Było już późne popołudnie, ale ona
nadal siedziała na drewnianym parapecie i czyściła okna. Przez ostatnie kilka
minut bardzo się napociła, żeby dosięgnąć do samej góry szyby, ale była zbyt
niska i za ciężka, żeby stanąć na przeżartej przez korniki belce. Nie używała
czarów, kiedy nie musiała, ale w tym wypadku była to konieczność, choć była
świadoma tego, że teraz, kiedy w domu jej matki wałęsał się wścibski Godryk
Gryffindor, powinna być ostrożniejsza. Mimo to wyciągnęła różdżkę i machnęła
nią. Okno w sekundę zalśniło czystością. Nie zdążyła jednak nawet schować,
kiedy do drzwi ktoś zapukał i prawie natychmiast wszedł do środka. Helga
zastygła z różdżką w dłoni, jedną ręką trzymając się kurczowo framugi okna.
Odwróciła lekko głowę, żeby zobaczyć, kto nakrył ją na czarowaniu. Jej obawy
niestety się sprawdziły.
- Przepraszam, że… - Zaczął, ale Helga
tak się wystraszyła, że odchyliła się gwałtownie do tyłu i wypadła przez otwarte
okno.
Miała szczęście, że
upadła na trawę, bo równie dobrze mogła spaść na ostry brzeg ceglanych schodów,
których część wystawała pod jej oknem. Helga leżała nieruchomo, jęcząc jak
skatowany pies. Wiedziała, że ten huncwot za chwilę się tu zjawi, aby
sprawdzić, czy nic jej się nie stało, więc ostatkiem sił ukryła różdżkę w
wewnętrznej kieszeni swojej szaty. W tym samym momencie ujrzała głowę Godryka,
który natychmiast wyciągnął w jej stronę ramiona, aby pomóc jej wleźć z
powrotem przez okno do pokoju. Tak wściekłej jeszcze jej nie widział.
- Czy wiesz, że należy najpierw zapukać
i poczekać, aż usłyszysz „proszę”? – Zapytała, masując sobie plecy.
Mimo że Helga
szybko ukryła różdżkę, Gryffindor ujrzał ją w chwili, kiedy wkroczył do izby.
Owszem, był to dla niego swego rodzaju szok, aczkolwiek już dawno podejrzewał,
że obie panie Hufflepuff musiały mieć coś wspólnego z czarami, jednak wolał
trzymać swoją przynależność do świata magii przed nimi w tajemnicy, na wszelki
wypadek, gdyby się mylił. Teraz zaś miał pewność, więc i on mógł wyjawić
prawdę, był zachwycony, że odnalazł w Heldze bratnią duszę, która go zrozumie.
- Naprawdę? – Zapytał głupio, na co
dziewczyna wzdrygnęła się lekko. – Ja też! Dlaczego mi nie powiedziałaś?
Wyciągnął zza pasa
swoją różdżkę i pokazał dziewczynie. Ona również widziała, że Godryk zachowywał
się dziwnie, jednak nie sądziła, że chłopak mógł mieć coś wspólnego z magią,
wydawało się jej, że tak po prostu zachowują się panowie z wyższych sfer. Z
jednej strony bardzo się ucieszyła, że w końcu poznała kogoś, z kim mogłaby w
końcu szczerze porozmawiać, choć nadal była na niego wściekła.
- Właśnie dlatego – wycedziła Helga,
usiłując ukryć przed nim uśmiech. – Nie krzycz tak głośno, może u ciebie
rozmowy o czarach to coś normalnego, ale tutaj z matką trzymamy to w tajemnicy,
przecież te dzieciaki to mugole.
- Nie wiedziałem, że jest nas tak dużo
– Godryk nie ukrywał podniecenia.
Nie mógł się
doczekać, aż któregoś wieczora usiądą spokojnie przy piwie i porozmawiają. Był
bardzo ciekawy, jaki status krwi ma Helga, czy posiada jeszcze jakąś rodzinę,
kto uczył ją magii… Miał do niej tyle pytań, choć widział po jej minie, że to
chyba nie jest odpowiedni moment na tego typu konwersacje.
- Im nas więcej, tym więcej kłopotów i
większa tajemnica do ukrywania przed ludźmi – odparła.
Godryk spojrzał na
nią ze zdziwieniem. Sądził, że dziewczyna, która najwyraźniej wychowała się z
mugolskimi dziećmi, będzie dla nich nieco bardziej wyrozumiała i nie ma
uprzedzeń do osób, które nie mają nic wspólnego z czarami.
- Dlaczego jesteś taką pesymistką? – Spytał.
- Nie ufam ci, w tym cały problem –
odpowiedziała, usiłując się uspokoić. – Zjawiasz się tutaj nagle podczas burzy,
później uciekasz do nas od szalonej narzeczonej… Nie rozumiem, co z tobą jest
nie tak? Nie pomyślałeś, jak się czuje teraz ta biedna dziewczyna?
Godryk aż skrzywił
się na samo wyobrażenie reakcji Grety. Gdyby go tu znalazła… Owszem, starał się
nie myśleć o tym, jak dziewczyna musiała się poczuć, kiedy się okazało, że
jednak ślubu nie będzie, ponieważ pan młody stchórzył i uciekł spod ołtarza,
jednak było to spowodowane strachem przed wyrzutami sumienia. Nie był z tego
dumny, gdyż musiał przysporzyć nie tylko Grecie i jej rodzinie, ale i swoim
rodzicom sporo zmartwień, nie mówiąc już o wstydzie. Nigdy nie sądził, aby jego
niedoszła małżonka naprawdę darzyła go uczuciem, od samego początku był
przekonany, że ślub z Godrykiem był tylko jedną z jej licznych fanaberii. Mimo
że miał dopiero piętnaście lat, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak
wyglądały małżeństwa zawierane pod wpływem presji ze strony rodziców jednej
bądź obu stron. Pasmo udręk, kłótni i wieczne cierpienie oznaczone niejednym
romansem. A Gryffindor marzył o kobiecie, którą pewnego dnia naprawdę pokocha i
stanie się damą jego serca, dla której będzie w stanie skoczyć w ogień. Obraz
idealnej, pracowitej, spokojnej i posłusznej białogłowy daleki był od wizerunku
rozpieszczonej, dominującej Grety.
- Ona jest taką osóbką, która musi
dostać to, czego w tej chwili pragnie – odparł, starając się opisać pannę McCower
najłagodniej, jak tylko potrafił. – A ja właśnie jestem jedną z takich rzeczy, na których jej bardzo zależy. Ale
jeśli twoje obawy są aż tak poważne, to po prostu powiedz matce, że mi nie
ufasz. Mogę natychmiast odejść, jeśli chcesz.
Zrobił krok w
stronę drzwi, nie odwracając głowy od dziewczyny, która przez kilka sekund biła
się z myślami, przestępując z nogi na nogę. Wiedziała, że jeśli go wyrzuci,
postąpi samolubnie i oczywiście straci jedyną szansę, aby dowiedzieć się czegoś
więcej o stylu życia innych czarodziejów, lecz jeśli pozwoli mu zostać, wszyscy
będą mieli duży problem. Bo Godryk nie może się tu ukrywać wiecznie, a wiadome
było, że któregoś dnia przybędzie tu cały tabun wraz ze wściekłą porzuconą narzeczoną
na czele.
- Poczekaj – mruknęła, westchnąwszy
ciężko.
Godryk zatrzymał
się szybko, choć jego ręka powędrowała już na klamkę.
- Możesz zostać – dodała. – Ale nie
używaj żadnej magii, mamy zbyt dobrą opinię w wiosce. Jeśli ktoś by się
dowiedział, cały sierociniec byłby skończony, ludzie odebraliby mamie
dzieciaki, a nas spaliliby na stosie.
- Mam zamiar zostać rycerzem, nie
zrobię nic, co zaszkodziłoby tobie i twojej matce – odpowiedział, wypinając
dumnie pierś.
- Mam taką nadzieję – burknęła pod
nosem Helga, patrząc spode łba na rozradowanego młodzieńca.
*
Obawy Helgi dotyczące wściekłej
narzeczonej Godryka spełniły się jednak zaraz następnego dnia. Była niedziela, Anna
Hufflepuff wysłała młodsze dzieci do kościoła na wcześniejszą mszę, więc było
trochę spokoju. Dlatego hałas i zamieszanie, które robiła pokaźna grupa
dorosłych ludzi natychmiast przyciągnął uwagę Helgi i jej matki. Godryk ledwo
zobaczył przez okno tabun czarowników, natychmiast rzucił się w panice na górę.
Dopadł drzwi na strych i najciszej jak mógł położył się plackiem na podłodze.
Doskonale słyszał odgłosy dochodzące z podwórka.
Helga czaiła się za matką jak cień,
kiedy Anna podchodziła powoli do bramki, z którą mocował się jakiś wąsaty, łysy
mężczyzna. Córka opowiedziała jej wszystko następnego wieczora, przez co
kobieta zapałała do niego jeszcze większą sympatią i zaufaniem. Postanowiła mu
pomóc.
- Przepraszam, a państwo do kogo? – Zapytała
uprzejmie, uśmiechając się spokojnie do zdenerwowanego czarodzieja. – Możecie
przecież ominąć mój dom.
- Ale my właśnie do pani – odpowiedział
mężczyzna z lśniącą w porannym słońcu łysiną. Zza niego wyłoniła się sylwetka
Matta Gryffindora, którego od razu poznała.
- Ach, to pan! – Ucieszyła się Anna
Hufflepuff. – Tacy eleganccy państwo zajeżdżają do mojej chałupy… W czym mogę
pomóc?
- Może to zabrzmi dziwnie – zaczął
powoli. – Ale czy nie zatrzymał się ostatnio u pani mój syn? Ostatnio wyjechał,
nie mamy z nim żadnego kontaktu i zaczynamy się martwić.
Anna spojrzała na
córkę, która stała w milczeniu u jej boku. Brzydziła się kłamstwem, jednak
starała się zrozumieć pana Gryffindora. Zdawała sobie sprawę z tego, jak ważna
musiała być dla niego opinia innych ludzi, sama wszak starała się o to, aby o
jej sierocińcu mówiono w samych superlatywach. Dlatego z uśmiechem przyjęła
jego kłamstwo i zwróciła się do Helgi:
- Nie było tu Godryka, prawda? Powiedziałabyś
mi, gdyby się pojawił.
Dziewczyna tylko
pokiwała milcząco głową i zacisnęła wargi. Nie potrafiła mijać się z prawdą,
jedynym wyjątkiem była ich rodzinna tajemnica dotycząca uprawiania czarów, poza
tym każde, nawet najmniejsze kłamstewko przechodziło jej przez gardło z
ogromnym trudem, a po jej twarzy doskonale było widać, że coś ukrywa.
- Czy możemy tam zajrzeć? – zapytał
łysy mężczyzna, wskazując na rozlatującą się stodołę pani Hufflepuff. Ta
uniosła wysoko brwi.
- Ale po co? Skoro mówię, że nie ma tu
Godryka, to go nie ma – odparła, nadal uśmiechając się promiennie. – Nie mówił,
dokąd się wybrał? To do niego niepodobne, kiedy nas odwiedziliście, wydawał się
być takim ułożonym, miłym chłopcem…
- Otóż to! A uciekł z własnego ślubu! –
Odpowiedziała nadąsana dziewczyna siedząca na wspaniałym, kasztanowym rumaku. –
Ze ślubu ze mną. Musimy go znaleźć. I pani nam tego nie utrudni. Wchodźcie.
Helga natychmiast
poczuła przypływ sympatii do Godryka. Rzeczywiście. Miał rację, Greta była
rozwydrzoną, kapryśną dziewczyną, czego z początku nie można było się tak łatwo
domyślić. Miała ładną, łagodną twarz, pulchne policzki pokrywał zdrowy,
delikatny rumieniec, a miękkie, złote pukle spięte miała jak dorosła dama.
Jednak w momencie, kiedy otworzyła pełne, czerwone usta, całe oblicze w sekundę
zmieniło się z anielskiego w iście diabelskie. Wyglądała jak wiedźma z opowiadań
księdza. Nic dziwnego, że młody Gryffindor uciekł z własnego ślubu. Helga nie
wytrzymałaby z nią nawet dziesięciu minut.
Anna Hufflepuff zmarszczyła brwi.
- Ależ kochanie, to nie jest twoja
posiadłość, nie będziesz tutaj wydawała takich rozkazów – skarciła Gretę. –
Proszę grzecznie opuścić mój dom, inaczej poproszę o pomoc sąsiada i jego synów.
Muszę was zawieść, bo niepotrzebnie wchodziliście pod tą górę. Proszę stąd
odjechać.
Argumenty nie
przekonały ani Grety, ani jej rodziny, jednak nie mogli tak po prostu wkroczyć
na tereny, które należały do tej wieśniaczki, nie chcieli wdawać się w infantylne
przepychanki z kobietą, którą uważali za mugolkę. Niechętnie ruszyli w dalszą
drogę z nadzieją, że Anna Hufflepuff mówiła prawdę i Godryk nie ukrywał się w
jej rozpadającym dworku, choć zawiedziona dziewczyna nie dawała wiary w słowa
pulchnej wieśniaczki, a jej buńczuczne mamrotanie i komentarze, które nie
powinny opuszczać ust tak młodej osóbki było słychać jeszcze przez długi czas,
aż pochód zniknął za jednym z zielonych pagórków.
Gdy odjechali, Godryk ostrożnie zszedł
na dół, wyglądał jednak na mocno przestraszonego zaistniałą sytuacją. Kiedy
wczorajszego dnia rozmawiał z Helgą, nie wziął na poważnie jej słów dotyczących
Grety, czego teraz bardzo żałował.
- Dziękuję, że mnie pani nie wydała – zwrócił
się z wdzięcznością do pani Hufflepuff.
- Przecież nie mogłam cię wydać, mój drogi
– odrzekła, klepiąc go pieszczotliwie po ramieniu. – Ta panna faktycznie nie była
zbyt miła. Z początku myślałam, że trochę podkoloryzowałeś tę całą historię, dlatego
przepraszam, że nie do końca ci wierzyłam.
- Nic się nie stało, to ja powinienem przeprosić.
To nie było honorowe obarczać pani moimi problemami – mruknął Godryk. Wstyd płonął
gorącym rumieńcem na jego twarzy.
- Nie dziwię ci się, że zrezygnowałeś z
tego ślubu – odezwała się nieśmiało Helga, kiedy jej matka poszła przypilnować
gotującej się zupy. – Greta jest okropna. Zachowuje się jak królowa, choć to cię
nie usprawiedliwia. Na twoim miejscu już dawno powiedziałabym jej rodzicom, że nie
chcę się z nią wiązać, dzięki temu uniknąłbyś takiej sytuacji, jak dzisiaj.
Godryk nic na to nie
odpowiedział, tylko uśmiechnął się szeroko. Doskonale wiedział, że gdyby miał charakter
i upartość Helgi, również niczego by nie wskórał, jednak postanowił raz na zawsze
zakończyć z nią rozmowy na ten temat. Bardzo się cieszył, że sprawa Grety została
definitywnie rozwiązana, a panna Hufflepuff obdarzyła go odrobinę cieplejszym uczuciem,
za wszelką cenę postanowił podtrzymać te rozwijające się w dobrym kierunku relacje,
gdyż poczuł, że zyskał w niej wiernego, choć nieco marudnego kompana.
~*~
Wybaczcie, że tak
nudo było i w ogóle… Normalnie nie mogłam się wyrobić z nauką. Ci nauczyciele serca
nie mają, cztery sprawdziany w tym tygodniu, o kartkówkach już nie wspomnę… Za
tydzień postaram się dodać ciekawszy wpis. Ale za to zrobiłam szablon, mam
nadzieję, że chociaż to się podoba.