niedziela, 8 listopada 2009

13. Nieszczerość jest wrogiem każdej przyjaźni

Rozdział zawiera wątek erotyczny, treści nieprzeznaczone dla dzieci, dlatego życzę miłego czytania xD

         Znów rozpadał się deszcz, ale mieszkańców sierocińca nie zaskoczyła ta nieoczekiwana zmiana pogody. Szaruga i uderzające w szyby krople wielkości nie przeszkadzały trójce młodych czarodziejów w snuciu planów na temat założenia szkoły magii. Siedzieli w pokoju Salazara i rozmawiali na różne tematy, dzieląc się ze sobą tym, co widzieli. Tylko Helga przyglądała się im z bezpiecznej odległości i biła się z myślami. Jeszcze nigdy nie czuła się tak rozdarta. Kusiło ją, żeby poradzić się matki w sprawie tej podróży, lecz nie zniosłaby grymasu drwiny na twarzy Salazara i grzecznego uśmiechu Godryka, gdyby ci dwaj dowiedzieli się o jej niezdecydowaniu. Roweny zaś jeszcze nie zdążyła poznać, choć młoda czarownica wydawała się być nieco chłodna, zmanierowana i jednocześnie sympatyczna. Helga czuła, że tylko Ravenclaw mogłaby zrozumieć jej rozterki. Z bliższej obserwacji wywnioskowała także, że jest dobrze wychowana, miła, kulturalna… Ale wyraźnie nie przepadała za Slytherinem. Do sierot, Gryffindora i Anny Hufflepuff odzywała się zawsze z uśmiechem, swojego towarzysza traktowała zazwyczaj chłodno i wyniośle, bardzo często też go przedrzeźniała, choć Helga nie potrafiła dostrzec, czy robiła to dla żartu, czy może faktycznie go nie trawiła. Była osobą o dwóch twarzach. Młoda Hufflepuff kilka razy chciała z nią szczerze porozmawiać, ale kiedy nareszcie stawała przed dziewczyną i patrzyła w jej inteligentne, uważne, ciemne oczy, nagle opuszczała ją odwaga. Nie potrafiła się przemóc, jednak stwierdziła, że w końcu ta chwila będzie musiała nadejść.

         Pewnego ranka, kiedy Rowena pomagała pani Hufflepuff pozmywać po śniadaniu w całkowicie mugolski sposób, Helga podeszła do niej i szturchnęła ją nieznacznie w ramię. Żołądek skręcał jej się boleśnie, kiedy pytała:
         - Możemy pomówić?
Rowena wyciągnęła z kieszeni różdżkę, rozejrzała się dyskretnie dookoła i machnęła nią, a pęk drewnianych, bardzo już wysłużonych łyżek, które trzymała w ręce, odleciał do wyszczerbionej szuflady. Uśmiechnęła się przyjaźnie w odpowiedzi i skinęła głową, ponieważ spostrzegła, jak bardzo jej rówieśniczka jest zdenerwowana.
         Helga zaprowadziła ją do spiżarki i usiadła na odwróconym do góry dnem drewnianym wiaderku, Rowena zaś oparła się plecami o ścianę. W ogóle nie przypominała tej wyniosłej, obojętnej panny Ravenclaw o majestatycznej postawie i lodowatym, surowym spojrzeniu. Teraz łagodny uśmiech rozciągał jej wargi, dzięki czemu rysy twarzy nie były już tak ostre i sztywne, biła od niej również pozytywna energia, przez co dziewczyna wyglądała na przyjazną i spokojną. Od kiedy znaleźli się w sierocińcu, Salazar nigdy nie mógł liczyć na tak ciepły i sympatyczny uśmiech Roweny.
         - Przysłuchuję się wam już od kilku dni – zaczęła niepewnie rudowłosa, wykręcając sobie drżące, pulchne paluszki. – Wy podchodzicie do tego na poważnie.
Jej towarzyszka uśmiechnęła się szeroko z widoczną ulgą. Nie pokazywała tego po sobie, ale kiedy tylko dziewczyna poprosiła ją o chwilę rozmowy, gdzieś w okolicy żołądka poczuła nieprzyjemne ukłucie niepewności, a przez głowę przemknęła jej myśl, że być może Anna Hufflepuff nie chce dłużej gościć u siebie dwójki nieznajomych dzieciaków, ale jest zbyt miła, aby ją o tym poinformować.
         - Oczywiście – odparła. – Był to niestety pomysł tego nieszczęśnika, Salazara, ale cóż. Po raz pierwszy, odkąd go znam, zaproponował coś sensownego. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie pomyśleć o innych, a przecież nie każde dziecko ma takie możliwości, jak my.
         - Co jest między wami? – Spytała Helga, nie zdając sobie sprawy z tego, jak Rowena się poczuła, kiedy to usłyszała. – Wybacz, że pytam, ale… Nie lubisz go?
Czarnowłosa zawahała się. Uśmiech spełzł z jej twarzy, ustępując miejsca zamyśleniu.
         - Jego rodzice są bardzo bogaci, moja mama była jego nauczycielką, dzięki temu się poznaliśmy – odpowiedziała po chwili milczenia. Stwierdziła, że nie byłaby szczera w stosunku do dziewczyny, która okazała im tyle serca, zatem postanowiła odsłonić rąbka tajemnicy związanej z jej historią. -  Salazar jest bardzo rozpieszczony, zauważyłam, że wykorzystywał niektórych ludzi, więc się do niego zraziłam. Ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak, nie mogę mu jednak pobłażać, żeby znów nie stał się takim ważniakiem. Jeśli pobędzie trochę w towarzystwie zwyczajnych, prostych ludzi, z czasem sam się taki stanie, a czystość krwi przestanie mieć dla niego aż tak ogromne znaczenie, jestem tego pewna.
Znów się uśmiechnęła i puściła oczko do Helgi, która zachichotała cicho i zarumieniła się. Pierwszy raz w towarzystwie Roweny, która onieśmielała ją swoją wyniosłością, pięknem i pewnością siebie poczuła się tak swobodnie.
         - Myślałam też nad tym, czy mam się z wami zabrać – mruknęła. – Kiedy wyruszacie? Czy mam jeszcze czas na rozmówienie się z matką? 
Rowena zamyśliła się. Nie chciała sama podejmować tak ważnej decyzji, jednak bardzo zależało jej na tym, aby ich trzyosobową grupę zasiliła Helga. Może i nie była zbyt pewna siebie, ale za to doskonale znała się na gotowaniu, była zaradna i przede wszystkim samodzielna, poza tym Ravenclaw nie poznała w swoim siedemnastoletnim życiu osoby, która miałaby tak dobry kontakt z dziećmi. Dlatego czarownica od samego początku nie ukrywała, jak bardzo jej zależy na towarzystwie Helgi.
         - Uzupełnimy zapasy i nie będziemy już niepokoić twojej matki – odrzekła wymijająco, starając się utrzymać na twarzy promienny uśmiech. – Ale rozumiesz… Jesteśmy grupą, sama nie mogę teraz decydować o niczym. Jednak wszyscy uważamy, że gdybyś tu została, zmarnowałabyś swoje zdolności.
Pulchna, nieśmiała dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej, a szeroki uśmiech ukryła za gęstymi, rudymi falami, które przycisnęła do twarzy. Nigdy wcześniej nikt nie powiedział jej takiego komplementu. Choć te słowa nie były czymś wielkim dla Roweny, Helga jeszcze nigdy dotąd nie czuła się komuś tak potrzebna.
         - Zatem jadę z wami – wyrwało się jej.
Czarownica nawet nie przemyślała tej decyzji, ale w głębi serca czuła, że choć raz musiała pomyśleć o sobie. Teraz widziała to bardzo wyraźnie. W sierocińcu zmarnuje sobie życie. Przez całe życie obserwowała, jak dzieci, które wychowywała jej matka rozwijają się pod jej czujnym okiem, choć z ogromnym żalem musiała często zmuszać się do tego, aby ignorować przebłyski magicznych zdolności, które pojawiały się u niektórych sierot. Od dawna już pragnęła się uczyć magii oraz nauczać innych. Wiedziała, że to było jej przeznaczone, a Salazar Slytherin i Rowena Ravenclaw zostali zesłani do jej domu przez Boga, który chciał wyrwać ją z tej zacofanej, biednej wioski.  
         - Ale jak wybudujemy szkołę? – Zapytała, a te słowa wydały się natychmiast absurdalne i głupie. – Przecież nie mamy nawet siedemnastu lat, nie mamy złota, ludzi, którzy pomogliby nam w budowie… Nawet magia nam w tym nie pomoże.
Jednak to pytanie nie zbiło Roweny z tropu ani trochę.
         - Gdybyś częściej się nam przysłuchiwała, wiedziałabyś, że Salazar ma fundusze, a my wszyscy jesteśmy czarodziejami – odpowiedziała radośnie Rowena, a jej twarz promieniała. – Wszystko się ułoży, zobaczysz. Chodź, trzeba powiedzieć chłopcom, że jedziesz z nami.
Wzięła ją za rękę i wyprowadziła ze spiżarki. Energia rozpierała ją tak, jak nigdy dotąd. Ciemnowłosa czuła, że ich plan nareszcie zaczyna się realizować. Już widziała oczami wyobraźni, jak wyruszają we czwórkę w kierunku Północy, gdzie miała stanąć pierwsza w tym kraju szkoła magii. Aż sama skarciła się w duchu za tak grzeszny optymizm.
         Godryka i Salazara znalazły w drewnianej szopie. Chłopcy nie pałali już do siebie nienawiścią, a czyny ich ojców zapadły już dawno w niepamięć. Można było nawet podejrzewać, że między młodymi czarodziejami zrodziło się coś na kształt przyjaźni. Gryffindor siedział na ziemi pokrytej wydeptaną słomą i czyścił różdżką kopyta swojego konia, na którym uciekł ze swego własnego ślubu, natomiast Slytherin grzebał za czymś w swojej torbie, której wnętrze magicznie powiększył jeszcze przed wyjazdem. Oboje odwrócili się jak na komendę, kiedy usłyszeli skrzypnięcie drewnianych, nieheblowanych drzwi.  
         - Helga wyrusza z nami w podróż – oznajmiła im z radosnym uśmiechem Rowena.
Godryk wydał z siebie dziki, głośny okrzyk, unosząc nad głową zaciśnięte pięści w geście zwycięstwa, Salazar natomiast wyprostował się z typowym dla siebie półuśmieszkiem.
         - Przyda się jeszcze jeden koń – stwierdził.

*

         Jeszcze tego samego dnia pojechał do wioski, aby odkupić od jakiegoś zamożniejszego chłopa konia, na którym mogłaby jechać Helga. Targu dobił ze starym hodowcą bydła, który miał więcej zwierząt niż pieniędzy, a co za tym idzie, nie mógł wszystkich utrzymać, zatem oddał brudnego, aczkolwiek zdrowego rumaka młodemu paniczowi niemal za darmo. Salazar wrócił wieczorem, ciągnąc za sobą brązowego, parskającego radośnie konia. Kiedy doprowadzili go do porządku i solidnie nakarmili, pani Hufflepuff obejrzała go dokładnie, marszcząc lekko czoło. Już od jakiegoś czasu coś podejrzewała, przecież tak młodzi i pełni energii ludzie nie powinni zamykać się na całe dnie w izbie, jednak sądziła, że ich poroniony pomysł z założeniem szkoły magii to jedynie chwilowa fanaberia spowodowana nudą i nadmiarem złota.
         - Po co wam czwarty koń? – Spytała w końcu. – Wyjeżdżacie? Myślałam, że jest wam u mnie dobrze. Macie dach nad głową, całkiem wygodne łóżka, a ja chyba nie gotuję aż tak podle…
         - Ależ nie, pani Hufflepuff, gotuje pani bajecznie – wpadł jej w słowo Godryk, chwytając jej pulchną, spracowaną dłoń i przytknął ją sobie prędko do warg. – Nie możemy jednak siedzieć pani na głowie do śmierci, prawda?
Anna zacisnęła mocno wargi, a na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie i niepokój. Myśl, że znów mogła zostać tutaj sama z córką nie była jej wcale miła. Nie oczekiwała od nich żadnej pomocy przy sierotach, ale zdążyła się już do nich bardzo przywiązać, zwłaszcza do młodego Gryffindora, o którym zaczynała powoli myśleć jak o swoim przyszłym zięciu. Cała trójka stała się dla niej tak bliska, niczym rodzona córka.
         - Oczywiście, oczywiście – mruknęła ponuro, choć pochlebne słowa chłopca przyjemnie połechtały jej próżność. – Ale jesteście wciąż tacy młodzi… Podróż w północne zakątki może być bardzo niebezpieczna.
Helga niespodziewanie pociągnęła matkę za rękaw. Poczuła gwałtowny przypływ odwagi i wiedziała, że jeśli teraz nie wyzna Annie prawdy, już nigdy się na to nie zdobędzie.
         - Jadę z nimi – głos zadrżał jej w pewnym momencie, ale ciągnęła dalej. -  Chcą stworzyć szkołę dla czarodziejów, a ja czuję, że muszę im pomóc. To jest moje powołanie.
Anna kręciła się przez chwilę niespokojnie w miejscu, błądząc wzrokiem po szarych ścianach kuchni. Czuła na sobie badawcze spojrzenia całej czwórki oczekującej z nadzieją na słowa aprobaty. Tego się właśnie najbardziej obawiała. Nie tylko utraci trójkę zdolnych, miłych nastolatków, ale także i córkę. Już jakiś czas temu zauważyła, że Helga bardzo się zmieniła pod ich wpływem, stała się bardziej pewna siebie i świadoma swoich czarodziejskich mocy. Anna nie mogła jej ograniczać, choć serce jej krwawiło na myśl, że może jej już nigdy nie ujrzeć.
         - Pomagasz mi przy sierocińcu przez wiele lat – westchnęła w końcu. – Byłabym nieuczciwa, gdybym nie pozwoliła ci jechać.
Młoda Hufflepuff rzuciła się matce na szyję, a w jej oczach błysnęły łzy. Ni to radości, ni smutku… Przepełniały ją bardzo silne, skrajne emocje. Z jednej strony czuła, że mogłaby skakać pod sam sufit z radości, że wraz z trójką rówieśników wyruszy w pełną niebezpieczeństw podróż, aby na końcu tej emocjonującej drogi zacząć spełniać swoje marzenia, a drugiej zaś najchętniej wtuliłaby się w ramiona matki i płakała długo i boleśnie. Jeszcze nie była gotowa na rozłąkę z nią.
         - Dziękuję – wykrztusiła w końcu z twarzą czerwoną od łez i podniecenia. – Kiedy już się ustatkujemy, będę cię odwiedzać tak często, jak to tylko będzie. Przecież będzie jakaś przerwa,  powiedzmy… w lecie. Gdzieś ten czas będę musiała spędzić.
Anna puściła córkę. Wiedziała, że kiedyś czas rozstania nadejdzie, ale nie sądziła, że stanie się to tak szybko. Łzy podeszły jej do oczu, więc odwróciła głowę, żeby ukryć je przed córką. Zaczęła przygotowywać posiłek.
         - Idźcie, a ja ugotuję coś do jedzenia – poleciła młodym, a jej głos brzmiał tak, jakby miała katar.
Helga stwierdziła, że matka chce zostać teraz sama, zatem szybko usunęła się jej z oczu, a za nią chyłkiem wymknęła się pozostała trójka. Wszyscy czuli niesamowitą ulgę, gdyż spodziewali się, że pani Hufflepuff będzie sprawiała największe problemy. Jednak bardzo pozytywnie zaskoczyła ich swoją cierpliwością i mądrością. Chłopcy uciekli jeszcze na chwilę do stajni, aby nacieszyć się swym nowym, rżącym radośnie nabytkiem, Helga zaś zatrzymała na chwilę Rowenę.
         - Moja mama się zgodziła – powiedziała już nieco ciszej. – Jak było z twoją?
Bezpośrednie pytanie dziewczyny po raz kolejny w pewien sposób zraniło Ravenclaw, jednak ta nie dała tego po sobie poznać. Zawsze kryła się ze swoimi uczuciami, bardzo nie chciała, aby ktoś litował się nad jej losem.
         - Nic jej nie powiedziałam – odrzekła całkowicie spokojnie. – Tak samo Salazar. Uciekliśmy.
Wspomnienie Anastasii nadal było dla niej zbyt wyraźne i bolesne, by o tym swobodnie rozmawiać, zatem tylko w skrócie opowiedziała Heldze o ich potajemnych przygotowaniach, po czym uznała nagle, że bardzo chętnie pomoże Annie Hufflepuff w nakrywaniu do stołu i pozostawiła swą rówieśnicę samą po środku wąskiego, ciemnego korytarza.

*

         Kiedy Rowena kładła się spać, wszystkie wspomnienia i obawy powróciły. Wiedziała, że szczęście było zbyt wielkie i przenikliwe, aby mogło trwać dłużej. Martwiła się, czy pan Slytherin nie wyrzuci jej matki z domu. Przecież nie miała już kogo nauczać, chyba że rozkapryszoną, , głupią, młodszą siostrę Salazara, która była jego całkowitym przeciwieństwem.
Przewracała się na sienniku z boku na bok przez dobre pół godziny, aż w końcu wyskoczyła z łóżka, odrzuciła ze złością koc i usiadła na drewnianym parapecie. Spojrzała w okno. Przez stare, ale czyste szyby wpadało do środka srebrne światło księżyca, które rozpraszało martwy, przygnębiający mrok nocy. Jednak dziewczyna nie mogła dłużej tak siedzieć. Czuła, jak rozpiera ją zła energia, którą zapragnęła na kimś wyładować, choć wiedziała, że takie zachowanie byłoby oznaką słabości, dlatego wróciła posłusznie do łóżka z nadzieją, że może w końcu uda się jej zasnąć.
         Po kilkunastu minutach bezczynnego leżenia przewróciła się na drugi bok, myśląc teraz nad tym, co wydarzyło się między nią a Salazarem. Mimo że minęło już całkiem sporo czasu, ona wciąż rozpamiętywała tę bliskość, delikatność dotyku młodego czarodzieja i nieopisaną przyjemność, której doznała. Jak długo będzie jeszcze chować urazę do Slytherina? Tak przecież nie mogło być wiecznie, coś należało z tym zrobić. Za kilka dni mieli wyruszyć w podróż, która bardzo ich do siebie zbliży, być może Rowena nie będzie miała możliwości porozmawiać na osobności z Małym Księciem?
         Odrzuciła zatem wełniany, chropowaty koc i wymknęła się ze swojego pokoju, uważając przy tym, żeby pod jej stopą nie zaskrzypiała żadna z drewnianych, szorstkich desek. Sypialnia Slytherina znajdowała się naprzeciwko małej izdebki, w której spała, ale dziewczyna i tak denerwowała się okropnie, że może zobaczyć ją któraś z sierot idących do kuchni, aby napić się wody.
Udało się jej zamknąć za sobą bezgłośnie drzwi. W pokoju słychać było głębokie, rytmiczne oddechy Salazara, który leżał z rozrzuconymi pod dziwnymi kontami kończynami; usta miał lekko rozchylone. Choć w pomieszczeniu było bardzo ciemno, wzrok Roweny już przywykł do mroku, a dziewczyna przysiadła na brzegu wąskiego łóżka i spojrzała na młodzieńca. Kiedy tak spokojnie spał, a jego twarz nie wykrzywiał żaden podły czy cyniczny grymas, był bardzo przystojny. Ravenclaw wyciągnęła rękę i szturchnęła go delikatnie w ramię, a co Slytherin drgnął.
         - Co? – Mruknął.
         - Cicho – syknęła dziewczyna i zakryła mu usta ręką. – Chciałam z tobą pomówić. Wiem, że to nie jest najlepsza pora, ale… Nie mogłam zasnąć.
Salazar natychmiast usiadł, trąc oczy. Nie mógł uwierzyć w ton głosu dziewczyny, który był cichy, miły i przepraszający. Z zainteresowaniem czekał na dalszy bieg wydarzeń, któremu postanowił mimo wszystko pomóc.
         - Wybacz, że zachowywałam się tak skandalicznie, nie zasługiwałeś ani w połowie na to, jak cię traktowałam – dodała Rowena teraz już bardzo skruszona.
         - Sam sobie byłem winny – odparł chłopak. Zrobiło mu się żal Ravenclaw, dlatego wyciągnął rękę i uścisnął delikatnie jej zimną, szczupłą dłoń. – Nie powinienem był tego robić… no wiesz…
         - Wiem – wyszeptała Rowena, a w okolicach jej intymnego, grzesznego miejsca poczuła natarczywe ciepło. – To nie była twoja wina, przecież sama się zgodziłam. Nie wziąłeś mnie gwałtem, chciałam tego. I… i teraz też chcę.  
Zawahała się, patrząc w zielone, wciąż nieco mętne i zaspane oczy młodzieńca. Kiedy wypowiedziała to na głos, w jednej chwili uświadomiła sobie, jak bardzo pożąda Salazara. Narastające w niej pragnienie stało się nie do zniesienia, czuła, że jeśli Slytherin za chwilę nie ugasi, Rowena eksploduje. W sekundzie stanęła przed nim nago, a chłopak przez chwilę nie wiedział, czy to dzieje się naprawdę, czy tylko tak pięknym snem postanowił obdarować go tej nocy Bóg. Poczuł, jak jego członek sztywnieje szybko, a napięcie, które narastało w nim od ich pierwszej wspólnej nocy skumulowało się w tej jednej, niepozornej części jego ciała. Równie szybko, jak Ravenclaw, zdarł z siebie koszulę nocną i porwał młodą czarownicę w ramiona, która westchnęła z ulgą, kiedy tylko ich gorące ciała się ze sobą zetknęły. Pragnęła, aby Salazar tym razem pokazał, gdzie jest jej miejsce. Chłopak zrozumiał, czego od niego oczekiwała. Kiedy tylko dziewczyna legła w jego łożu, przycisnął jej twarz do płaskiego siennika i wszedł w nią szybko i gwałtownie. Jego członek ślizgał się w gorącym, mokrym, ciasnym piecu, a soki mieszające się z resztką miesięcznej krwi dziewczyny i kleistym płynem wyciekającym z członka chłopaka wydostawały się na zewnątrz, zalewając uda Roweny i czystą, szorstką pościel. Ravenclaw szybciej, niż ostatnio odczuła rozkosz, która z każdym mocnym pchnięciem Salazara narastała, wyciskając z ogarniętych grzeszną żądzą nastolatków kolejne płyny. Slytherin jedną ręką uciskał nabrzmiałą, jędrną pierś dziewczyny, a drugą wsunął pod jej ciało, aby prędko odnaleźć sekretny, maleńki punkcik, który kilkakrotnie potarł. Czarownica wydała z siebie serię jęków, które stłumiła płaska poduszka, w którą wtulała twarz. To ostatecznie pobudziło Salazara, którego ruchy stały się chaotyczne i nierównomierne, a mięśnie w jego członku zacisnęły się w rozkosznym bólu i wnętrze Roweny zostało w sekundzie zalane gorącą, perłowo białą cieczą.
Oboje opadli na wąskie, niewygodne łóżko, dysząc ciężko i drżąc z nadmiaru emocji. Ich ciała zroszone były obficie gorącym potem, a w powietrzu czuć jeszcze było aromat pożądania. Dziewczyna leżała wciąż z twarzą wciśniętą w poduszkę, Salazar natomiast, który szybciej wrócił do siebie, nie miał pojęcia, jak tym razem zareaguje. Czy będzie na niego zła? A może ich romans w pewien sposób się rozwinie i będzie mógł liczyć na jakieś uczucie z jej strony… Bardzo chciał z nią porozmawiać, jednak czuł, że byłoby grzechem niszczyć tak wspaniały nastrój. Przez myśl przemknęło mu, że to, co się między nimi wydarzyło, mogło zniszczyć ich przyjaźń. Z jednej strony był ciekaw i bardzo chciał, aby taka sytuacja wydarzyła się jeszcze kilka razy, choć obawiał się, że Rowena będzie miała doń jakieś niewypowiedziane pretensje. Miał jej o tym powiedzieć? A może zataić swoją niepewność? Nieszczerość jest wrogiem każdej przyjaźni.

~*~


         Obiecałam, że napiszę w poniedziałek, ale nie napisałam. Przepraszam. Cały tydzień w ogóle mnie przy komputerze nie było, tyle mam nauki. Mam nadzieję, że się trochę zrehabilitowałam, bo ten rozdział uważam za udany. Dedykacja dla Alicii :* 

31 komentarzy:

  1. Hahaha… Pierwsza? Cudowna notka, dziwię się Annie, że puściła Helgę, czekam na next. xD

    ~Elizabeth Schmitt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co dziwić, jest jej chyba coś dłużna, to matka dom prowadzi, a nie matka i córka xD

      Usuń
  2. w końcu jest tak ja powinno być. xD pogodzili się. xD jednym słowem, ciekawa notka. ;PP pzdr.

    ~alice.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze masz wspaniały, przepiękny, przecudowny szablon. Kurcze, a tematyka sama w sobie… bajka! I to jeszcze pisane świetnym stylem. Ja chcę 14, żeby przeczytać jak oni dojdą do tego, że to będzie tu, a nie tam, że to będzie Hogwart, a nie Ogwart itd. ;))Ps. W ogóle uszanowanie, bo bardzo szybko się czyta, a to znak, że naprawdę dobrze piszesz..the-sweetest/

    ~Lanni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale chyba trochę przesadziłaś, szablon wydaje mi się ogromny xD

      Usuń
  4. Fajnie że matka jej nie zabroniła tylko się zgodziła na Helgi wyjazd.Czekam na next.Pozdrawiam.

    ~Olka

    OdpowiedzUsuń
  5. FAJNIE !!!! Co tu dużo mówić….. A więc teraz wyruszą w wielki świat małych odkrywów. Następny odcinek już w przyszłą niedzielę xD

    ~wiki-pedia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.OI już mam tytuł do rozdziału 14. Wielki świat małych odkrywców xD xD Ja na serio mówię xD

      Usuń
    2. Aha….. No to fajnie xDDD

      ~wiki-pedia

      Usuń
  6. No, nieźle. Parę błędów, ale głównie literówki.Miło, że się pogodzili. Mam nadzieję, że szybko wyjadą i będzie już właściwa akcja.Ja też mam strasznie dużo nauki ;|.

    ~Gabika138

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo teraz tak sztucznie trochę wygląda, prawda? A ja lubię akcję, więc wtedy się będę starać xD

      Usuń
  7. Witam! Chcesz zostać oceniającą i ze mną współpracować? Zapraszam na hogwarckie-oceny!

    ~Tillie

    OdpowiedzUsuń
  8. No nareszcie!! Widzę ze się starzejesz ^^ zapominasz juz o pepie i jej potrzebach czytania. xD

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Etam. Zaraz się starzeję. Rzeczywiście, nie jestem już taka, jak byłam jeszcze… tydzień temu xD

      Usuń
  9. Ciekawe co będzie za 2 tygodnie ^^

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
  10. A jednak opuści matkę,myśłałam,że tego nie zrobi ;d no cóż myliłam się. Salazar i Rowena są już pogodzeni,jakoś wszystko układa się dobrze ;DA tak z innej beczki xDClumsy robi wielkie zmiany ! Zmieniła adres bloga : http://www.bloodyhope.blog.onet.pl oraz nick z Clumsy na Clairies. Jeśli chcesz wejdź i przeczytaj co tym razem chce od Ciebie xD Terazm tam mnie informuj ;*

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co, miała z mamusią za rączkę z nimi iść? xD

      Usuń
    2. Myślałam,że coś się stanie, np.wieśniacy z wioski dowiedzą się,że Anne jest czarownicą i spalą sierociniec,a ona wtedy pójdzie z nimi, ponieważ zostanie sama albo coś innego ;d Lepiej jak przestane myśleć ;d

      ~Clairies

      Usuń
    3. To dobry pomysł, ale zostawię go na przyszłość xD

      Usuń
    4. Dobrym pomysłem jest to,że mam przestać myśleć czy spalenie Anny na stosie ?

      ~Clairies

      Usuń
    5. Ciekawa jestem, z czego byście się abrdziej ucieszyli. Czy ze spalenia Roweny czy Helgi xD

      Usuń
  11. O_o. ! Serdecznie zapraszam na nowe opowiadanie http://www.bloodyhope.blog.onet.pl Mam nadzieje,ze wejdziesz,przeczytasz moje wypociny oraz dasz mi jakieś rady lub krytykę. Z góry dziękuje

    clumsy_94@amorki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie spotkałam czegoś takiego ^^ Jest super ^. Najlepiej to chyba odczułam ból nosa, którego nie było ;DI na co tyle przygotowania psychicznego? ^^Zostawiłam stosowny komentarz w zakładce „Informuję”[francuska-magia]

    ~one.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bo ile jest blogów o Założycielach? Ja spotkałąm jeden. Na którym są tylko bohaterowie xD

      Usuń
  13. Niedługo będzie konkurencja xDZobaczysz!!

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
  14. Serdecznie zapraszam na http://www.oceny-legilimens.blog.onet.pl gdyż tam pojawiła się twoja ocena. Pozdrawiam

    ~Ew

    OdpowiedzUsuń
  15. Wpadłam tu przez przypadek, ale muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo mi się tu spodobało. Naprawdę świetnie piszesz. Oczywiście w najbliższym czasie wezmę się za przeczytanie poprzednich rozdziałów, ale teraz skupię się na tym. Pomysł z opowiadaniem o czwórce założycieli Hogwartu to świetny i oryginalny pomysł. Fajnie, że matka pozwoliła wyruszyć Heldze w podróż wraz z Salazarem i resztą. Ciekawie się zapowiada. Aha, w dodatku muszę dodać, że bardzo podoba mi się Twój szablon. ) Przyjemnie tu. Dodam Cię do linków, jeśli nie masz nic przeciwko. Pozdrawiam. [ sandra-duff ]

    ~Sannie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie mam xD Cóż, muszę przyznać, że właśnie dla tego wybrałam ten temat. Bo jest oryginalny xD

      Usuń