niedziela, 6 grudnia 2009

15. Mugol-Czarodziej

Poranek wydał się Rowenie jeszcze zimniejszy, niż przypuszczała. Mimo magicznej powłoki otaczającej niewielkie pole dookoła ognika, oddechy całej piątki zamieniały się w parę wodną, a uszy Godryka stały się jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Ravenclaw wstała niesamowicie obolała. Na początku nie mogła nawet poruszyć głową, która bardzo jej ciążyła; dziewczyna czuła się jeszcze bardziej zmęczona, niż przed położeniem się spać. Ręce miała skostniałe z zimna, a twarz sztywną od siarczystego mrozu.
Lambert był jedyną osobą z całej piątki, która nie narzekała na temperaturę. Pochylił się nad tym, co pozostało z ogniska i zaczął szturchać swoją różdżką zimne, ciemnoszare kawałeczki drewna. Kiedy się wyprostował, ogień już żarłocznie trawił spopielałe szczątki, na co Godryk pokiwał z uznaniem głową.
- Niezła sztuczka – pochwalił go.
- Idealnie. Jak przystało na wieśniaka – mruknął Salazar, patrząc z pogardą na blondyna, a ich spojrzenia spotkały się. Oczy Slytherina płonęły jeszcze potężniejszym żarem niż ogień pochłaniający stare drewno.
- Dokąd teraz się udasz? – Zapytała Helga, która jako jedyna nie zwróciła uwagi na złośliwy komentarz Salazara.  
Lambert odwrócił wzrok, żeby na nią spojrzeć. Choć jego twarz wciąż była lekko skrzywiona, wargi rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, kiedy odpowiadał:  
- Muszę załatwić jeszcze kilka spraw, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Godryk natychmiast potwierdził jego słowa, a dziewczęta pokiwały ochoczo głowami, na co Salazar zazgrzytał zębami ze złości, usiłując zachować kamienną twarz. Miał nadzieję, że to było pierwsze i ostatnie spotkanie z wielkim i potężnym Pogromcą Wilków, który niespodziewanie odebrał mu nie tylko tron, ale i uznanie Roweny. Choć Slytherin był święcie przekonany, że perfekcyjnie maskuje swoje odczucia, Lambert doskonale wiedział, że ciemnowłosy arystokrata nie był do niego przyjacielsko nastawiony. Nigdy dotąd nie uratował nikomu życia, ale nie spodziewał się tak rażącej niewdzięczności. Wyglądało na to, że Salazar wolałby zginąć, niż przyjąć pomoc od osoby, którą zainteresuje się Rowena Ravenclaw, która i jemu nie była obojętna.
Urocza istotka, myślał, przyglądając się jej spod drzewa.
Dziewczyna wiązała właśnie koce, aby później załadować je na czarnego konia. Była nie tylko piękną, młodą, zaradną kobietą, ale musiała mieć także ujmujące wnętrze. Ich spojrzenia kilkakrotnie się spotkały, jednak Hughes traktował ją z pewną rezerwą, gdyż domyślał się, że coś musiało ją łączyć ze Slytherinem. Słyszał, jak nocą młodzieniec szeptał coś do jej ucha.

Lambert nie należał do grupy osób, którzy „obserwują”. Wolał działać, wykorzystać życie do granic możliwości, przez co często zapominał też o Bogu. Nie posiadał ducha obecnych czasów. Teraz jednak wolał popatrzeć na poczynania młodych, niedoświadczonych nastolatków. Sądził, że i oni pochodzą z zupełnie innego świata. Cała czwórka miała swoje plany i nadzieje… Może i były one nieco naiwne, ale Pogromca Wilków widział w nich oświeconego ducha. Byli do siebie bardzo podobni, choć każdy posiadał coś, co czyniło go wyjątkowym. Salazar Slytherin musiał być synem bogatego, znaczącego w świecie czarodziejów i mugoli człowieka, to nie budziło żadnych wątpliwości. Z całą pewnością wychowały go piękne, wykształcone kobiety, rozpieszczając do granic możliwości. Gryffindor był wesołkiem, jakby uciekł jakimś wędrownym cyrkowcom, jednak jego dobre maniery i sposób wysławiania mówiły zupełnie coś innego. Helga wydawała się spokojna i bardzo nieśmiała, jak wiejska, uczynna dziewczyna, która została wychowana przez zamknięte w klasztorze zakonnice. Natomiast Rowena… Ona była dla Lamberta zagadką. Jej szaty były zniszczone i stare, jednak sposób mówienia, zachowanie i niezbyt zręczne skrywanie wrodzonej elegancji upodabniały ją do księżniczki. Swoimi manierami i klasą dorównywała Salazarowi. Być może dlatego Młody Książę tak zaciekle zabiegał o jej względy.

Godryk, który do tej chwili siedział przy ognisku i w całkowitym skupieniu polerował rubiny przy rękojeści swego wspaniałego miecza, zagadnął Lamberta:  
- Skąd właściwie pochodzisz?
Hughes wzdrygnął się nieznacznie, wyrwany z zamyślenia.
- Dwanaście mil stąd jest niewielka wioska – odparł. – Tam mieszkam.
- Więc co tu robisz? - Wtrącił się nagle do rozmowy Salazar, który przez cały poranek zajęty był nierobieniem niczego. – Przecież te wilki to tylko zwyczajne dzikie bestie pozbawione magicznej mocy. Są problemem mugoli. Martwisz się tym?
Lambert zaśmiał się, a jego jasne oczy rozbłysły w blasku lodowato jasnego słońca.
- Brak magicznej mocy nie powstrzymał ich od ataku na ciebie – odrzekł uprzejmie, a policzki Slytherina pociemniały. – Mieszkam w wysokiej wieży, więc po części masz rację, problem wilków mnie nie dotyczy. Ale nasz ojciec popadł w długi, a moi starsi bracia zupełnie stracili głowę. Powiedzmy, że chciałem wybić te wilki, aby pokazać im, że każdy może zachować się szlachetnie. Poza tym mam nadzieję, że uda mi się mi się sprzedać te skóry.
Helga i Rowena gdzieś zniknęły. Mężczyźni natomiast siedzieli przy tlącym się ognisku, każdy pogrążony we własnych myślach. Godryk skończył polerować swój imponujący miecz, po czym przytwierdził go pieczołowicie do szerokiego, skórzanego pasa i wstał, mrucząc coś, że idzie rozprostować kości. Zostali tylko Salazar i Lambert. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniem; w końcu Hughes przywołał na twarz swobodny, szczery uśmiech i zapytał znienacka:
- Kim jest dla ciebie Rowena?  
Salazar zawahał się przez chwilę.
- Przyjaźnimy się.
- To dobrze.
Lambert uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego sztywno napięte ramiona rozluźniły się. Poczuł ulgę, kiedy usłyszał słowa arystokraty, choć jego postawa mówiła zupełnie coś innego. Oboje siedzieli tak i nie odzywali się do siebie, a atmosfera z minuty na minutę robiła się coraz cięższa. 

W pewnej chwili uwagę obu chłopców przyciągnęły dochodzące z oddali radosne rozmowy. Chwilę później zza drzew wyszli Godryk, Helga i Rowena. Na gałęziach poskładali martwe ciała wilków i teraz ciągnęli je po śniegu do obozowiska. Ich twarze były zaróżowione od mrozu, a wargi popękane, ale usta rozciągały się w szerokich uśmiechach.
- Oto twoje trofeum – powiedział z uśmiechem Gryffindor, dysząc ciężko.
- Pomożemy ci je patroszyć, jeśli chcesz – dodała Rowena i otarła grubą rękawicą spocone czoło.
- Nie trzeba, zrobi to służba w zamku mojego ojca – odparł Lambert. – Jesteście wszyscy zaproszeni na kolację, kiedy już dojedziemy.
Godryk, Helga i Rowena chórem potwierdzili swoje przybycie, natomiast Salazar słowem się nie odezwał, tylko zabrał się za pakowanie swoich rzeczy. Stare przyzwyczajenia wróciły – młodzieniec poczuł ulgę na myśl o ciepłej kolacji, wygodnym łóżku i służbie wykonującej każdy jego rozkaz. Czuł się jednak rozdarty, ponieważ wiedział, że to będzie kolejna rzecz, którą będzie zawdzięczał swemu rywalowi.

Wszystko było już gotowe, ognisko zostało zgaszone, a ślady obozowania zatarte, więc nie było co zwlekać z odjazdem. Cała piątka wyprowadziła konie z lasu, ale tylko czwórka gawędziła wesoło, ciesząc się ładną, zimową pogodą i swoim towarzystwem. Niewielkie problemy zaczęły się dopiero późnym popołudniem, kiedy z nieba zaczęły spadać duże, białe płatki śniegu, skutecznie pogarszając widoczność. Konie raz czy dwa utknęły w ogromnych zaspach, ale młodzi czarownicy co jakiś czas oczyszczali sobie drogę za pomocą czarów. Mimo że wioska znajdowała się zaledwie kilkanaście mil od lasu, w którym koczowali, podróż zajęła im kilka godzin. Było już bardzo ciemno, księżyc skrywał się nieśmiało chmurami, tylko od czasu do czasu raczył pokazać wędrowcom swe srebrne oblicze. Pierwszą osobą, którą znudziła ta monotonna podróż był oczywiście Salazar, lecz towarzystwo wytrwałych, śmiałych młodzieńców skutecznie zmotywowało go do ukrycia negatywnych emocji. Nie mógł pogodzić się z myślą, że Gryffindor i Hughes mogliby uznać go za słabego wędrowca.
Po pewnym czasie w oddali pojawił się zarys jakiejś wielkiej budowli, na widok której twarz Lamberta rozpromieniła się trochę.
- Mieszkamy na uboczu, nie jesteśmy tu zbyt lubiani – wyjaśnił. – Nasza rodzina od lat jest uznawana za dziwną, choć sądzę, że boją się nazywać nas czarownikami.
Zaśmiał się drwiąco i ponaglił konia, który pognał niedawno odśnieżoną drogą prosto w stronę zamku. Czwórka wymieniła zaniepokojone spojrzenia, ale Lambert był zbyt blisko, żeby mogli jakoś zareagować na jego słowa. Dopiero teraz, kiedy znaleźli się w pogrążonej w mroku wiosce, ich serca wypełniła trwoga. Być może osoby mieszkające w tym zamku faktycznie nie byli zbyt gościnni… 
         Państwo Hughes posiadali ogromne tereny otaczające wybudowaną na samym środku wieżę, w której mieszkali, a posiadłość chroniona była nie tylko przez grube, stare mury, ale i przez silne zaklęcia. Kiedy Lambert przykładał różdżkę do bramy, cała czwórka spostrzegła, jak potężny podmuch energii przemknął od kamiennych wieżyczek prosto w czarne, skryte za chmurami niebo. Kiedy wrota rozwarły się, konie pognały w kierunku gmachu, a tętent ich tłumiła gruba warstwa śniegu. Jasne włosy Pogromcy Wilków wyraźnie odcinały się na tle ciemnych murów, kiedy machał różdżką, aby otworzyć wysokie, drewniane drzwi.
Weszli po krętych, szerokich schodach na pierwsze piętro, które okazało się salonem. Zimne, wilgotne ściany pokrywały szare, zielone i oliwkowe gobeliny z ruchomymi postaciami. Wnętrze komnaty było surowe i wydawałoby się lochem, gdyby nie huczący w kominku ogień, rzucający pomarańczową poświatę na kamienną, nagą podłogę. Choć Lambert opowiadał, że pochodzi ze szlachetnego, starego rodu, wieża, w której mieszkała jego rodzina była uboga i przygnębiająca. Salazar poczuł się oszukany, kiedy stąpał ostrożnie po brzydkiej podłodze i rozglądał się dookoła w poszukiwaniu chociażby jednego drogocennego przedmiotu potwierdzającego słowa Lamberta.
Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy był wysoki fotelu z pięknymi, rzeźbionymi podłokietnikami. Wyglądał tak, jakby ktoś wiele lat temu umieścił go przed kominkiem i ani razu go już nie przestawiał. Siedział w nim staruszek. Za młodu musiał mieć tak jasne, puszyste włosy jak Lambert, teraz jednak przypominały one biały puch opadający falami na zgarbione plecy. Na obu mętnych, niebieskich oczach miał bielmo. Musiał być ślepy, nie był jednak tak stary, jak myśleli przybysze. Szczęka zadrgała mu impulsywnie, gdy usłyszał kroki.
- Kto tu jest? – Zapytał. – Jane, to ty?
- To ja, ojcze – przemówił Pogromca Wilków, a jego głos stał się nagle głębszy i jakby bardziej godny.  
Ktoś się pojawił.
Z sąsiedniego pokoju skrywanego za długim, ciemnoszarym gobelinem nadszedł mężczyzna, dużo starszy od Hughesa, choć bardzo do niego podobny. Był tego samego wzrostu, miał tak samo smukłą, ostro zarysowaną twarz i takie same szare, zimne oczy. Jego wzrok spoczął po kolei na twarzach przybyłych.
- Kogo tu sprowadziłeś? – Zapytał z nieukrywaną pogardą w głosie, której nie powstydziłby się sam Salazar. – Czy może uratowali ci skórę, kiedy umykałeś przed wilkami?
Zachichotał pod nosem, rozbawiony własnym dowcipem. Całą czwórkę ogarnęło najszczersze oburzenie, nawet Slytherin skrzywił się na jadowite brzmienie głosu mężczyzny, ale Lambert nawet nie mrugnął. Był przyzwyczajony do złośliwości, którymi raczyli go jego starsi bracia, naśmiewając się z jego kobiecej postawy i miłości do nauki.
- Zejdź do holu i sam zobacz – polecił mu.
Jego starszy brat uśmiechnął się złośliwie i natychmiast ruszył w stronę drzwi, łopocząc swą długą, błękitną peleryną, choć przez jego twarz przebiegł ledwo dostrzegalny cień niepewności, który zauważyła tylko Rowena.
- To prawda? – Zapytał stary. – Zabiłeś wilki grasujące w sąsiedniej wiosce?
- Z pomocą walecznego Godryka Gryffindora i szlachetnego Salazara Slytherina, ojcze – odparł najmłodszy syn, wykonując teatralne gesty ramionami.
Na twarzy starca pojawił się cień uśmiechu, jakby rozpoznał jedno z wymienionych przez syna nazwisk, dzięki czemu jego surowa, woskowa, poorana zmarszczkami twarz złagodniała i nabrała poczciwego wyrazu.
- Chłopcze – wychrypiał, rozglądając się dookoła, choć wszystko, co widział, to pomarańczowe plamy w miejscu, gdzie płonął ogień. – Matt Gryffindor…
- To mój ojciec – dokończył za niego Godryk.
Stary odetchną głęboko, jakby pogrążył się we wspomnieniach.
- Matt lubił pojedynki – rzekł w końcu, a jego głos stał się miękki i spokojny. – Ćwiczył się u mnie. Był moim najlepszym uczniem.
Godryk wymienił szybkie spojrzenia z Salazarem i Lambertem, po czym mruknął coś niezrozumiałego. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć staremu Hughesowi, którego najwyraźniej wzruszyło wspomnienie młodzieńca, którego szkolił za swych najlepszych lat życia. Choć wszyscy zamilkli, obawa opuściła serca nowoprzybyłych.

Powrócił brat Lamberta. Na jego twarzy rozkwitł grymas złości, gdy wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Ty… ty mały bękarcie, wybiłeś te wszystkie wilki…
Zazgrzytał zębami ze złości, ale jego twarz pozostała niewzruszona. Jego spojrzenie biegało od twarzy najmłodszego Hughesa do zamglonych oczu ojca i z powrotem, kiedy zawołał:
- Matko! 
Ani razu nie zerknął na młodych wędrowców, którzy tłoczyli się w cieniu pod ścianą. Nie minęła minuta, a na korytarzu rozległy się przyspieszone, energiczne kroki. Grube drzwi otworzyły się, a w pokoju pojawiła się kobieta. Mimo sędziwego wieku była bardzo piękna, a jej wyniosłego, chłodnego oblicza nie znaczyła ani jedna zmarszczka. Miała jasnobrązowe, upięte w elegancki kok włosy, ciemnoszafirowe oczy okolone krótkimi, jasnymi rzęsami i rzadkie, wąskie brwi, co upodabniało ją do surowej królowej śniegu. Ubrana była w pomarańczową, bogato zdobioną żółtym haftem suknię, która podkreślała jej smukłą, sztywno wyprostowaną sylwetkę, a ona sama poruszała się z wdziękiem, jakby stąpała po chmurach.  
- Co tu się dzieje? – Zapytała swym głębokim, melancholijnym głosem. - Kim jesteście?
Czwórka młodych czarowników popatrzyła po sobie. Siła i pewność siebie, z którą Jane Hughes wkroczyła do komnaty skrępowało nawet najśmielszego z całej grupy Godryka. Młodzieniec stał jak słup soli i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. Rowena jako pierwsza odzyskała głos.
- Spotkaliśmy Lamberta podczas naszej podróży – wyjaśniła uprzejmie. – Widzieliśmy, jak walczył z wilkami.
- A później ugościli mnie w swoim obozowisku – dodał Hughes. – Dlatego z miłą chęcią chciałbym się im odwdzięczyć za ich dobroć.

Czwórka zauważyła, że istotnie ta rodzina jest dosyć dziwaczna. Rzucała się w oczy nie tylko ta przepaść w relacjach między domownikami, ale i podejrzanie sztywne zachowanie. Okazało się, że Lambert okazał się najbardziej normalnym mieszkańcem przygnębiającej wieży. Często dowcipkował i był skory do rozmów na przeróżne tematy, natomiast pan Hughes był opryskliwy i zdawał się pałać nienawiścią do wszystkiego i wszystkich. Helga i Rowena, które jako kobiety miały w sobie najwięcej empatii, domyślały się, że ta nieustająca zgryzota musiała zostać spowodowana ślepotą i uciążliwą starością. Ravenclaw wyobrażała sobie, jakie udręki musiał znosić ojciec Lamberta, który przez całe swoje życia był potężnym czarownikiem, szkolił równie utalentowanych i szlachetnych młodzieńców, lecz wraz z wiekiem nadeszły problemy ze zdrowiem, przez co musiał porzucić aktywny tryb życia i zasiąść w fotelu przed kominkiem. Natomiast Jane Hughes, matka Lamberta, okazała się chłodną, milczącą i chyba najbardziej wyniosłą osobą w tym domu. Uprzejmie zwracała się zarówno do męża, jak i do gości, a najmłodszego syna darzyła szczególnym uczuciem. Godryk spostrzegł cień delikatnego, pobłażliwego uśmiechu, który rozciągał jej wargi za każdym razem, kiedy Pogromca Wilków przemawiał.

Podczas kolacji do rozmowy z gośćmi dołączył się tylko Lambert i jego rodzicielka. Dziwni i wyniośli bracia kategorycznie odmówili zjedzenia wspólnego posiłku z przybyszami, pan domu natomiast spożył wieczorny posiłek samotnie w swoim fotelu, z którego zdawał się nie ruszać bez wyraźnej potrzeby.
- Nie będziemy zajmować zbyt dużo czasu – powiedział Godryk, patrząc znacząco na najstarszego z mieszkańców wieży. – Rano wyruszamy w dalszą drogę.
Gryffindor czuł się tu najpewniej z całej czwórki. Jego cechą była niesamowita otwartość, czym niejednokrotnie zjednał sobie nawet najbardziej bezkompromisowe osobistości, nie miał także żadnych problemów z przystosowaniem się do nowego środowiska. Zawdzięczał swój charakter zarówno wychowaniu, jak i pochodzeniu – jego rodzina od pokoleń uważana była za jedną z najbardziej przyjaznych i gościnnych.
Jane dała znać skrzatowi domowemu, aby sprzątnął ze stołu, po czym poleciła najmłodszemu synowi, aby pokazał przyjaciołom ich pokoje. Widać było, że goście bardzo rzadko odwiedzali tę wieżę, co musiało w pewnym sensie przeszkadzać gospodyni. Rowena szybko poznała, że kobieta tylko udawała dumną i nieustępliwą. Pod maską surowej, wyniosłej królowej śniegu skrywała się delikatna i wrażliwa kobieta tęskniąca do towarzystwa i rozrywek.
Reszta komnat wyglądała niemal identycznie jak pokój, w którym przesiadywał pan Hughes. Ściany były zimne i wilgotne, a nagie podłogi wyglądały tak, jakby nikt nie zamiatał ich od lat. W małych, ciemnych okienkach znajdowały się drewniane story, przez które zimny wiatr przedostawał się na wąską, okrągłą klatkę schodową i hulał po całym budynku. Idąc po schodach, Lambert mówił, aby czwórka nie zraziła się do jego ojca i braci, ponieważ brak złota i czarodziejskich rodzin bardzo zmienił jego rodzinę, która jeszcze kilkanaście lat wstecz była zupełnie inna.

Między Roweną a Helgą panowało milczenie, kiedy przygotowywały się do snu. Choć w kominku płonął ogień, komnata była zakurzona i ponura. Gdy Hufflepuff dotknęła szorstkiej poduszki, aż wzdrygnęła się z zimna, a jej ciało przeszył dreszcz na myśl o spędzeniu w tym twardym, lodowatym łóżku całej nocy. Do swojej towarzyski odezwała się dopiero wtedy, gdy zgasiły pochodnie, a w pokoju zapanowała ciemność.
- Rodzina Lamberta nieco mnie przeraża – zaczęła niepewnie. – Jakby coś ukrywali, a goście w domu mogli przez przypadek odkryć ich sekret.
- My możemy budzić w nich taki sam lęk, jak oni w nas – mruknęła Rowena, wiercąc się zaciekle w swoim łóżku. Choć ostatnio sypiali w bardzo niewygodnych miejscach, twarda pościel drapała delikatną skórę dziewczyny. – Od dawna nie mają kontaktu z czarownikami, być może to ich trochę… onieśmiela? Śpij dobrze.  
Helga przewróciła się na drugi bok, ale oczy miała szeroko otwarte. W głowie nadal widziała tę przerażającą, trupio bladą, wykrzywioną twarz starca z oczami pokrytymi bielmem. Postać starego Hughesa przywodziła jej na myśl kostuchę, którą wielebny straszył nieposłuszne dzieci. Nie potrafiła go sobie wyobrazić z różdżką w ręku. Helga nie podejrzewała, że świat jest tak mały, aby podczas swojej podróży mogli spotkać zdziwaczałego starca, który wiele lat temu był nauczycielem i mentorem Matta Gryffindora. W jej sercu pojawiła się iskierka nadziei, że być może na ich drodze stanie ktoś, kto dawno temu miał kontakt z jej ojcem…  

~*~


Rozdział krótszy i banalny, ale dopiero co wróciłam z imienin, więc nie dałam rady napisać więcej. Dedykacja dla wiki-pedii :* 

94 komentarze:

  1. Pierwsza?

    ~Elizabeth Schmitt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gratuluję refleksu xD

      Usuń
    2. Odruchowo sprawdziłam xD. To nie refleks, bo z nim to nie idealnie, ale całkiem nieźle. Stać mnie teraz tylko na szczere xD. I fajny nowy szablon xD.

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    3. Nom, ten mi się najbardziej udał xD

      Usuń
    4. No, ale musisz faworyzować Rowenę? Elizabeth Schmitt

      kroliki505@vp.pl

      Usuń
    5. Nie faworyzuję jej. Przecież Helga nie może się Lambertowi podobać, a on też gejem nie jest, przynajmniej na razie nic takiego nie okazało się po dwóch rozdziałach, w których raczył wystąpić xD

      Usuń
    6. Och, sorry xD. Jakoś mi się napisało. Dziwne, ale jakoś nie lubię Roweny i to pewnie dlatego. Za to lubię Salazara. Wzięłabym go sobie, ale pewnie jest zajęty, a ja już mam „męża”.

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    7. Kocham się w Achillesie z ‘Troi’ xD.

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    8. Czyli w Bradzie Picie xD Kurde, źle nazwisko odmieniłam, ale już trudno xD

      Usuń
    9. No, wzięłam z nim „ślub” jak spał i nie mógł się wykręcić. A to rzeczywiście był Brad Pitt.

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    10. Ja się w aktorach nie kocham xD

      Usuń
    11. A wg mnie mi chodzi o postać [Achillesa], chyba że widziałaś Brada Pitta w zbroi na ulicy xD.

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    12. Ja ani w postaciach, ani w akrotach, piosenkarzach etc. xD

      Usuń
    13. A Armand?

      ~Elizabeth Schmitt

      Usuń
    14. Hehehe, nie, podoba mi się książka „Wampir Armand”, sama postać Armanda też jest spoko, ale nie mogę tego nazwać nawet zauroczeniem xD Po prostu sympatią do danej postaci xD Jak do Filemona z bajki xD

      Usuń
    15. A Achilles w moim opowiadaniu jest drugim głównym bohaterem. „Pierwsze skrzypce” oczywiście gra Pandora xD. Liz Schmitt

      kroliki505@vp.pl

      Usuń
    16. Ale żeby nie było, to moja Pandora, bynajmniej wykreowana przeze mnie. Kiedyś będę musiała założyć bloga z postaciami do adopcji. A teraz to już nie podchodzę do siebie na dystans, podpisuję się Liz xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    17. Po co postacie adoptować? Przecież wymyśleć imię, nazwisko i w ogóle postać to nie wielkie halo, mnie to zajmuje minutę xD

      Usuń
    18. Czasami to mi wychodzą takie bzdury, że lepiej nie mówić. A imię Pandora widziałam w mitologii greckiej (ta pierwsza kobieta). Się tym z lekka zasugerowałam i została przechrzczona na Pandorę. Ona i tak jest boginią, wiec raczej związku z Pandorą z mitologii albo Kronik Wampirów nie ma xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    19. Pandora to śmiertelna kochanka Mariusa de Romanusa, wampira z „Kronik wampirów”. Była w tej książce xD

      Usuń
    20. Przeczysz, że była w mitologii greckiej?

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    21. Nie, przecież wiadomo, że otworzyła puszkę z nieszczęściami. Nie tylko Ty znasz się na mitologii. A na legendach egipskich się znasz? Bo ja doskonale xD

      Usuń
    22. Wiem, że nie tylko ja. A na mitach egipskich tylko trochę, mam książkę w której jest o nich trochę. Nie czytałam wszystkich, ale niektóre są fajne xD. Liz Schmitt

      kroliki505@vp.pl

      Usuń
    23. Nie chodzi o fajność, tylko o to, czego się z nich dowiadujemy.

      Usuń
  2. Nic nie rozumiem. Jeśli miałam się czegoś dowiedzieć to się raczej nie dowiedziałam xD.

    ~Liz Schmitt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tu do rozumienia, chodzi o to, że mity i legendy są po to, żeby się dowiedzieć czegoś o wierzeniach dawnych kultur. A nie po to, żeby były jako bajki dla dzieci, chyba że się je trochę zmieni. Bo co z mitem egpiskim, kiedy Seht z Horusem o władze walczyli? Horus pozbawił Sehta … no wiesz czego xD

      Usuń
    2. Ach, to… myślałam, że o coś innego chodzi xD. Ja tam lubię greckie mity, a nawet nie lubię, tylko kocham.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    3. A Janet czy jak jej tam musiała pochodzić z Włoch?!?!

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    4. Tak, tak jak matka Lestata xD

      Usuń
    5. Jakbyś nie zauważyła, dzień wcześniej napisałam o bohaterce, której matka była Włoszką, a ojciec Grekiem. Mogę tylko odesłać na al do piątego rozdziału xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    6. Gdzie napisałaś? Na blogu? I Ty myślisz, że ja od Ciebie odgapiłam?! Nieno, Ty chcesz, żebym się zapowietrzyła ze śmiechu i następnej notki nie napisała, bo już się właśnie do tego przymierzam. Ojciec Lamberta jest Anglikiem, matka pół-Włoszką, tak jak matka Lestat de Lioncourta. Co, może plagiat zarzucisz cudownej pisarce Anne Rice, autorki „Kronik Wampirów”? Plagiat… nieno, nie uśmiałam się tak od kilku dni xD

      Usuń
  3. ta rodzina czarodziejami? super! Ten staruch coś ukrywa. Jakby znał Seniora Gryffindora i mieli tajemnice.. zapowiada się ciekawiePS. Założyłam nowego bloga [poemat-zycia]kada113

    klaudia1009@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałam, że są oni czarodziejami, tak po prostu mniemała Helga xD

      Usuń
  4. Fajny rozdział…..Lambert i jego rodzina naprawdę są czarodziejami? Czekam na next.Pozdrawiam

    ~Olka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehm, nie podoba mi się rodzina tego Lamberta. ;> jest najnormalniej w świecie dziwna. xD Oj, Salazar będzie jeszcze zazdrosny o Rowenę. ;PP notka? super! <3

    ~alice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak rodzina Lestata xD Chciałam mu zrobić jeszcze siostrę, ale jednak wolałam nie xD

      Usuń
  6. Czmu Rownka nie kocha Helgi??Notka Klawa =]

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
  7. Lambert jest czarodziejem ? Byłoby jeszcze ciekawiej niż jest ;D Jakaś taka dziwna jest jego rodzina…zachowują się jakby mieli najważniejszy sekret na świecie.Salazar nadal będzie zazdrosny o Rowene ? Rozdział świetny ;*

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczemu moje komentarze znikaja ???? To nie fair ;[ A co do notki to fajnie Oprócz imienia Lambert xD O będzie się dziło xD No i oczywiście dziękuję za dedyk

    ~wiki-pedia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ale nie usuwam ich xD Boszzz, coś się tak tego imienia czepiła? Knot to ma dziwne imię. Albo brat Syriusza. Chciałabyś mieć na imię tak jak gwaizda? Regulus to najjaśniejsza gwaizda w gwiazdozbioże Lwa oczywiście xD

      Usuń
    2. Jak ty coś powiesz ….. a raczej napiszesz xDDDD Sorry, ale ja mam tak do du.py imię…… dzisiaj na majcy braliśmy obicia lustrzane i mieliśmy zrobić odbicie lustrzane swoich imion…… bardzo fajnie…… szczególnie jak masz najdłuższe imię w klasie xDDDDD no a imię Syriusz baaaardzo mi sie podoba ( co innego ten Regulus czy jakoś tak )…..ale biorąc pod uwagę imię Hagrida chyba przestanę się czepiać tego „pogromcy wilków” ( szkoda, że nie pogromcy rekinów xDDDD )

      ~wiki-pedia

      Usuń
    3. Najdłuższe? Wiesz, ja moje imie od tyłu by brzmiało? a-r-d-n-a-s-k-e-l-a. To jest dopiero okropne imię (bez obrazy dla osób, którzy je noszą), ale do mnie jakoś nie pasuje xD

      Usuń
  9. E tam lezbijki ;pA ta cała rodzinka będzie wampirami

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu tak sądzisz? xD

      Usuń
    2. Mieszkają na odludzi w zamku. Ich ojciec jest ślepy i zna ojca Godryka. Więc…Są wampirami ^.^

      ~Pepa

      Usuń
    3. OoOoOoO ja chcem wampiry !!!!! Taaak, zgadzam sie z kolezanką z góry !!!!!!! Zrób wampiry !!!!! plisssss……. to by było genialne !!!!!!!!!!! xDDDDDD akurat zabieram sie niedługo za czytanie Miasta popiółoów !!!!!!!!!!! XDDDD

      ~wiki-pedia

      Usuń
    4. Chcemy WAPMIRÓW!

      ~Pepa

      Usuń
    5. Nie są, to, że w „Wampirze Lestacie” Lestat był wampirem, to nie znaczy, że tu też tak jest xD

      Usuń
  10. Więc są Zombie xD

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc moze wilkołaki ??? To by byó ciekawe zwłaszcza, że mamy pogromce wilków ;]

      ~wiki-pedia

      Usuń
    2. Pogódźcie się, że są normalnymi ludźmi xD

      Usuń
  11. Pewnie nasz tak pod puszczasz^^

    ~Pepa

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepiej zrób z nich zmutowane elfy,które pokazują swoje prawdziwe oblicze w nocy ^^

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo za ludzi którzy gdy księżyc jest w nowiu zamieniają się w tancerzy latyno-amerykańskich. xD

      ~Pepa

      Usuń
    2. Zaczynacie już fantazjować xD

      Usuń
    3. Nie xD

      ~Pepa

      Usuń
  13. Może być,ale wtedy muszą być tańczącymi elfami ;P

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. ^^

      ~Pepa

      Usuń
    2. A ja nie, o czym Wy w ogóle mówicie? Jakie tańczące elfy? Małą syrenkę tu jeszcze wprowadzę xD

      Usuń
    3. Czemu nie dodałaś notki?

      ~Pepa

      Usuń
    4. Dam za tydzień z nowym szablonem. Nie miałam czasu, a teraz też go nie mam xD

      Usuń
  14. W nocy będą zamieniać się w latynosko-amerykańskich elfów ;d

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam nadzieję, że będą to zmutowane wieloryby wyglądające jak koty tańczące taniec hula z balonami na głowie kwicząc przy tym „Avada Kedavra”.

    ~Eles.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieloryby??To czemu wyglądaja jak ludzie??

      ~Pepa

      Usuń
    2. Wiecie co? Już mi siły do Was brakuje xD

      Usuń
    3. Nie ! Już z Pepą ustaliłyśmy,że to będą tańczące elfy !

      ~Clairies

      Usuń
    4. Ale nie byle tańczące elfy tylko tańczące tańce latyno-amerykańskie.

      ~Pepa

      Usuń
    5. Tańczący Czesio z „Włatców Móch” xD Przebrany za Mikołaja xD

      Usuń
    6. To ci tak świątecznie?

      ~Pepa

      Usuń
    7. Nie, ale nigdy nie robiłam świątecznych szablonów, tylko takie, które są związane z tematyką. A ten będzie i tematyczny i świateczny xD Wypada chyba Boże Narodzenie jakoś uczcić xD

      Usuń
    8. O to ja też się dokładam do listy życzeń i ja bym chciała :- żeby ci dziwni ludkowie z Lambertem na czele byli :a). krasnoludkami, które przemieniaja się o pełni księzyca i polującymi na zdziczałe gnomy ogrodoweb). nie wiem kto zasugerował latynoamerykańskie elfy czy jakś tak ale to było fajne xDD chce tylko dorzucić, żeby miały po siedem palców u nógc).będa się przemeniać w nożycoręczne potwory, które tylko czekają, aż przyniesiesz im kechup z majonezem i z ogórkami- mogłabyś jeszcze dożucić- kelpie – mogły by np. wciągnąc Lamberta i pożreć go żywcem w odległych bagnach…..- wróżki – zembomyjki….. nazwa sama wskazuje ich zajęcie- mile widzine są jeszcze ludzie ze skrzydłami zmaiast rąk xDDDmogliby porwać Salazara i wywieść gdzieś na bagna….Chyba się troszke rozmażyłam…… ale te pomysły dziewczyn z góry są po prostu… bOoOoOskie!!!!!!!

      ~wiki-pedia

      Usuń
    9. Nie ! Salazara nikt nie może tknąć ;P

      ~Clairies

      Usuń
    10. No dobra, dobra… wybacz… już się od niego odczepiam…… no to może rowena by się tak wyyyyyyyglebiła w błotku, co ???XDXDXD

      ~wiki-pedia

      Usuń
    11. A zwierzątek z balonika nie chcesz? xD

      Usuń
    12. Dobra, podobał mi się ten pomsł z wielorybem……może baloniki w kształcie wielorybów ??? albo elfów tańczących tańce łacine ???Albo… OOOOOO wiem….zrobimy mutacje Dumba (czyt.Dźambo z Disneya) + Edward Kalen = wampir o naprawdę duzych uszach potrafiący latać xDDDD

      ~wiki-pedia

      Usuń
    13. Tak, ta wizja jest obiecująca xD

      Usuń
    14. Bo są zmutowane.

      ~Eles.

      Usuń
    15. W ogóle to ten cały Edward jest zmutowany xD

      Usuń
    16. Weź mi o nim nie mów xD

      ~Eles.

      Usuń
    17. Rzeczywiście, nie zaśmiecajmy mojego opowiadania tym edkiem.

      Usuń
    18. I tak właśnie ma mówić Frozenka xD

      ~Eles.

      Usuń
  16. Kurcze, trafiałam już na inne blogi, o przeróżnej tematyce, ale ten jest pierwszy. To przełomowa chwila, nie powiem ;D Pozdrawiam, zabieram, się do czytania poprzednich postów.Zapraszam do mnie, bardziej klasycznie myślę, ale może ciekawiej będzie, gdy powrócę z bagażem nowych pomysłów po półrocznej przerwie www.milosc1977roku.blog.onet.pl

    matusia92@op.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiadomo, że Frozenki jest pierwszy i najlepszy!

      ~Pepa

      Usuń
    2. No właśnie, dlatego wybrałam temat Założycieli Hogwartu, żeby być oryginalną xD A nie tylko to dramione w kółko, huncwoci, córki Voldka, etc, etc xD

      Usuń