- Jesteś kurwą – stwierdziła Rachel. Takiej nienawiści ani Rowena, ani Salazar, ani nikt inny nie widział na jej twarzy. – Brak mi słów na określenie takiej osoby jak ty.
- Nie rozumiesz…
Blondynka znów wymierzyła jej siarczysty policzek, tym razem po drugiej stronie twarzy, jeszcze mocniej zaciskając ze złości wargi.
- I ty jeszcze śmiesz się do mnie odzywać? Zamilcz! Nie masz godności, jesteś jak zwykła, bezużyteczna szlama, dziwka spełniająca męskie fantazje. Ścierwo – to mówiąc, odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę zamku. Salazar nawet nie obejrzał się na Rowenę, tylko ruszył za Rachel, pozostawiając ciemnowłosą na skraju lasu bez cienia otuchy czy nadziei na duszy.
Opadła na trawę i zapłakała gorzko. Z jednej strony czuła ulgę, że nie musi już ukrywać przed Slytherinem prawdy, z drugiej zaś – okropny ból w sercu. Słowa Malfoy były może i raniące, ale, co gorsza, Ravenclaw czuła, że były także po części prawdziwe.
Po chwili stwierdziła jednak, że nie może tutaj dłużej siedzieć. Za kilkanaście minut miała rozpocząć się uroczystość, a ona nie mogła wyglądać na przygnębioną. Wszak był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu… O ile Rachel nie zniszczyła tego jednym słowem. Bądź co bądź, musiała się z tym zmierzyć. Odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę zamku, a nogi miała jak z waty. Nie miała pojęcia, jak ukryje zdenerwowanie, miała tylko nadzieję, że wszyscy uznają to za przejaw stresu spowodowanego weselem. Do holu wpadła naprawdę w ostatniej chwili. Jej matka czekała na nią przed drzwiami do Wielkiej Sali nieco zestresowana.
- Gdzie ty byłaś? Wróciłaś dosłownie w ostatniej chwili. Chodźmy – wyszeptała i chwyciła córkę za rękę, a drzwi same się przed nimi otworzyły. Stoły wszystkich czterech domów zostały zastąpione przez ławki przyozdobione bukiecikami zrobionymi z białych kwiatów i wstążek. Siedzieli w nich goście ubrani w najlepsze odświętne szaty, a każdy czekał z niecierpliwością, aż pojawi się panna młoda. Rowena starała się uśmiechać i udawać szczęśliwą, ale tak naprawdę całkowicie skupiona była na dyskretnym szukaniu wzrokiem Salazara lub Rachel. Z zachowania gości i promieniującego radością Lamberta wywnioskowała, że ta dwójka w ogóle nie była w Wielkiej Sali. Zapragnęła, aby ceremonia zakończyła się szybko. Nigdy nie wiadomo, Malfoy mogła wpaść i przerwać uroczystość w każdej chwili. Z drugiej strony jednak pragnęła zapamiętać swój ślub nie tylko jako załamanie znajomości z Salazarem, ale i jako początek czegoś nowego, czegoś fantastycznego… Czegoś, co na zawsze zmieni jej życie na lepsze.
Dotarła do kamiennego podwyższenia, na którym stał Lambert i kapłan. Odetchnęła, kiedy nareszcie dotarła do celu. Krępowały ją te wszystkie spojrzenia zgromadzonych. Bała się, że w pewnym momencie wyjdzie na jaw, jak bardzo jest zestresowana i zaniepokojona.
*
Rachel wpadła do swojej komnaty i zaczęła, zupełnie jak w szale, wrzucać do rozwartego na oścież kufra swoje rzeczy. Szaty, pudełeczka, biżuterię, kosmetyki… Nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Salazar wpadł za nią. Wyglądał, jakby postradał wszystkie zmysły.
- Odejdź. Po prostu odstąp ode mnie, bo oszaleję! – krzyknęła, kiedy Slytherin opadł zdyszany na skórzany, bogato zdobiony fotel.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Uciekniemy stąd i Rowena już nigdy nie zmąci naszego szczęścia – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. W napięciu czekał, aż Rachel mu odpowie. Oparła się obiema rękami o brzeg kufra, głowę miała pochyloną i oddychała chrapliwie. Łzy cisnęły się jej do oczu bardziej ze złości, niż z rozpaczy. Czuła do Ravenclaw tak potężną niechęć i obrzydzenie, że aż nie mieściło się jej to w głowie. Życzyła jej śmierci, przez co bała się, że Bóg potępi ją na wieki. Wiedziała, że wyjazd będzie najlepszym nie tylko dla Roweny, ale przede wszystkim dla niej. Musiała ratować swoją duszę. Obawiała się, że w końcu zakradnie się do jej sypialni i odrąbie jej głowę siekierą. Na samą myśl o tym czuła, jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Musiała myśleć racjonalnie. Odetchnęła kilkakrotnie, otarła szybkim, nerwowym ruchem ręki oczy i odwróciła się do Salazara.
- Niech będzie. Spakuj wszystkie swoje rzeczy, im wcześniej wyruszymy, tym lepiej – mruknęła. Chciała zostać sama. Salazar najwyraźniej to wyczuł, bo ostrożnie wycofał się z jej sypialni.
Kiedy biegł schodami w stronę lochu, targały nim mieszane uczucia. Z jednej strony czuł ulgę, że Rachel wybaczyła mu to, co zrobił, ale z drugiej nie chciał opuszczać szkoły i przyjaciół. Mimo że był od nich ważniejszy i lepszy, przywykł do ich obecności. I wiedział, że będzie czuł po ich stracie coś na kształt… tęsknoty. Nawet nie spojrzał na drzwi do Wielkiej Sali, zza których dochodziły odgłosy zabawy. Czym prędzej za pomocą różdżki spakował wszystkie swoje rzeczy do kufra i opuścił zamek, aby przygotować konie. Okazało się, że Rachel już na niego czekała. Twarz miała poważną i zaciętą, nie było na niej śladu po dawnej rozpaczy. Slytherin bez słowa wskoczył na swojego konia i ponaglił go, uderzając w jego boki piętami. Zwierzęta ruszyły galopem przez zielone, targane wiatrem błonia. Blondynka nawet się nie obejrzała, utkwiła wzrok swoich lodowatych, szaroniebieskich oczu w bramie, Salazar zaś zerknął przez lewe ramię – zamek szybko się oddalał. Poczuł ostatnie ukłucie żalu w sercu. Musiał być silny. Skoro podjął taką decyzję, nie mógł się ugiąć.
*
Rowena obudziła się następnego dnia w zupełnie inny sposób, niż to sobie jeszcze kilka godzin temu wyobrażała. Mimo że pogoda była cudowna, Helga, która wpadła do sypialni jej i Lamberta, wyglądała na przerażoną. Pierś falowała jej szybko i nierówno, a na twarzy malowało się istne szaleństwo.
- Nie ma Rachel! Ani Salazara! Szukałam ich w całym zamku, zniknęły ich rzeczy, nie ma też dwóch koni! – zawołała. Była całkiem zdyszana, ledwo łapała oddech. Ravenclaw szybko poderwała się z łóżka. Nie zamierzała słowem wspomnieć o tym, co zdarzyło się tuż przed ślubem. Co prawda, domyślała się, że może zdarzyć się coś podobnego, ale były to tylko jej głupie wyobrażenia. Poczuła w żołądku mdły skurcz. To ona była winna temu wszystkiemu. Przez nią mogli już nigdy nie zobaczyć ani Salazara, ani Rachel. Ale musiała przeciwstawić się temu wszystkiemu. Jedynym plusem tego był fakt, że Lambert nie dowie się o tym, co się wydarzyło. Będzie to sekret, który Rowena miała zabrać do grobu.
~*~
Przepraszam, że tak krótko, ale mam za chwilę Wigilię. Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i szalonego Sylwestra, a w roku 2012 samych sukcesów. Jest to ostatni rozdział w 2011 roku, ponieważ mam jeszcze do napisania odcinki na innych blogach. W takim razie do zobaczenia w styczniu.
Zapraszam Was na moje konto na tumblr.com xD
- Nie rozumiesz…
Blondynka znów wymierzyła jej siarczysty policzek, tym razem po drugiej stronie twarzy, jeszcze mocniej zaciskając ze złości wargi.
- I ty jeszcze śmiesz się do mnie odzywać? Zamilcz! Nie masz godności, jesteś jak zwykła, bezużyteczna szlama, dziwka spełniająca męskie fantazje. Ścierwo – to mówiąc, odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę zamku. Salazar nawet nie obejrzał się na Rowenę, tylko ruszył za Rachel, pozostawiając ciemnowłosą na skraju lasu bez cienia otuchy czy nadziei na duszy.
Opadła na trawę i zapłakała gorzko. Z jednej strony czuła ulgę, że nie musi już ukrywać przed Slytherinem prawdy, z drugiej zaś – okropny ból w sercu. Słowa Malfoy były może i raniące, ale, co gorsza, Ravenclaw czuła, że były także po części prawdziwe.
Po chwili stwierdziła jednak, że nie może tutaj dłużej siedzieć. Za kilkanaście minut miała rozpocząć się uroczystość, a ona nie mogła wyglądać na przygnębioną. Wszak był to najszczęśliwszy dzień w jej życiu… O ile Rachel nie zniszczyła tego jednym słowem. Bądź co bądź, musiała się z tym zmierzyć. Odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę zamku, a nogi miała jak z waty. Nie miała pojęcia, jak ukryje zdenerwowanie, miała tylko nadzieję, że wszyscy uznają to za przejaw stresu spowodowanego weselem. Do holu wpadła naprawdę w ostatniej chwili. Jej matka czekała na nią przed drzwiami do Wielkiej Sali nieco zestresowana.
- Gdzie ty byłaś? Wróciłaś dosłownie w ostatniej chwili. Chodźmy – wyszeptała i chwyciła córkę za rękę, a drzwi same się przed nimi otworzyły. Stoły wszystkich czterech domów zostały zastąpione przez ławki przyozdobione bukiecikami zrobionymi z białych kwiatów i wstążek. Siedzieli w nich goście ubrani w najlepsze odświętne szaty, a każdy czekał z niecierpliwością, aż pojawi się panna młoda. Rowena starała się uśmiechać i udawać szczęśliwą, ale tak naprawdę całkowicie skupiona była na dyskretnym szukaniu wzrokiem Salazara lub Rachel. Z zachowania gości i promieniującego radością Lamberta wywnioskowała, że ta dwójka w ogóle nie była w Wielkiej Sali. Zapragnęła, aby ceremonia zakończyła się szybko. Nigdy nie wiadomo, Malfoy mogła wpaść i przerwać uroczystość w każdej chwili. Z drugiej strony jednak pragnęła zapamiętać swój ślub nie tylko jako załamanie znajomości z Salazarem, ale i jako początek czegoś nowego, czegoś fantastycznego… Czegoś, co na zawsze zmieni jej życie na lepsze.
Dotarła do kamiennego podwyższenia, na którym stał Lambert i kapłan. Odetchnęła, kiedy nareszcie dotarła do celu. Krępowały ją te wszystkie spojrzenia zgromadzonych. Bała się, że w pewnym momencie wyjdzie na jaw, jak bardzo jest zestresowana i zaniepokojona.
*
Rachel wpadła do swojej komnaty i zaczęła, zupełnie jak w szale, wrzucać do rozwartego na oścież kufra swoje rzeczy. Szaty, pudełeczka, biżuterię, kosmetyki… Nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Salazar wpadł za nią. Wyglądał, jakby postradał wszystkie zmysły.
- Odejdź. Po prostu odstąp ode mnie, bo oszaleję! – krzyknęła, kiedy Slytherin opadł zdyszany na skórzany, bogato zdobiony fotel.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Uciekniemy stąd i Rowena już nigdy nie zmąci naszego szczęścia – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. W napięciu czekał, aż Rachel mu odpowie. Oparła się obiema rękami o brzeg kufra, głowę miała pochyloną i oddychała chrapliwie. Łzy cisnęły się jej do oczu bardziej ze złości, niż z rozpaczy. Czuła do Ravenclaw tak potężną niechęć i obrzydzenie, że aż nie mieściło się jej to w głowie. Życzyła jej śmierci, przez co bała się, że Bóg potępi ją na wieki. Wiedziała, że wyjazd będzie najlepszym nie tylko dla Roweny, ale przede wszystkim dla niej. Musiała ratować swoją duszę. Obawiała się, że w końcu zakradnie się do jej sypialni i odrąbie jej głowę siekierą. Na samą myśl o tym czuła, jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Musiała myśleć racjonalnie. Odetchnęła kilkakrotnie, otarła szybkim, nerwowym ruchem ręki oczy i odwróciła się do Salazara.
- Niech będzie. Spakuj wszystkie swoje rzeczy, im wcześniej wyruszymy, tym lepiej – mruknęła. Chciała zostać sama. Salazar najwyraźniej to wyczuł, bo ostrożnie wycofał się z jej sypialni.
Kiedy biegł schodami w stronę lochu, targały nim mieszane uczucia. Z jednej strony czuł ulgę, że Rachel wybaczyła mu to, co zrobił, ale z drugiej nie chciał opuszczać szkoły i przyjaciół. Mimo że był od nich ważniejszy i lepszy, przywykł do ich obecności. I wiedział, że będzie czuł po ich stracie coś na kształt… tęsknoty. Nawet nie spojrzał na drzwi do Wielkiej Sali, zza których dochodziły odgłosy zabawy. Czym prędzej za pomocą różdżki spakował wszystkie swoje rzeczy do kufra i opuścił zamek, aby przygotować konie. Okazało się, że Rachel już na niego czekała. Twarz miała poważną i zaciętą, nie było na niej śladu po dawnej rozpaczy. Slytherin bez słowa wskoczył na swojego konia i ponaglił go, uderzając w jego boki piętami. Zwierzęta ruszyły galopem przez zielone, targane wiatrem błonia. Blondynka nawet się nie obejrzała, utkwiła wzrok swoich lodowatych, szaroniebieskich oczu w bramie, Salazar zaś zerknął przez lewe ramię – zamek szybko się oddalał. Poczuł ostatnie ukłucie żalu w sercu. Musiał być silny. Skoro podjął taką decyzję, nie mógł się ugiąć.
*
Rowena obudziła się następnego dnia w zupełnie inny sposób, niż to sobie jeszcze kilka godzin temu wyobrażała. Mimo że pogoda była cudowna, Helga, która wpadła do sypialni jej i Lamberta, wyglądała na przerażoną. Pierś falowała jej szybko i nierówno, a na twarzy malowało się istne szaleństwo.
- Nie ma Rachel! Ani Salazara! Szukałam ich w całym zamku, zniknęły ich rzeczy, nie ma też dwóch koni! – zawołała. Była całkiem zdyszana, ledwo łapała oddech. Ravenclaw szybko poderwała się z łóżka. Nie zamierzała słowem wspomnieć o tym, co zdarzyło się tuż przed ślubem. Co prawda, domyślała się, że może zdarzyć się coś podobnego, ale były to tylko jej głupie wyobrażenia. Poczuła w żołądku mdły skurcz. To ona była winna temu wszystkiemu. Przez nią mogli już nigdy nie zobaczyć ani Salazara, ani Rachel. Ale musiała przeciwstawić się temu wszystkiemu. Jedynym plusem tego był fakt, że Lambert nie dowie się o tym, co się wydarzyło. Będzie to sekret, który Rowena miała zabrać do grobu.
~*~
Przepraszam, że tak krótko, ale mam za chwilę Wigilię. Życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i szalonego Sylwestra, a w roku 2012 samych sukcesów. Jest to ostatni rozdział w 2011 roku, ponieważ mam jeszcze do napisania odcinki na innych blogach. W takim razie do zobaczenia w styczniu.
Zapraszam Was na moje konto na tumblr.com xD
Ale Rachel nakrzyczała na Rowenę po tym co się stało……..Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Olka
Dobrze, że tylko nakrzyczała xD
Usuńmm, nowy odcinek ; ) fajny odcinek i mam nadzieję, że jednak wrócą jeszcze do zamku ^ ^ kiedy dodasz coś na siostrzenicę ? Wesołych Świąt Frozenko i udanej Sylwestrowej zabawy ; *
OdpowiedzUsuń~nikly
Dodam dodam, może nawet jutro xD
UsuńOj, Rowena nabroiła! Mam nadzieję, że święta miałaś radosne i szczęśliwego Nowego Roku :D
OdpowiedzUsuń~Kada113
Święta radosne, bo Rowena nabroiła xD
UsuńOj, nabroiła, ale mimo to, szkoda, że rozdział taki krótki. Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuższy :D
Usuń~Kada113
Tak, chciałam dodać coś dłuższego, ale nie zdążyłam więcej napisać xD
UsuńEh, życie po prostu! Ja nie mam czasu, żeby na raz napisać rozdział czegoś, więc co się dziwić. Ale mam już ferie xD A Ty, kiedy?
Usuń~Kada113
Ja mam w poniedziałek 30 stycznia <3
Usuńkiedy next?
OdpowiedzUsuń~czarna98@poczta.onet.pl
Jutro albo w sobotę :D
UsuńCudnee..kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuń~czarna98@poczta.onet.pl
A widzisz. Oto jest pytanie :D W tym tygodniu, może nawet dzisiaj, bo miałam fazę poprawiania (w szkole klasyfikacja), więc komputera nie widziałam w ogóle xD
UsuńJa też mam w poniedziałek 30 stycznia ferie ;D
OdpowiedzUsuń~czarna98@poczta.onet.pl
A widzisz. Może mi się dziś rozdział uda dodać. Ale szablon nowy będzie za momencik xD
UsuńSuper szablon!:D: O wiele lepszy od tamtego. XD
OdpowiedzUsuń~czarna98@poczta.onet.pl
W sumie to całkiem jestem z niego zadowolona xD
UsuńKurde, nie rozumiem jednej rzeczy… czemu ona wściekła się na Rowenę, a nie na Salazara?
OdpowiedzUsuń~Anthia
Widzisz, zazwyczaj dziewczyny, kiedy są zaślepione, obarczają winą siebie nawzajem, mimo że to mężczyzna zawinił.
Usuń