznym bólu i wnętrze Roweny zostało w sekundzie zalane gorącą, perłowo
białą cieczą.
Oboje opadli na
wąskie, niewygodne łóżko, dysząc ciężko i drżąc z nadmiaru emocji. Ich ciała
zroszone były obficie gorącym potem, a w powietrzu czuć jeszcze było aromat
pożądania. Dziewczyna leżała wciąż z twarzą wciśniętą w poduszkę, Salazar
natomiast, który szybciej wrócił do siebie, nie miał pojęcia, jak tym razem
zareaguje. Czy będzie na niego zła? A może ich romans w pewien sposób się
rozwinie i będzie mógł liczyć na jakieś uczucie z jej strony… Bardzo chciał z
nią porozmawiać, jednak czuł, że byłoby grzechem niszczyć tak wspaniały
nastrój. Przez myśl przemknęło mu, że to, co się między nimi wydarzyło, mogło zniszczyć
ich przyjaźń. Z jednej strony był ciekaw i bardzo chciał, aby taka sytuacja wydarzyła
się jeszcze kilka razy, choć obawiał się, że Rowena będzie miała doń jakieś niewypowiedziane
pretensje. Miał jej o tym powiedzieć? A może zataić swoją niepewność? Nieszczerość
jest wrogiem każdej przyjaźni.
~*~
Obiecałam, że napiszę w poniedziałek,
ale nie napisałam. Przepraszam. Cały tydzień w ogóle mnie przy komputerze nie
było, tyle mam nauki. Mam nadzieję, że się trochę zrehabilitowałam, bo ten
rozdział uważam za udany. Dedykacja dla Alicii
:*
Hahaha… Pierwsza? Cudowna notka, dziwię się Annie, że puściła Helgę, czekam na next. xD
OdpowiedzUsuń~Elizabeth Schmitt
Nie ma się co dziwić, jest jej chyba coś dłużna, to matka dom prowadzi, a nie matka i córka xD
Usuńw końcu jest tak ja powinno być. xD pogodzili się. xD jednym słowem, ciekawa notka. ;PP pzdr.
OdpowiedzUsuń~alice.
Tak! Pierwsza ciekawa notka! xD
UsuńPo pierwsze masz wspaniały, przepiękny, przecudowny szablon. Kurcze, a tematyka sama w sobie… bajka! I to jeszcze pisane świetnym stylem. Ja chcę 14, żeby przeczytać jak oni dojdą do tego, że to będzie tu, a nie tam, że to będzie Hogwart, a nie Ogwart itd. ;))Ps. W ogóle uszanowanie, bo bardzo szybko się czyta, a to znak, że naprawdę dobrze piszesz..the-sweetest/
OdpowiedzUsuń~Lanni
Dziękuję, ale chyba trochę przesadziłaś, szablon wydaje mi się ogromny xD
UsuńFajnie że matka jej nie zabroniła tylko się zgodziła na Helgi wyjazd.Czekam na next.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Olka
To poważna sprawa, a nie wakajce xD
UsuńFAJNIE !!!! Co tu dużo mówić….. A więc teraz wyruszą w wielki świat małych odkrywów. Następny odcinek już w przyszłą niedzielę xD
OdpowiedzUsuń~wiki-pedia
O.OI już mam tytuł do rozdziału 14. Wielki świat małych odkrywców xD xD Ja na serio mówię xD
UsuńAha….. No to fajnie xDDD
Usuń~wiki-pedia
No, nieźle. Parę błędów, ale głównie literówki.Miło, że się pogodzili. Mam nadzieję, że szybko wyjadą i będzie już właściwa akcja.Ja też mam strasznie dużo nauki ;|.
OdpowiedzUsuń~Gabika138
Tak, bo teraz tak sztucznie trochę wygląda, prawda? A ja lubię akcję, więc wtedy się będę starać xD
UsuńWitam! Chcesz zostać oceniającą i ze mną współpracować? Zapraszam na hogwarckie-oceny!
OdpowiedzUsuń~Tillie
No nareszcie!! Widzę ze się starzejesz ^^ zapominasz juz o pepie i jej potrzebach czytania. xD
OdpowiedzUsuń~Pepa
Etam. Zaraz się starzeję. Rzeczywiście, nie jestem już taka, jak byłam jeszcze… tydzień temu xD
UsuńCiekawe co będzie za 2 tygodnie ^^
OdpowiedzUsuń~Pepa
Będzie wielka jazda xD
OdpowiedzUsuńA jednak opuści matkę,myśłałam,że tego nie zrobi ;d no cóż myliłam się. Salazar i Rowena są już pogodzeni,jakoś wszystko układa się dobrze ;DA tak z innej beczki xDClumsy robi wielkie zmiany ! Zmieniła adres bloga : http://www.bloodyhope.blog.onet.pl oraz nick z Clumsy na Clairies. Jeśli chcesz wejdź i przeczytaj co tym razem chce od Ciebie xD Terazm tam mnie informuj ;*
OdpowiedzUsuń~Clairies
To co, miała z mamusią za rączkę z nimi iść? xD
UsuńMyślałam,że coś się stanie, np.wieśniacy z wioski dowiedzą się,że Anne jest czarownicą i spalą sierociniec,a ona wtedy pójdzie z nimi, ponieważ zostanie sama albo coś innego ;d Lepiej jak przestane myśleć ;d
Usuń~Clairies
To dobry pomysł, ale zostawię go na przyszłość xD
UsuńDobrym pomysłem jest to,że mam przestać myśleć czy spalenie Anny na stosie ?
Usuń~Clairies
Ciekawa jestem, z czego byście się abrdziej ucieszyli. Czy ze spalenia Roweny czy Helgi xD
UsuńO_o. ! Serdecznie zapraszam na nowe opowiadanie http://www.bloodyhope.blog.onet.pl Mam nadzieje,ze wejdziesz,przeczytasz moje wypociny oraz dasz mi jakieś rady lub krytykę. Z góry dziękuje
OdpowiedzUsuńclumsy_94@amorki.
Nigdy nie spotkałam czegoś takiego ^^ Jest super ^. Najlepiej to chyba odczułam ból nosa, którego nie było ;DI na co tyle przygotowania psychicznego? ^^Zostawiłam stosowny komentarz w zakładce „Informuję”[francuska-magia]
OdpowiedzUsuń~one.
No tak, bo ile jest blogów o Założycielach? Ja spotkałąm jeden. Na którym są tylko bohaterowie xD
UsuńNiedługo będzie konkurencja xDZobaczysz!!
OdpowiedzUsuń~Pepa
Serdecznie zapraszam na http://www.oceny-legilimens.blog.onet.pl gdyż tam pojawiła się twoja ocena. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Ew
Wpadłam tu przez przypadek, ale muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo mi się tu spodobało. Naprawdę świetnie piszesz. Oczywiście w najbliższym czasie wezmę się za przeczytanie poprzednich rozdziałów, ale teraz skupię się na tym. Pomysł z opowiadaniem o czwórce założycieli Hogwartu to świetny i oryginalny pomysł. Fajnie, że matka pozwoliła wyruszyć Heldze w podróż wraz z Salazarem i resztą. Ciekawie się zapowiada. Aha, w dodatku muszę dodać, że bardzo podoba mi się Twój szablon. ) Przyjemnie tu. Dodam Cię do linków, jeśli nie masz nic przeciwko. Pozdrawiam. [ sandra-duff ]
OdpowiedzUsuń~Sannie
Nie, nie mam xD Cóż, muszę przyznać, że właśnie dla tego wybrałam ten temat. Bo jest oryginalny xD
Usuń