niedziela, 20 grudnia 2009

16. Kobieta–Zagadka

Kolejny, mroźny, piękny poranek i kolejna nieprzyjemna, ciężka pobudka. Rowena wstała z łóżka, okropnie drżąc z zimna. W kominku wciąż płonął wątły, poruszany wiatrem płomyczek, jednak nie dawał on ani odrobiny ciepła. Kiedy dziewczyna zapytała Helgę, czy ta już wstała, z jej ust wydobył się dymek zmrożonego powietrza. Zauważyła na prostym, drewnianym stole stojące tace ze śniadaniem. Ten widok wywołał w Ravenclaw wściekłość.
Skrzaty przyniosły śniadanie, ale ognia już nie było komu rozpalić, pomyślała i sięgnęła po leżącą pod poduszką różdżkę, którą machnęła energicznie, a z jej końca wystrzelił snop złotoczerwonych iskier, które natychmiast podsyciły ogień. Ciepło, które powoli zaczęło rozchodzić się po izbie zmotywowało dziewczynę do wstania. Wygramoliła się z łóżka i powoli zaczęła się ubierać, uważając, aby nie stanąć bosą stopą na lodowatej, kamiennej podłodze.
W pewnym momencie do drzwi ktoś zapukał i bezceremonialnie wszedł do środka, nie czekając na zgodę.
- Salazar! – Syknęła Rowena, okrywając się szczelnie podróżnym płaszczem, choć od kilku sekund była już gotowa do drogi. – Co ty robisz? Nie powinieneś tutaj przychodzić…  
- Lepiej obudź Helgę – oznajmił. – Za chwilę ruszamy, Godryk już siodła konie.  
- Dlaczego ci tak spieszno na północ? – Żachnęła się dziewczyna, uważając jednocześnie na tembr swego głosu, gdyż bardzo jej zależało, aby nie obudzić Helgi. – Wyobrażasz sobie, jak tam jest teraz zimno?  
- Skąd możesz o tym wiedzieć? – Zadrwił młodzieniec, który z kolei ani trochę nie martwił się, że Hufflepuff mogłaby usłyszeć ich burzliwą rozmowę.
- To bardzo uprzejme z twojej strony, że pamiętasz, skąd pochodzę – zadrwiła Rowena.   
Usiadła przy stole, rozgrzana buzującym w kominku ogniem i małą sprzeczką z wężoustym. Wypiła kilka łyków gorącego, parującego wywaru, od którego zapiekło ją w gardle. Nie była głodna, gdyż wciąż czuła w żołądku wczorajszą ciężką kolację, jednak zmusiła się do przełknięcia kilku kęsów kiełbasy, gdyż wiedziała, że przed nimi kolejny męczący dzień.
- Niby taka bystra, a nie widzi, że się z nią drażnię – westchnął z uśmiechem Slytherin, po czym dodał już o wiele poważniej: – Chcę tylko, żebyś wiedziała, że ten Lambert nie jest dla ciebie.
Rowena nie kryła swojego oburzenia. Cynowy kubek z parzonymi ziołami z hukiem opadł na drewniany, nieheblowany stół, zalewając swą zawartością nie tylko blat, ale i część podłogi. Choć w sercu dziewczyny pojawiło się przyjemnie, ciepłe ukłucie spowodowane zazdrością Salazara, jednocześnie poczuła się mała i słaba, jak zwykła, nic nieznacząca kobieta.
- Jesteś jak pies ogrodnika – warknęła. – Sam nie zje i drugiemu nie da. Nie chcę od ciebie niczego, a zwłaszcza tych złotych rad. Wyjdź.
Wypchnęła Salazara z pokoju i trzasnęła drzwiami, co obudziło to Helgę. Dziewczyna wygrzebała się z pościeli, przeciągając się i ziewając potężnie. Mętnymi oczami wypatrzyła Rowenę, poprawiła trochę rozczochrane, rude włosy i usiadła na łóżku.
- Co się stało? – Zapytała lekko nieprzytomnym głosem.
- Nic specjalnego, Salazar kazał cię pospieszyć – odpowiedziała cierpko czarownica i machnęła krótko różdżką, aby usunąć ze stołu i podłogi ślady po rozlanym wywarze.
Helga powoli wstała, ubrała się, zjadła śniadanie… Wydała się Rowenie niezgrabna i powolna, jak stara krowa, którą niedługo wieśniacy zaprowadzą na rzeź. A nie była przecież ani gruba, ani niezdarna. Ciemnowłosa wiedziała, że ten dzień nie będzie dla niej zbyt udany.

Z Lambertem pożegnali się wylewnie, nawet Slytherin przemógł się, aby uścisnąć mu dłoń, rad, że widzi go po raz ostatni. Reszta rodziny nawet nie wyszła, żeby chodź odprowadzić czwórkę wędrowców wzrokiem. Dosiedli więc koni, rzucili ostatnie przelotne spojrzenie na ponurą wieżę, która w blasku zimowego, surowego słońca nie wydawała się już tak ponura i ruszyli w dalszą drogę. Północ była już na wyciągnięcie ręki, wystarczyło mocno sięgnąć…

*

Wepchnęła długie, złote włosy głębiej pod czapkę i zeskoczyła ze swojego czarnego, prężnego rumaka, który co jakiś czas rżał złowrogo i darł ziemię kopytami. Kiedy się wyprostowała, zacisnęła rękę na klindze miecza, po czym pewnym krokiem przekroczyła próg karczmy pełnej pijanych wieśniaków i podejrzanych, zakapturzonych osobistości. Usiadła w cieniu, jak najdalej od centrum gospody, choć doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest najbardziej rzucającą się osobą w tym pomieszczeniu. Musiała odczekać kilka minut, aż w jej ciemnym kącie zjawiła się ubrana w zwykłą, szarą szatę mugolka. Choć było zimno, jej piersi widocznie przebijały się przez szorstki materiał.  
- Co podać? – Spytała.
Dziewczyna podniosła głowę i zwróciła swoje nieskazitelnie zielone oczy na ciemnowłosą dziewczynę. Jej twarz była pulchna, a rysy pozbawione szlachetnej ostrości, choć przybyszka nie mogła powiedzieć, że Bóg poskąpił tej wieśniaczce urody.
- Coś rozgrzewającego – odpowiedziała najniższym głosem, na jaki było ją stać. Wieśniaczka już miała odejść, ale zatrzymała się w pół kroku i odwróciła głowę, patrząc zalotnie przez ramię.
- Jesteś bardzo ładnym młodzieńcem – dodała, uśmiechając się zadziornie. – Nie to, co te zapite mordy. Tylko pić potrafią, żadnej roboty tknąć się nie chcą.
- To niezbyt bogobojnych macie mieszkańców – mruknęła blondynka, rada, że na jej przebranie dała się nabrać kolejna osoba.
- Wielebny się stąd wyniósł – odpowiedziała wieśniaczka i wróciła do stolika. Opadła na krzywo wystruganą ławę i kontynuowała krótką opowieść: – dlatego jak ktoś chce do kościoła, to musi jechać do sąsiedniej wioski, a to daleko, dwa dni drogi. Na piechotę nie da rady, chyba że przez las. A tutaj to tylko burdel i hazard kwitnie. Jeśli stąd nie wyjedzie, to się zmarnuje. Z młodych dziewcząt wyrastają dziwki, a z mężczyzn nieroby i lenie.
- A ty?
- Ja tu jestem przejazdem – odparła czarnowłosa, choć jej pełne policzki mocno się zarumieniły. – Zatrudnili mnie, bo nikt inny nie chciał. Inne wolą się pieprzyć.
Zaśmiała się z własnego żartu i czym prędzej odeszła, ale jasnowłosa i tak się domyśliła, że ostatnie słowa były kłamstwem. Czekała zaledwie kilka minut. Pulchna mugolka po chwili przyniosła kufel z bursztynowym trunkiem, obrzuciła jeszcze jednym, przeciągłym spojrzeniem tajemniczego klienta i oddaliła się do swoich obowiązków.  

Blondynka obserwowała przez chwilę osoby, która przewijały się przez karczmę. Ciemnowłosa kobieta miała rację. Gospodę odwiedzali najczęściej wąsaci mężczyźni po czterdziestce, którzy mieli zbyt wiele wolnego czasu między graniem w karty i biciem żon, więc przychodzili tutaj, aby napić się tanich trunków i podowcipkować z sąsiadami. W końcu jasnowłosa wstała, podeszła do blatu, za którym stał niski, gruby, łysiejący już mężczyzna i grubymi paluchami wpychał sobie do ust kawałeczki gotowanego mięsa.
- Przysłać dziewczynkę? – Zapytał.
- Nie – odrzekła zakapturzona dziewczyna. – Ale niech ktoś zaprowadzi mojego konia do stajni.
Wzięła klucz, położyła na kontuarze kilka srebrnych monet i zniknęła właścicielowi z oczu. Choć była najbardziej charakterystyczną osobą w tej karczmie, nikt nie zwrócił na nią uwagi, gdyż każdy zajęty był zawartością swojego kufla, co było dziewczynie bardzo na rękę. Wbiegła na pierwsze piętro, odnalazła drzwi do swojego pokoju i weszła do środka.
Sypialnia nie była duża, ale ktoś ładnie tu posprzątał. Drewniane meble nie były pierwszej nowości, stół w połowie przeżarty przez korniki, łóżko i inne graty wyglądały na bardzo wysłużone. Okno z zewnętrznej strony oblepione było śniegiem, a na stole stała tylko jedna, gruba świeca, którą dziewczyna zapaliła jednym machnięciem różdżki. Zdjęła ciężki, skórzany płaszcz, powiesiła go na krześle i podeszła do pękniętego lustra. Odrzuciła czapkę, a złote włosy opadły jej na plecy. Tym samym krótkim machnięciem różdżki usunęła niewielki zarost, który dorobiła sobie tego ranka. Komnata nie była zbyt komfortowo umeblowana, ale czarownica ani razu nie spojrzała krzywo na izbę, gdyż niejednokrotnie musiała sypiać w o wiele gorszych warunkach. Podróżowała po całej Brytanii w poszukiwaniu takich jak ona. Nie miała jednak szczęścia. Zaczęła więc myśleć, że albo czarodzieje doskonale się kamuflują, albo wyginęli. Istniała szansa, że w Europie mogła kogoś znaleźć.

*

Położyła się spać bardzo późno. Sen nie trwał jednak długo. Usłyszała skrzypienie podłogi pod jej drzwiami, obracającą się gałkę i kroki jakiejś ciężkiej osobie zmierzającej ku niej. Kiedy podniosła głowę, spostrzegła, że był to ten sam mężczyzna, który zaproponował jej skorzystanie z usług dziewki; miał przecież dodatkowy klucz. Mugol wszedł do środka i zamknął drzwi najciszej, jak potrafił. Poszedł do łóżka, z którego blondynka zerwała się w momencie, gdy ujrzała zbliżającego się do niej człowieka.  
- Proszę natychmiast opuścić mój pokój – przemówiła, a jej głos był tak silny, że sama się go przestraszyła.
Właściciel gospody cofnął się o krok, kiedy w dłoni kobiety pojawił się jakiś lakierowany patyk. Zaśmiał się ochryple i ruszył w jej kierunku, zaskoczony dziwną reakcją blondynki. Rzucił się na nią jak wieprz. Kiedy tylko przekroczyła próg jego karczmy, poznał, że to nie mężczyzna zasiadł w zacienionym kącie gospody. Zbyt wielu takich przebierańców widział w życiu.  
Dziewczyna jednak była na to przygotowana. Kiedy tylko wieśniak chwycił ją za nadgarstek, przetoczyła się na lewy bok i chwyciła za miecz. W tym samym czasie różdżka wypadła jej z garści i potoczyła się gdzieś pod łóżko, jednak to niepowodzenie nie wybiło jej z rytmu. Zanim mężczyzna się zorientował, czarownica rzuciła go na łóżko, przycisnęła ostrze do jego spoconego gardła, a lewą ręką zaczęła błądzić po podłodze. Wydobyła spod łóżka swoją magiczną broń, którą wycelowała w czerwoną, wykrzywioną w grymasie zaskoczenia twarz. Wytrzeszczył małe, wodniste, świńskie oczka, ale nie zdołał wydobyć z siebie nawet najcichszego dźwięku, bo kobieta wysyczała:
- Obliviate.
Zaklęcie w jednej chwili wyczyściła właścicielowi umysł. Wzrok mu się zamglił, oczy pokryła gęsta, biała mgiełka, a on sam zapadł w błogi sen. Blondynka zakryła go całego kocem. Rano wróci do siebie, ale nie będzie tajemniczego, delikatnego młodzieńca, który wynajął u niego pokój. Dziewczyna ubrała się prędko, pozbierała swoje rzeczy i opuściła gospodę. Dosiadła swego konia i ruszyła w dalszą drogę.

Nazywała się Rachel Malfoy. Opuściła swój dom, porzuciła kochającą rodzinę, aby poszukiwać czarodziejów. Zrobiła to, by upewnić się, że nie jest ostatnią czarownicą na świecie. Jej rodzina dawno już utraciła nadzieję, więc desperacko zaczęła żenić się z kuzynami, by nie doprowadzić do wygaśnięcia roku Malfoyów, ale i zapobiec mieszania się z mugolami. Sama Rachel urodziła się ze związku kuzynów Ulyssesa i Fridy Malfoyów. Ze względu na ich dość bliskie pokrewieństwo, ich córka była trochę szalona. Miała trójkę rodzeństwa, sama w wieku szesnastu lat opuściła dom, a podróżowała tak już dwa lata. Zaczęła już powoli tracić nadzieję na odnalezienie swoich.

~*~

Dziś coś krócej, bo mam tyle na głowie, książkę o Czarnych Dziurach pożyczyłam, więc czytam i  nie miałam czasu czegoś więcej napisać. Dedykacja dla Eles. :*

PS: Jak się podoba nowy szablon? Ta dziewczyna w nagłówku to Rachel Malfoy, żeby nikt jej z Roweną czy Helgą nie pomylił xD 

38 komentarzy:

  1. I’m first !!!!!!!

    ~wiki-pedia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza przeczytałam! xD~Eles.

    mysteriouslady@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz przynajmniej, o czym był rozdział? Jeśli tak szybko czytałaś xD

      Usuń
    2. Jakbym mogła nie wiedzieć? Ja czytam bardzo uważnie. A zwłaszcza, że w rozdziale pojawiła się blondynka i jest dla mnie dedykacja xD. ~Eles.

      mysteriouslady@vp.pl

      Usuń
    3. Widzisz, jaka jestem trafna? xD

      Usuń
  3. A więc : notka suuuuuper !!!!!!! Zgaduję, że ta pani Malfoy spotka się z Czwórką Hogwartu….. ^^ Troszkę się zawiodłam, że z Tego całego Lamberta zrobiłas zwyczajnego człowieka mimo, że podrzuciłyśmy ci tyle świetnych pomysłów xDDDAle cały czas mam cichą nadzieje,, że jeszcze coś z tych dziwaków zrobisz….Nowy szablon ??? Jakos go niewidzę xD Coś mi się chyba nie chce otworzyć… To pewnie przez ten śnieg mi tak kiepsko net chodzi :/

    ~wiki-pedia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie był zalinkowany, dlatego go nie widziałaś, tylko samo tło było xD Ale teraz jest już wszystko xD Wiesz, ja nie tworzę bohatera, którego do „bohaterów” daję tylko po to, żeby go nazwać „Pogromcą Wlików” i żeby pojawił się w 3 rozdziałach xD jeszcze będzie mi on potrzebny xD

      Usuń
    2. Bardzo ciesze się z tego powodu xDDD I… fajny szablon xD

      ~wiki-pedia

      Usuń
  4. a ja się akurat załapałam kiedy zmieniałaś szablon. Fajnie, że dodałaś nową postać, ale wolałabym, gdyby hogwart założyło czworo, a nie pięcioro założycieli. Malfoy, mogłaby im towarzyszyć czy coś. Rozdział oczywiście super, bo jakże by inaczej. Fajnie, że dała temu facetowi nauczkę.

    ~Kada113

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto powiedział, że będzie piąty dom „Malfoy”? Nie będę ich tak wyróżniać, poza tym, nie lubię tego rodu xD

      Usuń
  5. Ciekawy rozdział tylko,że krótki ! Zaciekawiła mnie postać Rachel ;P Szkoda,że z jego rodziny nie zrobiłaś elfów,no,ale jeszcze wszystko przed nami,więc może coś zmienisz ? ;D Salazar coraz bardziej okazuję swoją zazdrość,tylko,że gdzie on ma oczy ?!

    ~Clairies

    OdpowiedzUsuń
  6. O, właśnie, dodam jeszcze, że Salazar to fraj.er. Zazdrosny o Rowenę … Szkoda, że nie jest zazdrosny o Godryka, który jako jedyny z trzech pozostałych wydaje się najładniejszy. Rzekomo Rowena nie była piękna, a tutaj zabiega się o nią dwóch chłopaków. Weź to zmień i nie zapominaj, że ona grzeszy tylko mądrością, a nie wyglądem. Wyglądem, to ona straszy jak Helga xD

    ~Eles.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, przecież nie chodzi tylko o wygląd. Lambertowi się podoba, bo jest mądra, a Salazarowi… bo tak xD Ma to coś xD

      Usuń
  7. Fajny rozdział.i ładny szablon…….Rachel chyba spotka się z Salazarem i resztą.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.

    ~Olka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona im nie zafunduje zamku, już wiem, jak oni mogą zamek zdobyć xD Ale na razie milczę xD

      Usuń
  8. blog supcio nagłowek świetny a rozdiał extra. takie małe podsumowanie. przzeczytałam całego twojego bloga i mi się super podoba. pozdrawiam i czekam na kolejnego nexta.ps. zapraszam na http://www.diary–of–julia.blog.onet.pl

    Ja123231

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo… cieszę się, że Ci się podoba, ale mam nadzieję, że nie chodzi Ci tylko o pozostawienie swojego adresu bloga, bo ja mam antyspam i bardzo nie lubię, jeśli ktoś go zręcznie omija xd

      Usuń
  9. Super, tylko mi złote włosy się od razu z Emmą Jessicą kojarzą, ale to nic, każdy może mieć xD. No i szczera ta Rachel czy jak jej tam. Czekam na next i zapraszam do udziału w sondzie dotyczącej obsady na al xD.

    ~Liz Schmitt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, czy wszystko musi Ci się stąd kojażyć z Twoim opowiadaniem? Odgapiłam imię i nazwisko? Nie? To po co piszesz, że z jakąś Emmą Ci się skojażyło? Złote włosy to przenośnia, przecież nie ma zamiast włosów szczerozłotych nitech powtykanych w głowę.

      Usuń
    2. A czy Ty od razu musisz się wszystkiego czepiać? Wyrażam swoją opinię, ale nie twierdzę, że ode mnie odgapiasz, a z resztą ona się nazywa inaczej niż Em, ma inny charakter i żyje w innych czasach. I Em miała oryginalne złote loki, a o niej jeszcze nic nie publikowałam więc… [dokończ sobie] xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    3. Ludzie, nie musisz tak się unosić, ja tylko powiedziałam, że nie zwykłam plagiatować, bo to byłby dla mnie uszczerbek na honorze, a oskarżając mnie o to, może nie wprost, ale też i w myślach, plamisz moją godność xD

      Usuń
    4. Ja Ciebie nie oskarżam, za nic w świecie, mi się po prostu kojarzy z Em i dobrze, bo ją lubię. I dzięki za przypomnienie, zapomniałam o biednej Em. Piszę dopiero teraz, bo wcześniej piekłam biszkopt xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    5. Ja wolę nawet piec nie próbować, żebym kuchni nie spaliła xD

      Usuń
    6. Gotowanie to moje życiowe hobby jak na razie i to udzieliło się jednej mojej postaci xD

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    7. Moim hobby jest pisanie, chyba nawet widać xD

      Usuń
    8. Też lubię pisać, ale chyba bardziej gotować, jak Emma Jessica xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    9. Za to u mnie pisanie jest jak nałóg. Dziś na angielskim śpiewami po ang. kolendy, a ja cośtam pod nosem mruczę i piszę. Nawet nie wiem, co śpiewam, skupiona byłam na pisaniu xD

      Usuń
    10. Ja se śpiewam na lekcjach, po cichu oczywiście. I to tak, że mnie nauczyciel nie złapie. Na angliku najczęściej, bo znając charakter nauczyciela to można xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    11. Ale nam nauczycielka sama magnetofon przynosi z pokoju n. xD

      Usuń
    12. A ja teraz słucham jednej piosenki. Jak pomyślę o Achillesie to mi się beczeć chce. Zmiękłam ostatnio xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    13. A ja nie, mnie się tam beczeć nie chce xD

      Usuń
    14. Jak słucham tej piosenki i myślę o Achillesie to prawie ryczę, a jak tu o nim nie myśleć, jestem w trakcie czytania „Iliady” Homera xD.

      ~Liz Schmitt

      Usuń
    15. Mnie tam takie mitologie nudzą. Wolą coś z wojen światowych xD Ostatnio mnie też wojna w Wietnamie zaniteresowała xD

      Usuń
  10. Witam! Może chciałabyś zostać oceniona? Wejdź na opinion-for-you.blog.onet.pl. Zapraszam!

    ~Lia

    OdpowiedzUsuń
  11. SPAM!!! aleja-krytyki.blog.onet.pl –> zapraszamy do oceny

    ~Moniq

    OdpowiedzUsuń