Godryk i Rowena przyklękli przy Salazarze. Nie słyszeli radosnych i triumfalnych okrzyków centaurów. Gryffindor chciał wyrwać rannemu strzałę z pleców, ale Ravenclaw złapała go w porę za rękaw.
- Nie rób tego – powiedziała z trudem panując nad łzami, które cisnęły się jej do oczu. – Możesz mu uszkodzić kręgosłup. Trzeba go zanieść do zamku.
Gryffindor wyczarował niewidzialne nosze, żeby w nienaruszonym stanie donieść Slytherina do Hogwartu.
Rachel i Helga powitały ich już w holu.
- Słyszałyśmy to! – zawołała blondynka. Mój Boże, co mu się stało?
Obie otoczyły Salazara.
- Trzeba zawiadomić Deborah’a – powiedziała Rowena. – Tą zielarkę. Ona będzie wiedziała, co robić dalej.
- Nie wiem, czy zauważyłaś – zwrócił się do niej Gryffindor dość niegrzecznym tonem. – Ale w lesie buszują żądne krwi centaury.
- Jest inny sposób, żeby dostać się do Hogsmeade – powiedziała Rachel. – Mogę się teleportować. Ale nie wiem, czy jest to możliwe w tym miejscu.
- Wątpię, by mój wuj zadbał o bezpieczeństwo – odparła Rowena.
Rachel odetchnęła kilkakrotnie, obróciła się dookoła siebie i zniknęła z głośnym trzaskiem.
- Chodźcie, trzeba go zanieść do jakiejś komnaty – odezwała się Helga.
Bez słowa wnieśli Salazara na trzecie piętro i położyli na łóżku w wielkiej komnacie twarzą w dół. Helga miała bardzo zaciętą, bladą twarz, za to po policzkach Roweny ciurkiem płynęły łzy.
- Byłam dla niego taka zła – odezwała się drżącym z emocji głosem. – Jeśli umrze…
- Póki co nie mam zamiaru umierać – rozległ się stłumiony głos. Rowena wydała z siebie zduszony okrzyk.
- Wyciągnijcie mi to z pleców – dodał Slytherin nieco zniecierpliwionym tonem. – Proszę.
Zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Rachel, prowadząc Deborah’e.
- Zostawcie tą strzałę tam, gdzie jest – rzuciła na powitanie. – Chyba że chcecie, żeby już nigdy nie chodził.
- Chyba już to się stało, bo nie mogę się ruszyć – znów rozległ się głos Slytherina.
- Spokojnie, podamy ci Szkiele-Wzro i wrócisz do zdrowia – odparła staruszka, wyciągając zniszczoną, starą różdżkę. – Zaatakowały was centaury, tak?
- Skąd pani o tym wie?
- Cholerne bydlaki, od czasu do czasu atakują naszą wioskę – wyjaśniła. – Kiedyś o mało nie zabiły mi syna. Ministerstwo nic nie robi, Yaxley tylko siedzi w swoim zamku albo poluje na smoki, zachowuje się, jakby był królem. Jego przodkowie nic dobrego dla społeczności czarodziejów nic zrobili. Przydałoby się jakieś głosowanie, wybory… Ale nikt tego nigdy nie wprowadzi.
Machnęła różdżką, żeby wyciągnąć Salazarowi strzałę z pleców. Grot wbił się głęboko, mimo to ranny nawet nie jęknął. Deborah wyciągnęła z torby butelkę dyptamu i posmarowała nim ranę, po czym kazała go przewrócić na plecy.
- Musicie mu to dawać dwa razy dziennie, rano i wieczorem, aż nie odzyska czucia – wyjaśniła, dając Rowenie wielką butelkę pełną przezroczystego płynu. – Można się stąd teleportować?
Z zadziwiającą energią obróciła się i zniknęła z głośnym trzaskiem.
Drżącymi rękami Rowena nalała do wyczarowanego przez siebie pucharu przezroczystego płynu, przy okazji większość rozlewając i podała tu Salazarowi. Ten, sparaliżowany od ramion w dół, nie mógł nawet ruszyć ręką, więc trzeba było mu naczynie przytknąć do ust. Chłopak przełknął, skrzywił się i wycharczał:
- To najgorszy napój, jaki kiedykolwiek piłem.
Rowena znów przytknęła mu puchar do ust. Salazar przełknął i zakrztusił się.
- Teraz musisz odpocząć – powiedziała z nieukrywaną troską Ravenclaw. – Wyjdźcie stąd.
Godryk, Helga i Rachel, zaskoczeni tym nagłym napadem rycerskości u Roweny, bez słowa wyszli z pokoju.
Czarnowłosa usiadła na brzegu łóżka, a łzy znowu popłynęły jej po twarzy.
- Czuję się naprawdę podle – wyznała. – Byłam dla ciebie taka zła, a mogłeś przecież zginąć.
Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Czuła okropne wyrzuty sumienia, gdyby mogła cofnąć czas, żeby to naprawić, zrobiłaby to bez wahania.
- Nieważne, nic takiego mi się nie stało – odparł Slytherin, trochę zażenowany tym, że Rowena płacze. – Ale chyba będziemy musieli przesunąć przyjęcie dla Helgi, bo ja wolę w nim uczestniczyć zdrowy i całkiem ruchliwy.
Ravenclaw zaśmiała się przez łzy. Była ładna nawet teraz z podpuchniętymi i zaczerwienionymi oczami, rzęsami posklejanymi przez łzy i trochę rozczochranymi włosami, ale nie pociągała go tak jak dawniej. Może przez to, że dała mu już dawno temu jasno do zrozumienia, że nie ma u niej szans. Czasem tego żałował, że wszystko zbyt szybko się potoczyło. Ale w końcu udało mu się o niej zapomnieć. Stwierdził, że nie kochał jej, było to raczej zauroczenie. Nie chciał już więcej wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.
Za to Rowena mocno pożałowała, że była dla Salazara taka oschła. Poczuła, że zachowywała się zupełnie inaczej, niż miała w naturze. Utkwiła wzrok w Slytherinie, który właśnie zamknął oczy. Postanowił sobie być całkowicie obojętny na czułości Roweny. Jeśli teraz sobie uświadomiła, że coś do niego czuje, to trudno. Miała już swoją szansę.
*
Długo Rowena siedziała przy rannym. Chciała jeszcze z nim porozmawiać, ale on cały czas spał albo udawał, że śpi. W końcu nadszedł wieczór i Salazar musiał zażyć kolejną porcję Szkiele-Wzro, więc Ravenclaw obudziła go.
- Nie będę tego pił – oświadczył obrażony.
- Musisz, jeśli chcesz znów chodzić – powiedziała mu Rowena i podetknęła mu pod usta puchar. Slytherin posłusznie wypił.
- Powiem Heldze, żeby przyniosła ci kolację – odezwała się Ravenclaw, wstając. – Sądzę, że też chce zobaczyć, jak się czujesz.
Przez chwilę miała nadzieję, że ją zatrzyma, ale Salazar milczał, wpatrując się w przeciwległą ścianę.
Rowena zeszła na dół. Rachel, Godryk i Helga zgromadzili się w komnacie przystającej do Wielkiej Sali i rozmawiali przyciszonymi głosami.
- To jest niebezpieczne – mówiła Helga. – Tutaj mamy nauczać dzieci? W tym zamku, gdzie za jego murami czyhają żadne krwi centaury?
- Ach, ty zawsze miałaś słomiany zapał – odpowiedział jej Godryk, a Helga spłonęła rumieńcem. – Po prostu będzie zakaz wchodzenia do lasu.
Rachel spojrzała a niego jak na kogoś, kto stracił wszystkie zmysły.
- I co, myślisz, że dzieciaki posłuchają? – zapytała. – Bardziej je do tego zachęcisz, zakazując im tego.
Gryffindor przewrócił oczami.
- Oj, nazwiemy puszczę Zakazanym Lasem i powiemy, że kto tam wejdzie, zginie. A jeśli to nie pomoże, odgrodzi się las od błoni jakimś zaklęciem.
Rowena usiada obok Helgi, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
- Sądzę – przemówiła. – Że wystarczy zagrozić śmiercią. Ale możemy też napisać do centaurów list.
Cała trójka parsknęła śmiechem, myśląc, że Rowena sobie żartuje. Miny zrzedły im jednak po chwili, widząc kamienną twarz towarzyszki.
- Napisać? – powtórzył zaskoczony Gryffindor. – Nawet dla mnie to szalony pomysł. Centaury w ogóle potrafią czytać?
- Oczywiście – odparła czarnowłosa. – To najmądrzejsze stworzenia magiczne, jakie istnieją. Matka mi powiedziała. Tak sądzę, że ona mogłaby uczyć o nich dzieci. Jeśli oczywiście nadal…
Urwała. Chciała powiedzieć że jeśli nadal żyje, ale jakoś to słowo nie mogło jej przejść przez gardło. Oczy jej zalśniły, więc musiała spuścić wzrok, żeby się nie rozpłakać. Zapadło pełne napięcia milczenie, które przerwała Helga:
- Skoro tak, możemy napisać do nich ten list. Nic nie mamy do stracenia.
- Mogłabyś zanieść Salazarowi kolację? – zapytała Rowena, patrząc z wdzięcznością na przyjaciółkę.
Hufflepuff wstała, ale Rachel ją uprzedziła.
- Ja to zrobię, od kilku godzin chciałam sprawdzić, jak się czuje – wyjaśniła, widząc zaskoczone twarze Roweny i Helgi.
Zawołała skrzata domowego, który dał jej srebrną tacę z kolacją i poszła do pokoju, gdzie złożono Slytherina.
Salazar leżał w łóżku wpatrzony w przeciwległą ścianę. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi, od razu spojrzał w stronę drzwi. Gdy zobaczył Rachel, twarz mu się rozluźniła, a on powiedział:
- Jak się cieszę, że to nie Rowena.
- Dlaczego? – spytała.
- Bo ona jest trochę… no… nadopiekuńcza – wyjaśnił. – No i ostatnio jest w stosunku do mnie inna.
- Czemu?
- Bo… – zawahał się przez chwilę. – My byliśmy ze sobą. Już dawno temu, ale ona chyba ma do mnie żal, że tak szybko to zacząłem.
Rachel nie zaskoczyło to wyznanie. Była przekonana, że coś między nimi było.
- Domyślałam się – powiedziała cicho. – Ale nie chciałam ci rzucać niepotrzebnych oskarżeń.
Salazar nic nie odpowiedział. Poczuł się o wiele lepiej, kiedy wyjawił tą tajemnicę komuś innemu. Odkrył, że ludzie wcale nie są tacy podstępni, a niektórym nawet można się zwierzyć.
~*~
Dobra, jestem już po egzaminach, więc mogę trochę czasu poświęcić pisaniu. Sądzę, że ten rozdział był ciekawszy i dłuższy, niż poprzedni. No, od odcinka dwudziestego trzeciego chyba wszystko jest dłuższe. Dedykacja dla Eles. :* Niech to będzie motywacją do napisania rozdziału xD
- Nie rób tego – powiedziała z trudem panując nad łzami, które cisnęły się jej do oczu. – Możesz mu uszkodzić kręgosłup. Trzeba go zanieść do zamku.
Gryffindor wyczarował niewidzialne nosze, żeby w nienaruszonym stanie donieść Slytherina do Hogwartu.
Rachel i Helga powitały ich już w holu.
- Słyszałyśmy to! – zawołała blondynka. Mój Boże, co mu się stało?
Obie otoczyły Salazara.
- Trzeba zawiadomić Deborah’a – powiedziała Rowena. – Tą zielarkę. Ona będzie wiedziała, co robić dalej.
- Nie wiem, czy zauważyłaś – zwrócił się do niej Gryffindor dość niegrzecznym tonem. – Ale w lesie buszują żądne krwi centaury.
- Jest inny sposób, żeby dostać się do Hogsmeade – powiedziała Rachel. – Mogę się teleportować. Ale nie wiem, czy jest to możliwe w tym miejscu.
- Wątpię, by mój wuj zadbał o bezpieczeństwo – odparła Rowena.
Rachel odetchnęła kilkakrotnie, obróciła się dookoła siebie i zniknęła z głośnym trzaskiem.
- Chodźcie, trzeba go zanieść do jakiejś komnaty – odezwała się Helga.
Bez słowa wnieśli Salazara na trzecie piętro i położyli na łóżku w wielkiej komnacie twarzą w dół. Helga miała bardzo zaciętą, bladą twarz, za to po policzkach Roweny ciurkiem płynęły łzy.
- Byłam dla niego taka zła – odezwała się drżącym z emocji głosem. – Jeśli umrze…
- Póki co nie mam zamiaru umierać – rozległ się stłumiony głos. Rowena wydała z siebie zduszony okrzyk.
- Wyciągnijcie mi to z pleców – dodał Slytherin nieco zniecierpliwionym tonem. – Proszę.
Zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Rachel, prowadząc Deborah’e.
- Zostawcie tą strzałę tam, gdzie jest – rzuciła na powitanie. – Chyba że chcecie, żeby już nigdy nie chodził.
- Chyba już to się stało, bo nie mogę się ruszyć – znów rozległ się głos Slytherina.
- Spokojnie, podamy ci Szkiele-Wzro i wrócisz do zdrowia – odparła staruszka, wyciągając zniszczoną, starą różdżkę. – Zaatakowały was centaury, tak?
- Skąd pani o tym wie?
- Cholerne bydlaki, od czasu do czasu atakują naszą wioskę – wyjaśniła. – Kiedyś o mało nie zabiły mi syna. Ministerstwo nic nie robi, Yaxley tylko siedzi w swoim zamku albo poluje na smoki, zachowuje się, jakby był królem. Jego przodkowie nic dobrego dla społeczności czarodziejów nic zrobili. Przydałoby się jakieś głosowanie, wybory… Ale nikt tego nigdy nie wprowadzi.
Machnęła różdżką, żeby wyciągnąć Salazarowi strzałę z pleców. Grot wbił się głęboko, mimo to ranny nawet nie jęknął. Deborah wyciągnęła z torby butelkę dyptamu i posmarowała nim ranę, po czym kazała go przewrócić na plecy.
- Musicie mu to dawać dwa razy dziennie, rano i wieczorem, aż nie odzyska czucia – wyjaśniła, dając Rowenie wielką butelkę pełną przezroczystego płynu. – Można się stąd teleportować?
Z zadziwiającą energią obróciła się i zniknęła z głośnym trzaskiem.
Drżącymi rękami Rowena nalała do wyczarowanego przez siebie pucharu przezroczystego płynu, przy okazji większość rozlewając i podała tu Salazarowi. Ten, sparaliżowany od ramion w dół, nie mógł nawet ruszyć ręką, więc trzeba było mu naczynie przytknąć do ust. Chłopak przełknął, skrzywił się i wycharczał:
- To najgorszy napój, jaki kiedykolwiek piłem.
Rowena znów przytknęła mu puchar do ust. Salazar przełknął i zakrztusił się.
- Teraz musisz odpocząć – powiedziała z nieukrywaną troską Ravenclaw. – Wyjdźcie stąd.
Godryk, Helga i Rachel, zaskoczeni tym nagłym napadem rycerskości u Roweny, bez słowa wyszli z pokoju.
Czarnowłosa usiadła na brzegu łóżka, a łzy znowu popłynęły jej po twarzy.
- Czuję się naprawdę podle – wyznała. – Byłam dla ciebie taka zła, a mogłeś przecież zginąć.
Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Czuła okropne wyrzuty sumienia, gdyby mogła cofnąć czas, żeby to naprawić, zrobiłaby to bez wahania.
- Nieważne, nic takiego mi się nie stało – odparł Slytherin, trochę zażenowany tym, że Rowena płacze. – Ale chyba będziemy musieli przesunąć przyjęcie dla Helgi, bo ja wolę w nim uczestniczyć zdrowy i całkiem ruchliwy.
Ravenclaw zaśmiała się przez łzy. Była ładna nawet teraz z podpuchniętymi i zaczerwienionymi oczami, rzęsami posklejanymi przez łzy i trochę rozczochranymi włosami, ale nie pociągała go tak jak dawniej. Może przez to, że dała mu już dawno temu jasno do zrozumienia, że nie ma u niej szans. Czasem tego żałował, że wszystko zbyt szybko się potoczyło. Ale w końcu udało mu się o niej zapomnieć. Stwierdził, że nie kochał jej, było to raczej zauroczenie. Nie chciał już więcej wchodzić dwa razy do tej samej rzeki.
Za to Rowena mocno pożałowała, że była dla Salazara taka oschła. Poczuła, że zachowywała się zupełnie inaczej, niż miała w naturze. Utkwiła wzrok w Slytherinie, który właśnie zamknął oczy. Postanowił sobie być całkowicie obojętny na czułości Roweny. Jeśli teraz sobie uświadomiła, że coś do niego czuje, to trudno. Miała już swoją szansę.
*
Długo Rowena siedziała przy rannym. Chciała jeszcze z nim porozmawiać, ale on cały czas spał albo udawał, że śpi. W końcu nadszedł wieczór i Salazar musiał zażyć kolejną porcję Szkiele-Wzro, więc Ravenclaw obudziła go.
- Nie będę tego pił – oświadczył obrażony.
- Musisz, jeśli chcesz znów chodzić – powiedziała mu Rowena i podetknęła mu pod usta puchar. Slytherin posłusznie wypił.
- Powiem Heldze, żeby przyniosła ci kolację – odezwała się Ravenclaw, wstając. – Sądzę, że też chce zobaczyć, jak się czujesz.
Przez chwilę miała nadzieję, że ją zatrzyma, ale Salazar milczał, wpatrując się w przeciwległą ścianę.
Rowena zeszła na dół. Rachel, Godryk i Helga zgromadzili się w komnacie przystającej do Wielkiej Sali i rozmawiali przyciszonymi głosami.
- To jest niebezpieczne – mówiła Helga. – Tutaj mamy nauczać dzieci? W tym zamku, gdzie za jego murami czyhają żadne krwi centaury?
- Ach, ty zawsze miałaś słomiany zapał – odpowiedział jej Godryk, a Helga spłonęła rumieńcem. – Po prostu będzie zakaz wchodzenia do lasu.
Rachel spojrzała a niego jak na kogoś, kto stracił wszystkie zmysły.
- I co, myślisz, że dzieciaki posłuchają? – zapytała. – Bardziej je do tego zachęcisz, zakazując im tego.
Gryffindor przewrócił oczami.
- Oj, nazwiemy puszczę Zakazanym Lasem i powiemy, że kto tam wejdzie, zginie. A jeśli to nie pomoże, odgrodzi się las od błoni jakimś zaklęciem.
Rowena usiada obok Helgi, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi.
- Sądzę – przemówiła. – Że wystarczy zagrozić śmiercią. Ale możemy też napisać do centaurów list.
Cała trójka parsknęła śmiechem, myśląc, że Rowena sobie żartuje. Miny zrzedły im jednak po chwili, widząc kamienną twarz towarzyszki.
- Napisać? – powtórzył zaskoczony Gryffindor. – Nawet dla mnie to szalony pomysł. Centaury w ogóle potrafią czytać?
- Oczywiście – odparła czarnowłosa. – To najmądrzejsze stworzenia magiczne, jakie istnieją. Matka mi powiedziała. Tak sądzę, że ona mogłaby uczyć o nich dzieci. Jeśli oczywiście nadal…
Urwała. Chciała powiedzieć że jeśli nadal żyje, ale jakoś to słowo nie mogło jej przejść przez gardło. Oczy jej zalśniły, więc musiała spuścić wzrok, żeby się nie rozpłakać. Zapadło pełne napięcia milczenie, które przerwała Helga:
- Skoro tak, możemy napisać do nich ten list. Nic nie mamy do stracenia.
- Mogłabyś zanieść Salazarowi kolację? – zapytała Rowena, patrząc z wdzięcznością na przyjaciółkę.
Hufflepuff wstała, ale Rachel ją uprzedziła.
- Ja to zrobię, od kilku godzin chciałam sprawdzić, jak się czuje – wyjaśniła, widząc zaskoczone twarze Roweny i Helgi.
Zawołała skrzata domowego, który dał jej srebrną tacę z kolacją i poszła do pokoju, gdzie złożono Slytherina.
Salazar leżał w łóżku wpatrzony w przeciwległą ścianę. Kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi, od razu spojrzał w stronę drzwi. Gdy zobaczył Rachel, twarz mu się rozluźniła, a on powiedział:
- Jak się cieszę, że to nie Rowena.
- Dlaczego? – spytała.
- Bo ona jest trochę… no… nadopiekuńcza – wyjaśnił. – No i ostatnio jest w stosunku do mnie inna.
- Czemu?
- Bo… – zawahał się przez chwilę. – My byliśmy ze sobą. Już dawno temu, ale ona chyba ma do mnie żal, że tak szybko to zacząłem.
Rachel nie zaskoczyło to wyznanie. Była przekonana, że coś między nimi było.
- Domyślałam się – powiedziała cicho. – Ale nie chciałam ci rzucać niepotrzebnych oskarżeń.
Salazar nic nie odpowiedział. Poczuł się o wiele lepiej, kiedy wyjawił tą tajemnicę komuś innemu. Odkrył, że ludzie wcale nie są tacy podstępni, a niektórym nawet można się zwierzyć.
~*~
Dobra, jestem już po egzaminach, więc mogę trochę czasu poświęcić pisaniu. Sądzę, że ten rozdział był ciekawszy i dłuższy, niż poprzedni. No, od odcinka dwudziestego trzeciego chyba wszystko jest dłuższe. Dedykacja dla Eles. :* Niech to będzie motywacją do napisania rozdziału xD
No nie no, znowu Rowena. I Ty chcesz mnie tym zmotywować… Może, jak Rowena umrze i wyprawią balangę z tej okazji, to wtedy to mnie zmotywuje, o tak xD.
OdpowiedzUsuń~Eles.
Ale jednak trochę ją zawstydziłam, nareszcie oberwałą po d.upsku xD
UsuńDla mnie to za mało, ja jestem sadystą xD.
Usuń~Eles.
Chyba sadysktą xD No, ale jak na razie to już i tak postęp, nie? xD
UsuńFajny rozdział i ładny szablon……..Przynajmniej teraz Rowena sięopiekuje Salazarem………Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Olka
Ale on nie bardzo chce xD
UsuńOch, oni są tacy uroczy… Szkoda, że Rowena tak późno się zorientowała co czuje do Salazara, a on już jej nie chce…Może będzie chodził – no dobra, to jeszcze o niczym nie przesądza xDList do centaurów? Haha xD Ciekawe, czy będą chciały dotknąć coś, co napisał człowiek xDFajnie, fajnie. Czekam na następny rozdział.Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń~Caitlin
Te centaury są inne niż te, które widział Harry w 5 części w Zakazanym Lesie. One się trzymają z dala od wszystkikego, co ludzkie, zaś te będą ciekawe, co im oferują xD
UsuńOch, fajnie :D Może dadzą ze sobą pogadać xDPS Nowa notka, zapraszam serdecznie ;*www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl
Usuń~Caitlin
Boskie. xD
OdpowiedzUsuń~nicole .
A teraz Rachel będzie z Slytherinem ; pŚwietna notka :) )
Usuń~Pepa
I tu Cię zawiodę, bo nie będzie xD
UsuńSuper rozdział, ale biedny Slytherinek… A Rowene możesz udusić centaurzym [tak to się pisze?!] ogonem, nie przeszkodziłąbym xD [Octave Misumenos]
OdpowiedzUsuń~ada13@onet.eu
A tam zaraz udusić. Niech jeszcze trochę pożyje xD
UsuńNię Będzie ; ((To takie smutne … ^^
Usuń~Pepa
Zapraszam Cię na ocenialnie wyłącznie o tematyce potterowskiej ;P Zgłoś się do oceny, lub spróbuj zostać oceniającą. Przepraszam za spam, ale jest ona nowa i poszukuje nowych talentów oraz zgłoszeń. Jeżeli nic Cię nie interesuje to chociaż wpadnij. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Rozpisana
Przepraszamy za spam i zapraszamy do oceny opowiadania na estimates-stories.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń~oceniające