Poranek
wydał się Rowenie jeszcze zimniejszy, niż przypuszczała. Mimo magicznej powłoki
otaczającej niewielkie pole dookoła ognika, oddechy całej piątki zamieniały się
w parę wodną, a uszy Godryka stały się jeszcze bardziej czerwone niż zwykle.
Ravenclaw wstała niesamowicie obolała. Na początku nie mogła nawet poruszyć
głową, która bardzo jej ciążyła; dziewczyna czuła się jeszcze bardziej
zmęczona, niż przed położeniem się spać. Ręce miała skostniałe z zimna, a twarz
sztywną od siarczystego mrozu.
Lambert
był jedyną osobą z całej piątki, która nie narzekała na temperaturę. Pochylił
się nad tym, co pozostało z ogniska i zaczął szturchać swoją różdżką zimne,
ciemnoszare kawałeczki drewna. Kiedy się wyprostował, ogień już żarłocznie
trawił spopielałe szczątki, na co Godryk pokiwał z uznaniem głową.
-
Niezła sztuczka – pochwalił go.
- Idealnie.
Jak przystało na wieśniaka – mruknął Salazar, patrząc z pogardą na blondyna, a
ich spojrzenia spotkały się. Oczy Slytherina płonęły jeszcze potężniejszym
żarem niż ogień pochłaniający stare drewno.
- Dokąd
teraz się udasz? – Zapytała Helga, która jako jedyna nie zwróciła uwagi na
złośliwy komentarz Salazara.
Lambert odwrócił
wzrok, żeby na nią spojrzeć. Choć jego twarz wciąż była lekko skrzywiona, wargi
rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, kiedy odpowiadał:
-
Muszę załatwić jeszcze kilka spraw, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się
spotkamy.
Godryk natychmiast
potwierdził jego słowa, a dziewczęta pokiwały ochoczo głowami, na co Salazar
zazgrzytał zębami ze złości, usiłując zachować kamienną twarz. Miał nadzieję,
że to było pierwsze i ostatnie spotkanie z wielkim i potężnym Pogromcą Wilków,
który niespodziewanie odebrał mu nie tylko tron, ale i uznanie Roweny. Choć
Slytherin był święcie przekonany, że perfekcyjnie maskuje swoje odczucia,
Lambert doskonale wiedział, że ciemnowłosy arystokrata nie był do niego przyjacielsko
nastawiony. Nigdy dotąd nie uratował nikomu życia, ale nie spodziewał się tak
rażącej niewdzięczności. Wyglądało na to, że Salazar wolałby zginąć, niż
przyjąć pomoc od osoby, którą zainteresuje się Rowena Ravenclaw, która i jemu
nie była obojętna.
Urocza istotka, myślał, przyglądając się jej spod drzewa.
Dziewczyna wiązała
właśnie koce, aby później załadować je na czarnego konia. Była nie tylko
piękną, młodą, zaradną kobietą, ale musiała mieć także ujmujące wnętrze. Ich
spojrzenia kilkakrotnie się spotkały, jednak Hughes traktował ją z pewną
rezerwą, gdyż domyślał się, że coś musiało ją łączyć ze Slytherinem. Słyszał,
jak nocą młodzieniec szeptał coś do jej ucha.
Lambert
nie należał do grupy osób, którzy „obserwują”. Wolał działać, wykorzystać życie
do granic możliwości, przez co często zapominał też o Bogu. Nie posiadał ducha
obecnych czasów. Teraz jednak wolał popatrzeć na poczynania młodych,
niedoświadczonych nastolatków. Sądził, że i oni pochodzą z zupełnie innego
świata. Cała czwórka miała swoje plany i nadzieje… Może i były one nieco
naiwne, ale Pogromca Wilków widział w nich oświeconego ducha. Byli do siebie
bardzo podobni, choć każdy posiadał coś, co czyniło go wyjątkowym. Salazar Slytherin
musiał być synem bogatego, znaczącego w świecie czarodziejów i mugoli człowieka,
to nie budziło żadnych wątpliwości. Z całą pewnością wychowały go piękne,
wykształcone kobiety, rozpieszczając do granic możliwości. Gryffindor był
wesołkiem, jakby uciekł jakimś wędrownym cyrkowcom, jednak jego dobre maniery i
sposób wysławiania mówiły zupełnie coś innego. Helga wydawała się spokojna i
bardzo nieśmiała, jak wiejska, uczynna dziewczyna, która została wychowana
przez zamknięte w klasztorze zakonnice. Natomiast Rowena… Ona była dla Lamberta
zagadką. Jej szaty były zniszczone i stare, jednak sposób mówienia, zachowanie
i niezbyt zręczne skrywanie wrodzonej elegancji upodabniały ją do księżniczki.
Swoimi manierami i klasą dorównywała Salazarowi. Być może dlatego Młody Książę
tak zaciekle zabiegał o jej względy.
Godryk,
który do tej chwili siedział przy ognisku i w całkowitym skupieniu polerował
rubiny przy rękojeści swego wspaniałego miecza, zagadnął Lamberta:
-
Skąd właściwie pochodzisz?
Hughes wzdrygnął
się nieznacznie, wyrwany z zamyślenia.
-
Dwanaście mil stąd jest niewielka wioska – odparł. – Tam mieszkam.
- Więc
co tu robisz? - Wtrącił się nagle do rozmowy Salazar, który przez cały poranek
zajęty był nierobieniem niczego. – Przecież te wilki to tylko zwyczajne dzikie
bestie pozbawione magicznej mocy. Są problemem mugoli. Martwisz się tym?
Lambert zaśmiał się,
a jego jasne oczy rozbłysły w blasku lodowato jasnego słońca.
- Brak
magicznej mocy nie powstrzymał ich od ataku na ciebie – odrzekł uprzejmie, a
policzki Slytherina pociemniały. – Mieszkam w wysokiej wieży, więc po części
masz rację, problem wilków mnie nie dotyczy. Ale nasz ojciec popadł w długi, a
moi starsi bracia zupełnie stracili głowę. Powiedzmy, że chciałem wybić te
wilki, aby pokazać im, że każdy może zachować się szlachetnie. Poza tym mam nadzieję,
że uda mi się mi się sprzedać te skóry.
Helga
i Rowena gdzieś zniknęły. Mężczyźni natomiast siedzieli przy tlącym się
ognisku, każdy pogrążony we własnych myślach. Godryk skończył polerować swój
imponujący miecz, po czym przytwierdził go pieczołowicie do szerokiego,
skórzanego pasa i wstał, mrucząc coś, że idzie rozprostować kości. Zostali
tylko Salazar i Lambert. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem; w końcu Hughes przywołał
na twarz swobodny, szczery uśmiech i zapytał znienacka:
- Kim
jest dla ciebie Rowena?
Salazar zawahał się
przez chwilę.
-
Przyjaźnimy się.
- To
dobrze.
Lambert uśmiechnął
się jeszcze szerzej, a jego sztywno napięte ramiona rozluźniły się. Poczuł
ulgę, kiedy usłyszał słowa arystokraty, choć jego postawa mówiła zupełnie coś
innego. Oboje siedzieli tak i nie odzywali się do siebie, a atmosfera z minuty
na minutę robiła się coraz cięższa.
W
pewnej chwili uwagę obu chłopców przyciągnęły dochodzące z oddali radosne
rozmowy. Chwilę później zza drzew wyszli Godryk, Helga i Rowena. Na gałęziach
poskładali martwe ciała wilków i teraz ciągnęli je po śniegu do obozowiska. Ich
twarze były zaróżowione od mrozu, a wargi popękane, ale usta rozciągały się w
szerokich uśmiechach.
- Oto
twoje trofeum – powiedział z uśmiechem Gryffindor, dysząc ciężko.
- Pomożemy
ci je patroszyć, jeśli chcesz – dodała Rowena i otarła grubą rękawicą spocone
czoło.
- Nie
trzeba, zrobi to służba w zamku mojego ojca – odparł Lambert. – Jesteście
wszyscy zaproszeni na kolację, kiedy już dojedziemy.
Godryk, Helga i
Rowena chórem potwierdzili swoje przybycie, natomiast Salazar słowem się nie
odezwał, tylko zabrał się za pakowanie swoich rzeczy. Stare przyzwyczajenia
wróciły – młodzieniec poczuł ulgę na myśl o ciepłej kolacji, wygodnym łóżku i
służbie wykonującej każdy jego rozkaz. Czuł się jednak rozdarty, ponieważ
wiedział, że to będzie kolejna rzecz, którą będzie zawdzięczał swemu rywalowi.
Wszystko
było już gotowe, ognisko zostało zgaszone, a ślady obozowania zatarte, więc nie
było co zwlekać z odjazdem. Cała piątka wyprowadziła konie z lasu, ale tylko
czwórka gawędziła wesoło, ciesząc się ładną, zimową pogodą i swoim
towarzystwem. Niewielkie problemy zaczęły się dopiero późnym popołudniem, kiedy
z nieba zaczęły spadać duże, białe płatki śniegu, skutecznie pogarszając
widoczność. Konie raz czy dwa utknęły w ogromnych zaspach, ale młodzi
czarownicy co jakiś czas oczyszczali sobie drogę za pomocą czarów. Mimo że
wioska znajdowała się zaledwie kilkanaście mil od lasu, w którym koczowali,
podróż zajęła im kilka godzin. Było już bardzo ciemno, księżyc skrywał się
nieśmiało chmurami, tylko od czasu do czasu raczył pokazać wędrowcom swe
srebrne oblicze. Pierwszą osobą, którą znudziła ta monotonna podróż był
oczywiście Salazar, lecz towarzystwo wytrwałych, śmiałych młodzieńców
skutecznie zmotywowało go do ukrycia negatywnych emocji. Nie mógł pogodzić się
z myślą, że Gryffindor i Hughes mogliby uznać go za słabego wędrowca.
Po
pewnym czasie w oddali pojawił się zarys jakiejś wielkiej budowli, na widok
której twarz Lamberta rozpromieniła się trochę.
-
Mieszkamy na uboczu, nie jesteśmy tu zbyt lubiani – wyjaśnił. – Nasza rodzina
od lat jest uznawana za dziwną, choć sądzę, że boją się nazywać nas
czarownikami.
Zaśmiał się drwiąco
i ponaglił konia, który pognał niedawno odśnieżoną drogą prosto w stronę zamku.
Czwórka wymieniła zaniepokojone spojrzenia, ale Lambert był zbyt blisko, żeby
mogli jakoś zareagować na jego słowa. Dopiero teraz, kiedy znaleźli się w pogrążonej
w mroku wiosce, ich serca wypełniła trwoga. Być może osoby mieszkające w tym
zamku faktycznie nie byli zbyt gościnni…
Państwo Hughes posiadali ogromne tereny
otaczające wybudowaną na samym środku wieżę, w której mieszkali, a posiadłość
chroniona była nie tylko przez grube, stare mury, ale i przez silne zaklęcia.
Kiedy Lambert przykładał różdżkę do bramy, cała czwórka spostrzegła, jak
potężny podmuch energii przemknął od kamiennych wieżyczek prosto w czarne,
skryte za chmurami niebo. Kiedy wrota rozwarły się, konie pognały w kierunku
gmachu, a tętent ich tłumiła gruba warstwa śniegu. Jasne włosy Pogromcy Wilków
wyraźnie odcinały się na tle ciemnych murów, kiedy machał różdżką, aby otworzyć
wysokie, drewniane drzwi.
Weszli
po krętych, szerokich schodach na pierwsze piętro, które okazało się salonem. Zimne,
wilgotne ściany pokrywały szare, zielone i oliwkowe gobeliny z ruchomymi postaciami.
Wnętrze komnaty było surowe i wydawałoby się lochem, gdyby nie huczący w
kominku ogień, rzucający pomarańczową poświatę na kamienną, nagą podłogę. Choć
Lambert opowiadał, że pochodzi ze szlachetnego, starego rodu, wieża, w której
mieszkała jego rodzina była uboga i przygnębiająca. Salazar poczuł się
oszukany, kiedy stąpał ostrożnie po brzydkiej podłodze i rozglądał się dookoła
w poszukiwaniu chociażby jednego drogocennego przedmiotu potwierdzającego słowa
Lamberta.
Pierwszą rzeczą
rzucającą się w oczy był wysoki fotelu z pięknymi, rzeźbionymi podłokietnikami.
Wyglądał tak, jakby ktoś wiele lat temu umieścił go przed kominkiem i ani razu
go już nie przestawiał. Siedział w nim staruszek. Za młodu musiał mieć tak
jasne, puszyste włosy jak Lambert, teraz jednak przypominały one biały puch
opadający falami na zgarbione plecy. Na obu mętnych, niebieskich oczach miał
bielmo. Musiał być ślepy, nie był jednak tak stary, jak myśleli przybysze. Szczęka
zadrgała mu impulsywnie, gdy usłyszał kroki.
- Kto
tu jest? – Zapytał. – Jane, to ty?
- To
ja, ojcze – przemówił Pogromca Wilków, a jego głos stał się nagle głębszy i
jakby bardziej godny.
Ktoś się pojawił.
Z sąsiedniego
pokoju skrywanego za długim, ciemnoszarym gobelinem nadszedł mężczyzna, dużo
starszy od Hughesa, choć bardzo do niego podobny. Był tego samego wzrostu, miał
tak samo smukłą, ostro zarysowaną twarz i takie same szare, zimne oczy. Jego
wzrok spoczął po kolei na twarzach przybyłych.
- Kogo
tu sprowadziłeś? – Zapytał z nieukrywaną pogardą w głosie, której nie
powstydziłby się sam Salazar. – Czy może uratowali ci skórę, kiedy umykałeś
przed wilkami?
Zachichotał pod
nosem, rozbawiony własnym dowcipem. Całą czwórkę ogarnęło najszczersze
oburzenie, nawet Slytherin skrzywił się na jadowite brzmienie głosu mężczyzny,
ale Lambert nawet nie mrugnął. Był przyzwyczajony do złośliwości, którymi
raczyli go jego starsi bracia, naśmiewając się z jego kobiecej postawy i
miłości do nauki.
-
Zejdź do holu i sam zobacz – polecił mu.
Jego starszy brat
uśmiechnął się złośliwie i natychmiast ruszył w stronę drzwi, łopocząc swą
długą, błękitną peleryną, choć przez jego twarz przebiegł ledwo dostrzegalny
cień niepewności, który zauważyła tylko Rowena.
- To
prawda? – Zapytał stary. – Zabiłeś wilki grasujące w sąsiedniej wiosce?
- Z
pomocą walecznego Godryka Gryffindora i szlachetnego Salazara Slytherina, ojcze
– odparł najmłodszy syn, wykonując teatralne gesty ramionami.
Na twarzy starca
pojawił się cień uśmiechu, jakby rozpoznał jedno z wymienionych przez syna
nazwisk, dzięki czemu jego surowa, woskowa, poorana zmarszczkami twarz
złagodniała i nabrała poczciwego wyrazu.
-
Chłopcze – wychrypiał, rozglądając się dookoła, choć wszystko, co widział, to
pomarańczowe plamy w miejscu, gdzie płonął ogień. – Matt Gryffindor…
- To
mój ojciec – dokończył za niego Godryk.
Stary odetchną
głęboko, jakby pogrążył się we wspomnieniach.
-
Matt lubił pojedynki – rzekł w końcu, a jego głos stał się miękki i spokojny. –
Ćwiczył się u mnie. Był moim najlepszym uczniem.
Godryk wymienił
szybkie spojrzenia z Salazarem i Lambertem, po czym mruknął coś
niezrozumiałego. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć staremu Hughesowi, którego
najwyraźniej wzruszyło wspomnienie młodzieńca, którego szkolił za swych
najlepszych lat życia. Choć wszyscy zamilkli, obawa opuściła serca
nowoprzybyłych.
Powrócił
brat Lamberta. Na jego twarzy rozkwitł grymas złości, gdy wycedził przez
zaciśnięte zęby:
- Ty…
ty mały bękarcie, wybiłeś te wszystkie wilki…
Zazgrzytał zębami
ze złości, ale jego twarz pozostała niewzruszona. Jego spojrzenie biegało od
twarzy najmłodszego Hughesa do zamglonych oczu ojca i z powrotem, kiedy
zawołał:
-
Matko!
Ani razu nie
zerknął na młodych wędrowców, którzy tłoczyli się w cieniu pod ścianą. Nie
minęła minuta, a na korytarzu rozległy się przyspieszone, energiczne kroki. Grube
drzwi otworzyły się, a w pokoju pojawiła się kobieta. Mimo sędziwego wieku była
bardzo piękna, a jej wyniosłego, chłodnego oblicza nie znaczyła ani jedna
zmarszczka. Miała jasnobrązowe, upięte w elegancki kok włosy, ciemnoszafirowe
oczy okolone krótkimi, jasnymi rzęsami i rzadkie, wąskie brwi, co upodabniało
ją do surowej królowej śniegu. Ubrana była w pomarańczową, bogato zdobioną
żółtym haftem suknię, która podkreślała jej smukłą, sztywno wyprostowaną
sylwetkę, a ona sama poruszała się z wdziękiem, jakby stąpała po chmurach.
- Co
tu się dzieje? – Zapytała swym głębokim, melancholijnym głosem. - Kim
jesteście?
Czwórka młodych
czarowników popatrzyła po sobie. Siła i pewność siebie, z którą Jane Hughes
wkroczyła do komnaty skrępowało nawet najśmielszego z całej grupy Godryka.
Młodzieniec stał jak słup soli i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
Rowena jako pierwsza odzyskała głos.
-
Spotkaliśmy Lamberta podczas naszej podróży – wyjaśniła uprzejmie. – Widzieliśmy,
jak walczył z wilkami.
- A
później ugościli mnie w swoim obozowisku – dodał Hughes. – Dlatego z miłą
chęcią chciałbym się im odwdzięczyć za ich dobroć.
Czwórka
zauważyła, że istotnie ta rodzina jest dosyć dziwaczna. Rzucała się w oczy nie
tylko ta przepaść w relacjach między domownikami, ale i podejrzanie sztywne
zachowanie. Okazało się, że Lambert okazał się najbardziej normalnym
mieszkańcem przygnębiającej wieży. Często dowcipkował i był skory do rozmów na
przeróżne tematy, natomiast pan Hughes był opryskliwy i zdawał się pałać
nienawiścią do wszystkiego i wszystkich. Helga i Rowena, które jako kobiety
miały w sobie najwięcej empatii, domyślały się, że ta nieustająca zgryzota
musiała zostać spowodowana ślepotą i uciążliwą starością. Ravenclaw wyobrażała
sobie, jakie udręki musiał znosić ojciec Lamberta, który przez całe swoje życia
był potężnym czarownikiem, szkolił równie utalentowanych i szlachetnych
młodzieńców, lecz wraz z wiekiem nadeszły problemy ze zdrowiem, przez co musiał
porzucić aktywny tryb życia i zasiąść w fotelu przed kominkiem. Natomiast Jane
Hughes, matka Lamberta, okazała się chłodną, milczącą i chyba najbardziej
wyniosłą osobą w tym domu. Uprzejmie zwracała się zarówno do męża, jak i do
gości, a najmłodszego syna darzyła szczególnym uczuciem. Godryk spostrzegł cień
delikatnego, pobłażliwego uśmiechu, który rozciągał jej wargi za każdym razem,
kiedy Pogromca Wilków przemawiał.
Podczas
kolacji do rozmowy z gośćmi dołączył się tylko Lambert i jego rodzicielka.
Dziwni i wyniośli bracia kategorycznie odmówili zjedzenia wspólnego posiłku z
przybyszami, pan domu natomiast spożył wieczorny posiłek samotnie w swoim
fotelu, z którego zdawał się nie ruszać bez wyraźnej potrzeby.
- Nie
będziemy zajmować zbyt dużo czasu – powiedział Godryk, patrząc znacząco na
najstarszego z mieszkańców wieży. – Rano wyruszamy w dalszą drogę.
Gryffindor czuł się
tu najpewniej z całej czwórki. Jego cechą była niesamowita otwartość, czym
niejednokrotnie zjednał sobie nawet najbardziej bezkompromisowe osobistości,
nie miał także żadnych problemów z przystosowaniem się do nowego środowiska. Zawdzięczał
swój charakter zarówno wychowaniu, jak i pochodzeniu – jego rodzina od pokoleń
uważana była za jedną z najbardziej przyjaznych i gościnnych.
Jane dała
znać skrzatowi domowemu, aby sprzątnął ze stołu, po czym poleciła najmłodszemu
synowi, aby pokazał przyjaciołom ich pokoje. Widać było, że goście bardzo
rzadko odwiedzali tę wieżę, co musiało w pewnym sensie przeszkadzać gospodyni.
Rowena szybko poznała, że kobieta tylko udawała dumną i nieustępliwą. Pod maską
surowej, wyniosłej królowej śniegu skrywała się delikatna i wrażliwa kobieta
tęskniąca do towarzystwa i rozrywek.
Reszta
komnat wyglądała niemal identycznie jak pokój, w którym przesiadywał pan
Hughes. Ściany były zimne i wilgotne, a nagie podłogi wyglądały tak, jakby nikt
nie zamiatał ich od lat. W małych, ciemnych okienkach znajdowały się drewniane
story, przez które zimny wiatr przedostawał się na wąską, okrągłą klatkę
schodową i hulał po całym budynku. Idąc po schodach, Lambert mówił, aby czwórka
nie zraziła się do jego ojca i braci, ponieważ brak złota i czarodziejskich
rodzin bardzo zmienił jego rodzinę, która jeszcze kilkanaście lat wstecz była
zupełnie inna.
Między
Roweną a Helgą panowało milczenie, kiedy przygotowywały się do snu. Choć w
kominku płonął ogień, komnata była zakurzona i ponura. Gdy Hufflepuff dotknęła
szorstkiej poduszki, aż wzdrygnęła się z zimna, a jej ciało przeszył dreszcz na
myśl o spędzeniu w tym twardym, lodowatym łóżku całej nocy. Do swojej
towarzyski odezwała się dopiero wtedy, gdy zgasiły pochodnie, a w pokoju
zapanowała ciemność.
- Rodzina
Lamberta nieco mnie przeraża – zaczęła niepewnie. – Jakby coś ukrywali, a
goście w domu mogli przez przypadek odkryć ich sekret.
- My
możemy budzić w nich taki sam lęk, jak oni w nas – mruknęła Rowena, wiercąc się
zaciekle w swoim łóżku. Choć ostatnio sypiali w bardzo niewygodnych miejscach,
twarda pościel drapała delikatną skórę dziewczyny. – Od dawna nie mają kontaktu
z czarownikami, być może to ich trochę… onieśmiela? Śpij dobrze.
Helga przewróciła
się na drugi bok, ale oczy miała szeroko otwarte. W głowie nadal widziała tę przerażającą,
trupio bladą, wykrzywioną twarz starca z oczami pokrytymi bielmem. Postać
starego Hughesa przywodziła jej na myśl kostuchę, którą wielebny straszył nieposłuszne
dzieci. Nie potrafiła go sobie wyobrazić z różdżką w ręku. Helga nie podejrzewała,
że świat jest tak mały, aby podczas swojej podróży mogli spotkać zdziwaczałego starca,
który wiele lat temu był nauczycielem i mentorem Matta Gryffindora. W jej sercu
pojawiła się iskierka nadziei, że być może na ich drodze stanie ktoś, kto dawno
temu miał kontakt z jej ojcem…
~*~
Rozdział
krótszy i banalny, ale dopiero co wróciłam z imienin, więc nie dałam rady
napisać więcej. Dedykacja dla wiki-pedii
:*
Pierwsza?
OdpowiedzUsuń~Elizabeth Schmitt
Tak, gratuluję refleksu xD
UsuńOdruchowo sprawdziłam xD. To nie refleks, bo z nim to nie idealnie, ale całkiem nieźle. Stać mnie teraz tylko na szczere xD. I fajny nowy szablon xD.
Usuń~Elizabeth Schmitt
Nom, ten mi się najbardziej udał xD
UsuńNo, ale musisz faworyzować Rowenę? Elizabeth Schmitt
Usuńkroliki505@vp.pl
Nie faworyzuję jej. Przecież Helga nie może się Lambertowi podobać, a on też gejem nie jest, przynajmniej na razie nic takiego nie okazało się po dwóch rozdziałach, w których raczył wystąpić xD
UsuńOch, sorry xD. Jakoś mi się napisało. Dziwne, ale jakoś nie lubię Roweny i to pewnie dlatego. Za to lubię Salazara. Wzięłabym go sobie, ale pewnie jest zajęty, a ja już mam „męża”.
Usuń~Elizabeth Schmitt
Ciekawe jakiego xD
UsuńKocham się w Achillesie z ‘Troi’ xD.
Usuń~Elizabeth Schmitt
Czyli w Bradzie Picie xD Kurde, źle nazwisko odmieniłam, ale już trudno xD
UsuńNo, wzięłam z nim „ślub” jak spał i nie mógł się wykręcić. A to rzeczywiście był Brad Pitt.
Usuń~Elizabeth Schmitt
Ja się w aktorach nie kocham xD
UsuńA wg mnie mi chodzi o postać [Achillesa], chyba że widziałaś Brada Pitta w zbroi na ulicy xD.
Usuń~Elizabeth Schmitt
Ja ani w postaciach, ani w akrotach, piosenkarzach etc. xD
UsuńA Armand?
Usuń~Elizabeth Schmitt
Hehehe, nie, podoba mi się książka „Wampir Armand”, sama postać Armanda też jest spoko, ale nie mogę tego nazwać nawet zauroczeniem xD Po prostu sympatią do danej postaci xD Jak do Filemona z bajki xD
UsuńA Achilles w moim opowiadaniu jest drugim głównym bohaterem. „Pierwsze skrzypce” oczywiście gra Pandora xD. Liz Schmitt
Usuńkroliki505@vp.pl
Fajnie xD
UsuńAle żeby nie było, to moja Pandora, bynajmniej wykreowana przeze mnie. Kiedyś będę musiała założyć bloga z postaciami do adopcji. A teraz to już nie podchodzę do siebie na dystans, podpisuję się Liz xD.
Usuń~Liz Schmitt
Po co postacie adoptować? Przecież wymyśleć imię, nazwisko i w ogóle postać to nie wielkie halo, mnie to zajmuje minutę xD
UsuńCzasami to mi wychodzą takie bzdury, że lepiej nie mówić. A imię Pandora widziałam w mitologii greckiej (ta pierwsza kobieta). Się tym z lekka zasugerowałam i została przechrzczona na Pandorę. Ona i tak jest boginią, wiec raczej związku z Pandorą z mitologii albo Kronik Wampirów nie ma xD.
Usuń~Liz Schmitt
Pandora to śmiertelna kochanka Mariusa de Romanusa, wampira z „Kronik wampirów”. Była w tej książce xD
UsuńPrzeczysz, że była w mitologii greckiej?
Usuń~Liz Schmitt
Nie, przecież wiadomo, że otworzyła puszkę z nieszczęściami. Nie tylko Ty znasz się na mitologii. A na legendach egipskich się znasz? Bo ja doskonale xD
UsuńWiem, że nie tylko ja. A na mitach egipskich tylko trochę, mam książkę w której jest o nich trochę. Nie czytałam wszystkich, ale niektóre są fajne xD. Liz Schmitt
Usuńkroliki505@vp.pl
Nie chodzi o fajność, tylko o to, czego się z nich dowiadujemy.
UsuńNic nie rozumiem. Jeśli miałam się czegoś dowiedzieć to się raczej nie dowiedziałam xD.
OdpowiedzUsuń~Liz Schmitt
Co tu do rozumienia, chodzi o to, że mity i legendy są po to, żeby się dowiedzieć czegoś o wierzeniach dawnych kultur. A nie po to, żeby były jako bajki dla dzieci, chyba że się je trochę zmieni. Bo co z mitem egpiskim, kiedy Seht z Horusem o władze walczyli? Horus pozbawił Sehta … no wiesz czego xD
UsuńAch, to… myślałam, że o coś innego chodzi xD. Ja tam lubię greckie mity, a nawet nie lubię, tylko kocham.
Usuń~Liz Schmitt
A Janet czy jak jej tam musiała pochodzić z Włoch?!?!
Usuń~Liz Schmitt
Tak, tak jak matka Lestata xD
UsuńJakbyś nie zauważyła, dzień wcześniej napisałam o bohaterce, której matka była Włoszką, a ojciec Grekiem. Mogę tylko odesłać na al do piątego rozdziału xD.
Usuń~Liz Schmitt
Gdzie napisałaś? Na blogu? I Ty myślisz, że ja od Ciebie odgapiłam?! Nieno, Ty chcesz, żebym się zapowietrzyła ze śmiechu i następnej notki nie napisała, bo już się właśnie do tego przymierzam. Ojciec Lamberta jest Anglikiem, matka pół-Włoszką, tak jak matka Lestat de Lioncourta. Co, może plagiat zarzucisz cudownej pisarce Anne Rice, autorki „Kronik Wampirów”? Plagiat… nieno, nie uśmiałam się tak od kilku dni xD
Usuńta rodzina czarodziejami? super! Ten staruch coś ukrywa. Jakby znał Seniora Gryffindora i mieli tajemnice.. zapowiada się ciekawiePS. Założyłam nowego bloga [poemat-zycia]kada113
OdpowiedzUsuńklaudia1009@autograf.pl
Nie powiedziałam, że są oni czarodziejami, tak po prostu mniemała Helga xD
UsuńFajny rozdział…..Lambert i jego rodzina naprawdę są czarodziejami? Czekam na next.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Olka
Nie wiadomo, nie wiadomo … xD
UsuńEhm, nie podoba mi się rodzina tego Lamberta. ;> jest najnormalniej w świecie dziwna. xD Oj, Salazar będzie jeszcze zazdrosny o Rowenę. ;PP notka? super! <3
OdpowiedzUsuń~alice.
No, jak rodzina Lestata xD Chciałam mu zrobić jeszcze siostrę, ale jednak wolałam nie xD
UsuńCzmu Rownka nie kocha Helgi??Notka Klawa =]
OdpowiedzUsuń~Pepa
Bo nie jest lesbijką? xD
UsuńLambert jest czarodziejem ? Byłoby jeszcze ciekawiej niż jest ;D Jakaś taka dziwna jest jego rodzina…zachowują się jakby mieli najważniejszy sekret na świecie.Salazar nadal będzie zazdrosny o Rowene ? Rozdział świetny ;*
OdpowiedzUsuń~Clairies
Dla każdego ważne są inne wartości xD
UsuńDlaczemu moje komentarze znikaja ???? To nie fair ;[ A co do notki to fajnie Oprócz imienia Lambert xD O będzie się dziło xD No i oczywiście dziękuję za dedyk
OdpowiedzUsuń~wiki-pedia
Nie wiem, ale nie usuwam ich xD Boszzz, coś się tak tego imienia czepiła? Knot to ma dziwne imię. Albo brat Syriusza. Chciałabyś mieć na imię tak jak gwaizda? Regulus to najjaśniejsza gwaizda w gwiazdozbioże Lwa oczywiście xD
UsuńJak ty coś powiesz ….. a raczej napiszesz xDDDD Sorry, ale ja mam tak do du.py imię…… dzisiaj na majcy braliśmy obicia lustrzane i mieliśmy zrobić odbicie lustrzane swoich imion…… bardzo fajnie…… szczególnie jak masz najdłuższe imię w klasie xDDDDD no a imię Syriusz baaaardzo mi sie podoba ( co innego ten Regulus czy jakoś tak )…..ale biorąc pod uwagę imię Hagrida chyba przestanę się czepiać tego „pogromcy wilków” ( szkoda, że nie pogromcy rekinów xDDDD )
Usuń~wiki-pedia
Najdłuższe? Wiesz, ja moje imie od tyłu by brzmiało? a-r-d-n-a-s-k-e-l-a. To jest dopiero okropne imię (bez obrazy dla osób, którzy je noszą), ale do mnie jakoś nie pasuje xD
UsuńE tam lezbijki ;pA ta cała rodzinka będzie wampirami
OdpowiedzUsuń~Pepa
A czemu tak sądzisz? xD
UsuńMieszkają na odludzi w zamku. Ich ojciec jest ślepy i zna ojca Godryka. Więc…Są wampirami ^.^
Usuń~Pepa
OoOoOoO ja chcem wampiry !!!!! Taaak, zgadzam sie z kolezanką z góry !!!!!!! Zrób wampiry !!!!! plisssss……. to by było genialne !!!!!!!!!!! xDDDDDD akurat zabieram sie niedługo za czytanie Miasta popiółoów !!!!!!!!!!! XDDDD
Usuń~wiki-pedia
Chcemy WAPMIRÓW!
Usuń~Pepa
Nie są, to, że w „Wampirze Lestacie” Lestat był wampirem, to nie znaczy, że tu też tak jest xD
UsuńWięc są Zombie xD
OdpowiedzUsuń~Pepa
A więc moze wilkołaki ??? To by byó ciekawe zwłaszcza, że mamy pogromce wilków ;]
Usuń~wiki-pedia
Pogódźcie się, że są normalnymi ludźmi xD
UsuńPewnie nasz tak pod puszczasz^^
OdpowiedzUsuń~Pepa
Może xD A może nie xD
UsuńNajlepiej zrób z nich zmutowane elfy,które pokazują swoje prawdziwe oblicze w nocy ^^
OdpowiedzUsuń~Clairies
Albo za ludzi którzy gdy księżyc jest w nowiu zamieniają się w tancerzy latyno-amerykańskich. xD
Usuń~Pepa
Zaczynacie już fantazjować xD
UsuńNie xD
Usuń~Pepa
Tak xD
UsuńMoże być,ale wtedy muszą być tańczącymi elfami ;P
OdpowiedzUsuń~Clairies
Zgadzam się. ^^
Usuń~Pepa
A ja nie, o czym Wy w ogóle mówicie? Jakie tańczące elfy? Małą syrenkę tu jeszcze wprowadzę xD
UsuńCzemu nie dodałaś notki?
Usuń~Pepa
Dam za tydzień z nowym szablonem. Nie miałam czasu, a teraz też go nie mam xD
UsuńW nocy będą zamieniać się w latynosko-amerykańskich elfów ;d
OdpowiedzUsuń~Clairies
Mam nadzieje że tak będzie^^
Usuń~Pepa
Szaleństwo xD
UsuńJa mam nadzieję, że będą to zmutowane wieloryby wyglądające jak koty tańczące taniec hula z balonami na głowie kwicząc przy tym „Avada Kedavra”.
OdpowiedzUsuń~Eles.
Wieloryby??To czemu wyglądaja jak ludzie??
Usuń~Pepa
Wiecie co? Już mi siły do Was brakuje xD
UsuńNie ! Już z Pepą ustaliłyśmy,że to będą tańczące elfy !
Usuń~Clairies
Ale nie byle tańczące elfy tylko tańczące tańce latyno-amerykańskie.
Usuń~Pepa
Tańczący Czesio z „Włatców Móch” xD Przebrany za Mikołaja xD
UsuńTo ci tak świątecznie?
Usuń~Pepa
Nie, ale nigdy nie robiłam świątecznych szablonów, tylko takie, które są związane z tematyką. A ten będzie i tematyczny i świateczny xD Wypada chyba Boże Narodzenie jakoś uczcić xD
UsuńO to ja też się dokładam do listy życzeń i ja bym chciała :- żeby ci dziwni ludkowie z Lambertem na czele byli :a). krasnoludkami, które przemieniaja się o pełni księzyca i polującymi na zdziczałe gnomy ogrodoweb). nie wiem kto zasugerował latynoamerykańskie elfy czy jakś tak ale to było fajne xDD chce tylko dorzucić, żeby miały po siedem palców u nógc).będa się przemeniać w nożycoręczne potwory, które tylko czekają, aż przyniesiesz im kechup z majonezem i z ogórkami- mogłabyś jeszcze dożucić- kelpie – mogły by np. wciągnąc Lamberta i pożreć go żywcem w odległych bagnach…..- wróżki – zembomyjki….. nazwa sama wskazuje ich zajęcie- mile widzine są jeszcze ludzie ze skrzydłami zmaiast rąk xDDDmogliby porwać Salazara i wywieść gdzieś na bagna….Chyba się troszke rozmażyłam…… ale te pomysły dziewczyn z góry są po prostu… bOoOoOskie!!!!!!!
Usuń~wiki-pedia
Nie ! Salazara nikt nie może tknąć ;P
Usuń~Clairies
No dobra, dobra… wybacz… już się od niego odczepiam…… no to może rowena by się tak wyyyyyyyglebiła w błotku, co ???XDXDXD
Usuń~wiki-pedia
A zwierzątek z balonika nie chcesz? xD
UsuńDobra, podobał mi się ten pomsł z wielorybem……może baloniki w kształcie wielorybów ??? albo elfów tańczących tańce łacine ???Albo… OOOOOO wiem….zrobimy mutacje Dumba (czyt.Dźambo z Disneya) + Edward Kalen = wampir o naprawdę duzych uszach potrafiący latać xDDDD
Usuń~wiki-pedia
Tak, ta wizja jest obiecująca xD
UsuńBo są zmutowane.
Usuń~Eles.
W ogóle to ten cały Edward jest zmutowany xD
UsuńWeź mi o nim nie mów xD
Usuń~Eles.
Rzeczywiście, nie zaśmiecajmy mojego opowiadania tym edkiem.
UsuńI tak właśnie ma mówić Frozenka xD
Usuń~Eles.
I mówi xD
UsuńKurcze, trafiałam już na inne blogi, o przeróżnej tematyce, ale ten jest pierwszy. To przełomowa chwila, nie powiem ;D Pozdrawiam, zabieram, się do czytania poprzednich postów.Zapraszam do mnie, bardziej klasycznie myślę, ale może ciekawiej będzie, gdy powrócę z bagażem nowych pomysłów po półrocznej przerwie www.milosc1977roku.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńmatusia92@op.pl
wiadomo, że Frozenki jest pierwszy i najlepszy!
Usuń~Pepa
No właśnie, dlatego wybrałam temat Założycieli Hogwartu, żeby być oryginalną xD A nie tylko to dramione w kółko, huncwoci, córki Voldka, etc, etc xD
Usuń